MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Leszek Blanik: Wiara pomaga w życiu

Dorota Kułaga
Leszek Blanik w gimnastyce osiągnął już wszystko - został mistrzem olimpijskim, a wcześniej świata i Europy. - Jestem zawodnikiem spełnionym - mówi o sobie Blanik.
Leszek Blanik w gimnastyce osiągnął już wszystko - został mistrzem olimpijskim, a wcześniej świata i Europy. - Jestem zawodnikiem spełnionym - mówi o sobie Blanik.
Leszek Blanik już przeszedł do historii polskiego i światowego sportu. Jego skok zwany blanikiem, został zapisany pod numerem 332 przez Międzynarodową Federację Gimnastyczną.

* Co ten medal zmienił w pana życiu?

- Czuję się bardziej spełniony, zadowolony z tego, że sprawiłem radość wielu ludziom. Żadnych rewolucyjnych zmian nie ma i raczej nie będzie. Ja już byłem medalistą olimpijskim i wiem, jak smakuje taki sukces.

* Ale "Mazurek Dąbrowskiego" chyba nigdy nie brzmi tak, jak na olimpiadzie.

- To prawda. Gdy człowiek stoi na podium i słucha hymnu, to czuje duże wzruszenie. I dumę z tego, że na maszt wciągana jest polska flaga.

* Po zdobyciu złotego medalu w Pekinie z dumą prezentował pan przed kamerą zdjęcie syna. To była spontaniczna decyzja?

- Tak, wziąłem zdjęcie syna, bo chciałem, żeby podczas tego startu Artur był bliżej mnie. Jak zdobyłem "złoto", postanowiłem wyciągnąć to zdjęcie i pokazać je. To było spontaniczne. Na kilku wcześniejszych zawodach też miałem fotografię syna, ale w Pekinie po raz pierwszy wziąłem ją na salę. Nowy, szczęśliwy zwyczaj.

* Więcej ma pan takich rytuałów?

- Są pewne rytuały, których staram się przestrzegać. Na przykład ta czarna koszulka, w której skakałem na igrzyskach. Zostałem w niej mistrzem świata w Stuttgarcie, dlatego wziąłem ją też do Pekinu. Tak samo jest ze smarowaniem przyrządu, na którym skaczemy, przed startem czy nawet treningiem. Mówi się, że nie można go kopnąć, że musi być dobra energia między przyrządem a zawodnikiem. Są takie rzeczy, które człowiek stara się wykonać, jeśli to zrobi, to wydaje się, że dobrze powinno pójść na zawodach. Czy jestem przesądny? W stopniu umiarkowanym, bez przesady w jedną czy drugą stronę.

* Wykonuje pan skoki o najwyższym stopniu trudności, moment nieuwagi może doprowadzić do niebezpiecznego upadku. Czy przed każdym skokiem odczuwa pan stres?

- Stres jest zawsze, na treningach szczególnie, bo wtedy nie ma tej adrenaliny, która jest na zawodach. Na mistrzostwach Europy, świata czy na igrzyskach człowiek nie myśli o kontuzji, tylko o tym, żeby wykonać dobry skok. Podczas treningu rzeczywiście jest stres i człowiek czasem się blokuje. Można powiedzieć, że moja dyscyplina pod pewnymi względami podobna jest do sportów ekstremalnych. Jest mocna dawka adrenaliny, jest ryzyko. Każdorazowe wykonanie trudnego skoku, chociażby takiego, jak blanik, musi być oparte na maksymalnym skupieniu i dobrym samopoczuciu. Nie można sobie pozwolić na odrobinę słabości, na najmniejszy błąd, bo może się to źle skończyć.

* Chciałby pan, żeby syn w przyszłości wykonywał blaniki i inne trudne skoki?

- Trudno mi powiedzieć, co będzie robił. Już teraz na tapczanie wykonuje różne przewroty. Ale ma też talent muzyczny, ciągnie go do mikrofonu i gitary. W ciągu kilku najbliższych lat wyklaruje się, w jakim kierunku pójdzie syn. Najważniejsze, żeby robił to, co lubi. Jeżeli będzie chciał trenować gimnastykę, i będzie mu to sprawiało radość, będę mu pomagał. A jeżeli nie, będę mu odradzał.
* Żona jest psychologiem, czy korzysta pan czasem z jej fachowych rad?

- Magda pomaga mi w taki sposób, że jest w domu i jest moją żoną. Nie korzystam z jej pomocy psychologicznej. To jest tak, jak z lekarzem, mówi się, że nie powinien operować nikogo z rodziny. Wydaje mi się, że tak samo jest z psychologiem.

* Czy jako sportowiec czuje się pan już spełniony?

- Tak, mogę powiedzieć, że jestem sportowcem spełnionym. Osiągnąłem więcej niż sobie kiedykolwiek wymarzyłem. A jako człowiek jeszcze nie jestem spełniony. Uważam, że każdy z nas rozwija się przez całe życie, a ja mam jeszcze przed sobą wiele wyzwań.

* Wiara odgrywa ważną rolę w pana życiu?

- Na pewno wiara pomaga w życiu. Nie jestem człowiekiem idealnym. Mam swoje słabości, swoje problemy, natomiast wiara w tych trudnych momentach bardzo pomaga. Cieszę się, że jestem człowiekiem wierzącym.

* Powiedział pan, że w 2010 roku kończy karierę. Czy jest to decyzja ostateczna, czy jest szansa, że zmieni pan zdanie i dotrwa do igrzysk w Londynie?

- Tak, jak już wcześniej mówiłem, w 2010 roku kończę karierę, to jest przesądzone. Na pewno nie będę jej kontynuował do kolejnych igrzysk w Londynie. Czekają mnie nowe wyzwania.

* Pisanie pracy doktorskiej?

- Jeżeli będę chciał zostać na uczelni, to muszę się rozwijać naukowo i trzeba będzie pomyśleć o zrobieniu doktoratu. To na pewno będzie jedno z moich wyzwań. W przyszłym roku będę szukał miejsca dla siebie, nowego miejsca w życiu.

* Teraz czas na odpoczynek...

- Urlop zaplanowaliśmy na początku roku. Liczyliśmy się z tym, że może być sukces w Pekinie, a jeśli tak, to później czeka nas udział w różnego rodzaju galach i innych imprezach. Dlatego wyjazd na Teneryfę zarezerwowaliśmy na połowę września. Jeśli chodzi o moje ulubione miejsce do wypoczynku, to trudno je wymienić. Byłem już w wielu krajach, odwiedziłem wiele cudownych miejsc, dlatego nie potrafię wymienić tego jednego, najlepszego. Najważniejsze jest, żeby urlop spędzić w dobrym towarzystwie.

* Sprawia pan wrażenie człowieka niezwykle spokojnego, opanowanego. Chyba ciężko wyprowadzić pana z równowagi.

- Nie do końca tak jest. Jestem człowiekiem, który gromadzi w sobie emocje, czasem wybucham, ale wszystko w granicach normy.

* Chyba cały świat obiegła już wiadomość o tym, że miodem smaruje pan przyrząd do skakania. A czy dużo miodu używa pan choćby do słodzenia herbaty?

- Do jedzenia i do picia raczej nie używam, bo później mam problemy. Miód zbytnio mi nie służy.

* Ma pan już syna, szczęśliwą rodzinę i dom, jest mistrzem olimpijskim, o czym jeszcze pan marzy?

- Żeby wreszcie wybudowano w Polsce dobrze wyposażoną halę do gimnastyki sportowej, w której młodzi ludzie będą mieć odpowiednie warunki do uprawiania tej dyscypliny. A drugie marzenie to zdrowie najbliższych. To jest najważniejsze.

* Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie