MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Marek Cecuła: Kielce to świetne miasto do życia

Iwona ROJEK [email protected]
Marek Cecuła zjeździł cały świat, ale teraz chce tworzyć w Kielcach. Artysta uważa, że sztuka dobrze wpływa na człowieka.
Marek Cecuła zjeździł cały świat, ale teraz chce tworzyć w Kielcach. Artysta uważa, że sztuka dobrze wpływa na człowieka. Łukasz Zarzycki
Rozmowa z Markiem Cecułą, światowej sławy ceramikiem, wykładowcą wielu prestiżowych uczelni.

Marek Ceduła

Marek Ceduła

Ma 67 lat. Designer, ceramik, twórca ekscentrycznych instalacji, defragmentacji, nowatorskich rzeźb, wykładowca zagranicznych uczelni. Z pochodzenia jest kieleckim żydem i naprawdę nazywa się Marek Kohn, jest synem Mordechaja Kohna i Jadwigi z Kowalików. Jan Cecuła, przyjaciel Mordechaja w czasie II wojny światowej podarował mu dokumenty swojego zmarłego brata Stanisława Cecuły ratując mu w ten sposób życie. Kielczanin jest znany na całym świecie, jego czajnik Zig Zag czy misy Criss Cross są stale obecne na prestiżowych wystawach wzornictwa przemysłowego.

Dzień Wszystkich Świętych skłania do refleksji nad sensem życia i przemijaniem. W pana sztuce też można spotkać ten wątek?

Z tej racji, że mieszkałem w wielu krajach i zetknąłem się z wieloma kulturami mogę przyznać, że to wątek uniwersalny. Wszystkich ludzi, niezależnie od tego gdzie mieszkają interesuje to po co żyjemy i co się stanie z nami po śmierci. Sztuka na pewno pozwala wyrazić nasze lęki i obawy przed nieznanym, ale także oswoić śmierć. Nie tracimy nadziei, może śmierć to nie koniec naszej egzystencji. Może potem czeka nas jeszcze coś dobrego.

Uważa pan, że kielczanom, borykającym się z wieloma przyziemnymi problemami, często z brakiem pracy, trudną codziennością potrzebna jest sztuka i Centrum Designu?

A dlaczego nie. To, że człowiek jest czymś przybity nie oznacza, że ma nie obcować ze sztuką. Właśnie to, że będzie mógł za darmo przyjść do galerii, wziąć udział w ciekawych warsztatach, prelekcjach, zobaczyć piękne przedmioty, niekonwencjonalnych ludzi, pozwoli mu choć na chwilę zapomnieć o swoich nieszczęściach. A może to go pobudzi do zmiany, do marzeń.

Wiele ludzi może nie rozumieć co słowo design naprawdę oznacza?

Może tak być. Zwłaszcza starsze osoby mogą się nie orientować. Design ma wiele znaczeń. To projektowanie ładnych przedmiotów i efekt końcowy, czy są użyteczne. Design jest we wszystkim co robimy, ale także pomiędzy tymi rzeczami. To połączenie sztuki, nauki, historii, technologii, filozofii i religii. To także sposób wyrażania siebie, czynienie otaczającego nas świata piękniejszym, ciekawszym i bardziej przyjaznym miejscem. To projektowanie telefonu, kubka, łóżka, ulicy i placu zabaw.

Kiedy kieleckie Centrum Designu będzie otwarte?

Za kilka miesięcy. Pomieszczenia w wyremontowanych budynkach powięziennych przy ulicy Zamkowej są już gotowe, w tej chwili intensywnie pracujemy nad tworzeniem programu. Na początek zatrudnimy jedenaście osób. Staramy się o to, aby w każdej sali, a jest ich sporo działo się coś innego. W jednej będziemy promować piękne przedmioty, biżuterię, meble, szkło, druga stanie się centrum wzornictwa, w trzeciej na żywo będą tworzyć artyści z całego świata, w kolejnej zaprezentujemy filmy o sztuce i znanych twórcach. Będzie można się nie tylko edukować, ale też samemu tworzyć, czy coś kupić. Szczególne możliwości do rozwoju talentów stworzymy dla ludzi niepełnosprawnych i dzieci.

Kielce to dobre miasto na powołanie takiego miejsca?

Jak najbardziej. Centrum Designu na pewno podniesie jego prestiż. Skoro chcemy być metropolią, to musimy się rozwijać, a mieszkańców uczyć kultury i estetyki życia. Chciałbym mieć też swój udział w modernizacji miasta, zmieniać go, udoskonalać. Ciągle przychodzą mi do głowy różne pomysły, że pewien obszar w Kielcach można by jakoś poprawić, coś dodać, żeby było bardziej interesująco. Należę do twórców Odrodzenia Rzemiosła, który w Stanach przeciwstawił się skomercjalizowanej produkcji masowej. W czasie mojej drogi artystycznej fascynowała mnie tradycyjna japońska porcelana, inspirował Bauhaus, radziecka awangarda i dekonstrukcja. Jestem ciągle otwarty na nowe.

Dlaczego po tylu latach mieszkania w Ameryce wrócił pan do Kielc?

W Nowym Jorku mieszkałem 35 lat, nadal mam tam własne studio, wykładam na wielu prestiżowych uczelniach świata, nie tylko w Stanach, ale także w Europie. U mnie wszystko dzieje się spontanicznie, niczego nie planuję. Po prostu przyleciałem do Kielc, tu spędziłem dzieciństwo, tu kiedyś żyli moi rodzice, rozejrzałem się, pochodziłem, pooglądałem i stwierdziłem, że mógłbym tu żyć. Duże znaczenie miał też fakt, że chciałbym memu rodzinnemu miastu oddać teraz to, co udało mi się zdobyć za granicą. A jak do tego porozumiałem się z ludźmi, z władzami w Kielcach odpowiedzialnymi za kulturę, sztukę, doszliśmy do wspólnego wniosku, że takie przedsięwzięcie, jakie teraz realizujemy ma sens, to tym bardziej postanowiłem tu pozostać.

Co jest teraz dla pana najważniejsze w życiu?

Możliwość przekazania swojej wiedzy i talentu dalej. Ja nie jestem takim standardowym człowiekiem, który uważa, że żyje się po to, aby dorosnąć, założyć rodzinę, spłodzić dzieci, mieć jakąś pracę, tylko dla mnie istotniejsze są inne rzeczy. Tworzenie i komunikacja ze światem za pomocą sztuki. Nie przyjechałem tutaj na emeryturę, tylko chcę nadal intensywnie działać. Czuję się obywatelem świata, niedawno wróciłem z Korei, dość często latam do Nowego Jorku, mam przyjaciół w wielu krajach, bo łatwo nawiązuję kontakt z ludźmi.

Dość wcześnie opuścił pan kraj, bywało panu ciężko?

Wyjechałem z Polski w wieku 16 lat, najpierw do Izraela, tam byłem wcielony do armii izraelskiej, potem do Brazylii. Skończyłem studia i doszedłem do wniosku, że chcę się przemieścić do Ameryki i tam się sprawdzić. Pomyślałem sobie, że Nowy Jork to dobre wyzwanie dla artystów. I nie pomyliłem się. Założyłem tam pracownię Modus Design, która łączyła sztukę z życiem poprzez nowe spojrzenie na przedmioty codziennego użytku. W tych wszystkich latach spędzonych poza ojczyzną było mnóstwo bardzo ciężkich momentów, ale świadomość tego, że mogę liczyć wyłącznie na siebie pozwalała mi przetrwać najgorsze momenty.

Niektórych brak wsparcia ze strony rodziny by przybił?

Ale ja starałem się w każdym złym przeżyciu doszukać się pozytywnych elementów i iść dalej. W sumie od najwcześniejszych lat nikt nie miał na mnie żadnego wpływu. Nieraz rodzice podpowiadają dziecku to czy owo, doradzają. Ja sam musiałem odkryć co dla mnie najlepsze. Popełniałem błędy, a potem je naprawiałem. W końcu uświadomiłem sobie co mnie w życiu najbardziej interesuje i tym się zająłem. Z perspektywy lat nie chciałbym robić niczego innego, wykonywać żadnego innego zawodu.

Poniósł pan jakieś koszty emigracji, choćby psychiczne, np. takie, że jak pan jest tutaj chciałby być za oceanem i na odwrót?

Rzeczywiście niektórzy ludzie odczuwają takie pomieszanie, ale ja go nie mam. Może dlatego, że nie czuję się nigdzie uwięziony. Przecież jakbym tęsknił za Ameryką, to mogę tam pojechać. Ale w Kielcach jest mi bardzo dobrze. Nasyciłem się życiem w innych krajach, a teraz mam coś do zrobienia w Polsce.

Planuje pan swoją przyszłość na rok, dwa do przodu czy żyje każdym dniem?

Wszystko robię spontanicznie, niczego nie planuję. Teraz jak powstało centrum to wiem, że muszę tam codziennie iść i pracować, ale w moim życiu bywało tak, że wstawałem rano, piłem kawę i zastanawiałem się czym wypełnić dzień. Zawsze miałem mnóstwo pomysłów. Nigdy nie brakowało mi inwencji i tak jest do tej pory. Nie boję się tak jak niektórzy bohaterowie filmów Woody'ego Allena, że nagle stracę wenę, przygnębi mnie brak polotu, bo jestem optymistą i szczęście mi dopisuje. Czuję się bardzo młodo, bo ta energia, jaką posiadam w sobie dodaje mi skrzydeł.

Łatwo z panem żyć, pracować, ma pan jakieś wady?

Bardzo dobrze czuję się z innymi ludźmi, a oni ze mną. Lubię współczesność, we wszystkich jej przejawach, zarówno dobrych jak i złych, dlatego łatwo się porozumiewam zarówno z ludźmi młodymi jak i starszymi, którzy przeżyli wojnę, holocaust To co się działo w czasie wojny cały czas jednak we mnie tkwi. W dużym sensie mnie to wzbogaciło. Cieszę się, że mimo nie najweselszych przeżyć z młodości udało mi się odkryć moje artystyczne powołanie, które nazywam romansem konceptu z funkcjonalnością.

Nudzą pana czasami miejsca, albo kobiety, ciężko jest wytrzymać z jedną partnerką?

To prawda, że byłem w życiu z różnymi kobietami, ale nuda nie była przyczyną tego, że się rozstawaliśmy. Po prostu coś się kończyło, ale ze wszystkimi kobietami, które również zajmowały się sztuką żyję w przyjaźni. Z moją obecną partnerką Edytą też razem tworzymy, pracujemy, planujemy. Zawsze łatwiej było mi się porozumieć z kobietą artystką, chyba ciężko byłoby mi się dogadać z kimś kto się na sztuce nie zna. Wspólne życie byłoby męczarnią. A miejsca też mnie nie nudzą. Opuszczam je wtedy, kiedy nie mam już w nich nic do zrobienia.

Dostrzega pan w ludziach więcej dobra czy zła, to, że dominuje konsumpcjonizm, zazdrość, chciwość?

Wiem, że są ludzie puści, głupi, źli. Ale sztuka może ich zmienić na lepsze. Staram się dostrzegać w człowieku tę jego jaśniejszą stronę. Niczego innym nie zazdroszczę. Nie jestem materialistą, pieniądze nie są dla mnie celem samym w sobie, są mi jedynie potrzebne do realizacji moich przedsięwzięć. Mieszkam teraz na kieleckim Rynku i czuję się bardzo szczęśliwy. Pokochałem Kielce na nowo.

Dziękuję za rozmowę

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Inflacja będzie rosnąć, nawet do 6 proc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie