Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lekarz Roku: Doktor Piotr Zalega opowiedział nam o swoich pasjach i pracy

Mateusz BOLECHOWSKI [email protected]
Piotra Zalegę z córką Magdą łączy pasja do motocykli.
Piotra Zalegę z córką Magdą łączy pasja do motocykli. Mateusz Bolechowski
Piotr Zalega, wraz z Janem Stoińskim, został Lekarzem Roku Powiatu Skarżyskiego.

Za tydzień

Piotr Zalega pracuje między innymi w Szpitalu Powiatowym im. Marii Skłodowskiej – Curie w Skarżysku.
Piotr Zalega pracuje między innymi w Szpitalu Powiatowym im. Marii Skłodowskiej – Curie w Skarżysku. Mateusz Bolechowski

Piotr Zalega pracuje między innymi w Szpitalu Powiatowym im. Marii Skłodowskiej - Curie w Skarżysku.
(fot. Mateusz Bolechowski)

Za tydzień

Za tydzień wywiad z doktorem Janem Stoińskim, zdobywcą ex aequo tytułu Lekarz Roku Powiatu Skarżyskiego 2014.

Mateusz Bolechowski* Nie jest pan jedynym lekarzem w rodzinie.

Piotr Zalega - Starsza córka Katarzyna jest stomatologiem, młodsza, Magda, studiuje medycynę. Żona Alicja jest pediatrą i lekarzem medycyny ogólnej. U nas w rodzinie w sumie jest 17 lekarzy różnych specjalności.

*Nic, tylko otwierać klinikę...

Jakby zebrał wszystkich…

*O czym rozmawiacie podczas rodzinnych spotkań?

- Poruszamy wszelakie tematy. Czasem również medyczne,

*Czyli choroby i polityka... jak wszędzie.

- Chyba tak można powiedzieć.

*Lubi pan jeszcze swoją pracę?

- Nie mam zespołu wypalenia zawodowego. Jeszcze jestem bojowo nastawiony do pracy. Pracuję po 14 godzin na dobę.

*Niezdrowo.

- Wiem, ale to chyba przyzwyczajenie, adrenalina. Jak się zdarzy wolny weekend, w sobotę czuję niepokój, bo chciałbym coś robić.

*Czyli jest pan pracoholikiem?

- To chyba faktycznie pracoholizm, ale wymuszony rynkiem usług medycznych. Brakuje specjalistów i to bardzo. Program szkolenia lekarzy został w Polsce zawalony. Na skutek działań państwa jest problem ze zdobyciem specjalizacji, co siłą rzeczy i tak trwa długo. Pojawiła się ogromna luka, nie do nadrobienia. A na dodatek kraje zachodnie coraz chętniej ściągają lekarzy z Polski. To nie tak, jak niektórzy sądzą, że my chcemy zarobić nie wiem ile i zajeździć się na śmierć. Brakuje rąk do pracy.

*Który to już raz jest pan laureatem plebiscytu Lekarz Roku?

- Jestem laureatem już po raz siódmy. Po raz pierwszy zostałem nim jeszcze w plebiscycie Słowa Ludu. Nie liczyłem na wynik w tym roku, nawet na dzień ogłoszenia wyników miałem poumawiane pacjentki. Musiałem odmawiać w ostatniej chwili. Niektórzy "życzliwi" pytali, czy mnie kciuk nie boli od wysyłania sms-ów. A to nie tak. Pacjentki same mi mówiły, że na mnie głosowały. Serdecznie dziękuję za oddane na mnie głosy. Cieszę się szczególnie, że zdobyłem tytuł w powiecie skarżyskim, bo przecież pracuję też w innych.

*Za co pacjentki pana tak cenią?

-Nigdy nie wiem, co te kobiety we mnie widza. W kontaktach staram się być normalny. Przekazywać wiedzę, wysłuchać pacjentkę. Wytłumaczyć sprawy związane z chorobą. Staram się poświęcać pacjentkom sporo czasu. Czasem rozmawiamy nie tylko o kwestiach medycznych.

*Zdarza się, że pańskie pacjentki po latach przyprowadzają swoje córki?

-Jestem dziadkiem położniczym. Pierwszy poród w Skarżysku odebrałem w 1986 roku. Dzieci, które się wtedy urodziły są już dorosłe, nieraz rodziły pod moją opieką. Chciałbym dociągnąć do tytułu pradziadka położniczego.

Prywatny gabinet lekarza zdobi już siedem dyplomów laureata plebiscytu Lekarz Roku.
Prywatny gabinet lekarza zdobi już siedem dyplomów laureata plebiscytu Lekarz Roku. Mateusz Bolechowski

Prywatny gabinet lekarza zdobi już siedem dyplomów laureata plebiscytu Lekarz Roku.
(fot. Mateusz Bolechowski)

*Z polityką dał pan sobie już spokój?

-Swoją polityczną przygodę przeżywałem przez 12 lat. Tworzyliśmy powiat skarżyski, wówczas ludzie z różnych opcji współpracowali ze sobą. W drugiej, trzeciej kadencji pojawiły się spory osobiste. Zacząłem się w tych układach coraz gorzej czuć. Obserwuję życie polityczne, ale już bym się w tym wszystkim nie odnalazł. Nie ma partii, które zachowywałyby się w stu procentach czysto. Jestem członkiem Platformy Obywatelskiej, ale nie zamierzam nigdzie kandydować.

*Porozmawiajmy o pana pasjach. Udał się sezon narciarski?

-Byłem kilka razy na nartach, w Białce Tatrzańskiej. Sezon był krótki, ale poćwiczyliśmy z żona. Jeżdżę na nartach, jak cała rodzina z wyjątkiem młodszej córki. Ona szaleje na desce. Jak mówią - ona na parapecie, my na boazerii.

*A co z motocyklami?

-Chcę wkrótce zacząć sezon motocyklowy. Akumulator naładowany, maszyna stoi poza garażem i czeka. Jeżdżę Yamachą Drag Star 1100cm. Tuningowana do stu koni mechanicznych. Odrestaurowałem też starego Avo Simson Sport. Dwa lata trwała praca. Część zrobiłem sam, część kolega z klubu Road Runners MC. Jak nim wyjadę, będzie szał. Kupiłem go w 1983 albo 1984 roku, to model z 1958 roku. Przez długi czas jeździłem nim do pracy z Bliżyna do Skarżyska, nawet w zimę. Dopóki nie kupiłem samochodu. Wkładało się folię pod kurtkę. To piękny motocykl i kawał historii. Teraz, po odrestaurowaniu, prezentuje się znakomicie.

*Ponoć wybiera się pan w daleką drogę.

-W przyszłym roku planujemy z kolegami pojechać do USA, z Chicago do Las Vegas. W części słynną autostradą Route 66. Wypożyczymy na miejscu Harleye Davidsony. Do przejechania będzie 7500 mil.

Piotr Zalega odbiera gratulacje od posłanki Marzeny Okły-Drewnowicz.
Piotr Zalega odbiera gratulacje od posłanki Marzeny Okły-Drewnowicz. Mateusz Bolechowski

Piotr Zalega odbiera gratulacje od posłanki Marzeny Okły-Drewnowicz.
(fot. Mateusz Bolechowski)

*Wystarcza panu czasu na kolejną pasję, wędkowanie?

-W tym roku nie połowiłem spod lodu, bo krótko był wystarczająco mocny. Ostatni raz na rybach byłem jesienią, spędziłem tydzień na Kaszubach. Połowiłem leszczy, płoci, okoni. Teraz chcę zacząć sezon od połowów w Norwegii. W sześciu pojedziemy busem nad fiord koło Trondheim. Będziemy łowić dorsze, zębacze, halibuty. Biorą też piękne makrele i śledzie.

*Wędkarstwo morskie tak pana pociąga?

- Łowiłem już na morzu. To świetna rzecz. Inna sceneria, sposób łowienia. No i szansa na wielką rybę. Na Bałtyku najlepsze są rejony Władysławowa. Jest sporo wraków, urozmaiconego dna. Łowi się głównie dorsze.

*Tylko pan je, czy również spożywa?

-W domu jemy co najmniej dwa razy w tygodniu. Dziś będzie na obiad. Broń Boże żadne pangi ani tilapie, hodowane w Mekongu. Jeżeli, to dorsz, sandacz, miruna. To są ryby zdrowe. Trzeba jeść ryby młode, nie wielkie, bo te gromadzą w organizmie szkodliwe substancje.

*Sporo jest dowcipów o ginekologach. Jak pan je odbiera?

-Lubię je i znam całą masę. Trzeba się umieć śmiać z siebie. Mamy branżowe dowcipy, ale w większości nie nadawałyby się do druku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie