MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Marzenia dają wiarę w cud

Iza BEDNARZ<br />Współpraca Agnieszka WYKROTA-PRZYSIWEK

Czy zastanawiali się kiedyś Państwo do czego potrzebne są człowiekowi marzenia? Dla jednego to będzie cel w życiu. Dla innego ucieczka przed rzeczywistością. Ktoś inny szuka w marzeniach własnej drogi. Dla ciężko chorych, cierpiących dzieci marzenia są nadzieją. A jeśli jeszcze tej nadziei można dotknąć, łatwiej uwierzyć w cud.

Kiedy Darek Chrzanowski z Mychowa Wsi koło Ostrowca Świętokrzyskiego zachorował, miał 14 lat. - Zaczęła boleć mnie noga w pachwinie. Ból nasilał się podczas pływania na basenie i przy długim chodzeniu. Wszyscy myśleli, że to przez nadciągnięcie mięśni, co w wieku dorastania zdarza się często. Tym bardziej że po jakimś czasie przestało boleć - mówi o pierwszych symptomach choroby Darek, który dokładnie wczoraj ukończył szesnasty rok życia. - Potem nagle zacząłem kuleć.

Przeprowadzono biopsję, która wykazała chorobę nowotworową. Od sierpnia Darek jest pod stałą opieką Szpitala Dziecięcego w Kielcach oraz Instytutu Matki i Dziecka, przyjmuje chemioterapię. Pomimo choroby pozostał pogodnym, pełnym nadziei, niezwykle inteligentnym i uzdolnionym chłopcem. Wiele czasu spędza z rówieśnikami, słuchając muzyki, grając lub projektując przy komputerze. Przegląda programy graficzne i rysuje komiksy - to jego pasja. - Moim marzeniem od kilku lat był profesjonalny aparat cyfrowy. Nawet zbierałem pieniądze, ale pomimo odkładania każdego grosza, pomocy rodziców i siostry, nie stać mnie było na taki zakup - przyznaje.

W trakcie jednego z pobytów w Centrum Onkologii w Kielcach na Oddziale Hematologiczno-Onkologicznym ordynator zapytała Darka o jego marzenie. Bez namysłu wymienił aparat cyfrowy. Dowiedział się, że jest w Polsce taka Fundacja "Dziecięca Fantazja", która spełnia nawet najtrudniejsze marzenia chorych dzieci. Postanowił napisać list, opowiedzieć o swoich graficznych pasjach i poprosić o pomoc. Napisał, że miksowanie zdjęć pozwala na tworzenie tła do jego rysunków, ale do tego potrzebny jest odpowiedni sprzęt i że stworzył nawet własny blog internetowy, na którym można obejrzeć jego prace. "Mimo że rak jest poważną chorobą, mam nadzieję, że wyzdrowieję. Wiem, że coraz więcej przypadków nowotworów jest wyleczalnych..." - To marzenie nie mogło pozostać bez odpowiedzi - dodaje ze szczerością Patrycja Wróbel z Fundacji "Dziecięca Fantazja". W sobotę odwiedziła go, żeby je spełnić.

Pierwsze zdjęcie Darek zrobił swojej o dwa lata młodszej siostrze. - Jesteśmy bardzo zżyci, a ponieważ ja teraz często wyjeżdżam na leczenie, dzięki zdjęciom będę miał siostrę jakby cały czas przy sobie. A aparat jest cudowny... - przyznaje chłopiec. Darek cieszy się też, że teraz będzie mógł rysować komiksy, jakie zawsze planował. - Komiksy to moja pasja i mam do tego talent. Może to dlatego, że wychowałem się na komiksach, wiele ich kupowali mi rodzice. Najpierw rysowałem komiksy na podstawie obejrzanych historii, potem z własnej wyobraźni. Pasjonowałem się Larą Croft, od jakiegoś czasu pochłaniają mnie mangi, komiksy japońskie - wyjaśnia ze znawstwem Dariusz Chrzanowski. Jeden z rysunków, z kobietą-elfem z odrobiną magii, przygotował dla Patrycji Wróbel za pomoc w spełnieniu marzenia. Darek chciałby móc wydać swój własny komiks. Być może będzie to kolejne marzenie, które uda się spełnić dzięki Fundacji "Dziecięca Fantazja". - Do niedawna nie wierzyłem, że marzenia, takie z głębi ducha, mogą się spełnić - przyznaje Darek. - Okazało się jednak, że warto marzyć. Teraz marzę już tylko o tym, by wyzdrowieć...

Sylwia prosto z chmur

Dla dziewięcioletniej Sylwii Ślewy z Belna koło Zagnańska nawet pogoda ułożyła się jak na zamówienie. Cały tydzień było pochmurno i sypał śnieg z deszczem, a w poniedziałek, wbrew zapowiedziom meteorologów, niebo zrobiło się niebieskie i wyjrzało słońce. - I jak tu nie wierzyć w cuda - śmieje się Patrycja Wróbel, członek Fundacji "Dziecięca Fantazja", która dba o techniczną stronę spełniania marzeń, spotyka się z chorymi dziećmi, negocjuje ze sponsorami.

Kiedy śmigłowiec użyczony bezpłatnie przez Krzysztofa Klickiego, właściciela "Kolportera", wylądował w poniedziałek o godzinie 13 na polu za domem rodzinnym Sylwii, dziewczynka w asyście mamy i młodszego o rok brata Karola wsiadła do środka i wyruszyła na swój pierwszy w życiu lot. Tylko nad Kielcami i okolicą, bo na dłuższą podróż w obawie o stan pacjentki nie zgodzili się lekarze z Oddziału Onkologiczno-Hematologicznego Szpitala Dziecięcego w Kielcach. Przecież Sylwia wyszła tylko na przepustkę do domu i do swojego marzenia.

- Jakie to wszystko piękne z góry, domy jak klocki lego, a chmury takie puszyste, że chce się dotknąć. Namawiałam pana pilota, żeby w jedną wleciał, ale to niebezpieczne i nie zgodził się - opowiadała nam z uśmiechem na wymizerowanej buzi, kiedy zeszła z obłoków na ziemię.

Sylwia zachorowała w 2003 roku. - Zaczęło się wszystko od bólów głowy, które powtarzały się codziennie przez kilka tygodni - opowiada mama dziewczynki. Badania tomograficzne wykazały guza mózgu. Najpierw Sylwię leczono w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie, teraz jest pod kontrolą specjalistów z Oddziału Onkologiczno-Hematologicznego w Szpitalu Dziecięcym w Kielcach.

Mimo ciężkiej choroby jest bardzo dzielna. Chodziła do szkoły nawet wtedy, gdy była poddawana chemioterapii. Potem, kiedy więcej czasu spędzała w szpitalu niż w domu, przeszła na indywidualny tok nauczania. Jest bardzo bystra, ciekawa świata, wszystko ją interesuje, czyta gazety, wysłuchuje nowin od odwiedzających ją koleżanek ze szkoły. Kiedy ma dobre dni i lepiej się czuje, rysuje - jej obrazek z eleganckim księżycem w kapeluszu, który wyszedł na nocny spacer, znalazł się na kartce wydanej w ramach Specjalnego Projektu na rzecz Dzieci i Młodzieży z Chorobami Nowotworowymi w Warszawskich Szpitalach. Lubi też szyć na maszynie kolorowe obrazki - patchworki z kawałków szmatek. Nie zastanawia się nad tematami swoich prac, to do niej przychodzi samo. I oczywiście marzy. O tym, żeby zostać malarką albo krawcową, albo masażystką, albo kucharką, albo lekarką. I żeby polecieć śmigłowcem nad morze.

O Fundacji "Dziecięca Fantazja" dowiedziała się z Internetu ciocia Sylwii, napisała list i z dziewczynką oraz jej rodzicami skontaktowali się pracownicy fundacji. - Jesteśmy bardzo wdzięczni fundacji, panu Klickiemu i panu pilotowi za wszystko, co zrobili dla Sylwii. Po tym locie Sylwia ma tyle energii, tyle radości, bardzo chce wyzdrowieć. Ma tyle planów na wakacje, jest nastawiona bojowo, chce chodzić po drzewach, żyć jak inne dzieci - mówili w poniedziałek Małgorzata i Piotr Ślewowie, rodzice chorej dziewczynki, wciąż pełni nadziei.

Fundacja w podzięce losowi

Fundacja "Dziecięca Fantazja" działa już ponad rok, założył ją Anglik Garry Oliver, który od ponad dwóch lat mieszka w Polsce i tu prowadzi własną firmę. Z fundacjami na rzecz ciężko chorych dzieci zetknął się w Hiszpanii i rodzinnej Anglii. Kiedy dwa lata temu urodziła mu się zdrowa córeczka, postanowił podziękować za ten prezent losowi.

Kiedy zaczął czytać listy z marzeniami od chorych dzieci, był zszokowany. Bo polskie dzieci marzyły o samochodziku z przyczepą albo o komputerze, aparacie fotograficznym, o tym, żeby pojechać na koncert "Golec uOrkiestra", żeby odwiedzić dziadków mieszkających kilkadziesiąt kilometrów dalej, żeby dostać lalkę baby born, co siusia, mówi i płacze. - Nie mógł zrozumieć jak to możliwe, że polskie dzieci mają takie proste, podstawowe marzenia. Nikt nie chciał polecieć balonem, spotkać się z prezydentem, przejechać się na słoniu, zupełnie jakby nasze, polskie dzieci bały się marzyć - mówi Patrycja Wróbel, członek Fundacji "Dziecięca Fantazja". - Trudno mu było uwierzyć, że nasze dzieci, które najczęściej pochodzą z biednych rodzin, małych miejscowości, mają marzenia na miarę rzeczywistości, która je otacza.

Do tej pory Fundacja "Dziecięca Fantazja" spełniła ponad 70 marzeń pięćdziesięciu ciężko chorych dzieci, najczęściej pacjentów oddziałów onkologii dziecięcej. Dzieciaki marzą najczęściej o własnym komputerze, aparacie fotograficznym, telefonie komórkowym, rzeczach, które ułatwiają im kontakt ze światem podczas choroby. Ale są też marzenia niezwykłe, tak jak marzenie Sylwii. - Sześćdziesiąt marzeń jeszcze czeka na zrealizowanie, mamy dużo do zrobienia i wciąż czekamy na zgłoszenia od dzieci - mówi Patrycja Wróbel.

Podkreśla, że nie byłoby spełniania marzeń, gdyby nie sponsorzy. Niektórzy zjawiają się sami, bo przeczytali na internetowej stronie fundacji list od chorego dziecka. Tak było z fundatorem cyfrowego aparatu fotograficznego dla Cypriana, 13-letniego chłopca chorego na achondroplazję, chorobę genetyczną, która charakteryzuje się między innymi łamliwością kości, deformacją ciała i zaburzeniami wzrostu. Mierzący zaledwie 68 centymetrów chłopiec od dziesięciu lat nie wychodził z domu i marzył o własnym aparacie fotograficznym. Kiedy Cyprian napisał do fundacji, prawie natychmiast odezwał się człowiek, który przysłał dla niego aparat i drukarkę.

- Wiedziałam, że muszę stanąć na głowie i wykombinować dla Sylwii lot śmigłowcem, bo z marzeniami się nie dyskutuje - opowiada Patrycja Wróbel. - W grę wchodziły tylko dwie osoby w województwie świętokrzyskim, które mają śmigłowce. Zadzwoniłam do asystentki pana Klickiego i przyznam, że tak błyskawiczne negocjacje rzadko się zdarzają. Jeszcze tego samego dnia otrzymałam odpowiedź, że śmigłowiec i pilot czekają tylko na dobrą pogodę.

- Nie zrobiłem niczego nadzwyczajnego. Sam mam dzieci i wiem jakim nieszczęściem jest dla rodzica choroba dziecka. Jeżeli można pomóc dziecku chociaż w taki sposób, to dlaczego miałbym tego nie zrobić. Mam nadzieję, że jeszcze wiele razy będę miał okazję przyczynić się do uśmiechów na twarzach chorych dzieci - powiedział nam Krzysztof Klicki, właściciel "Kolportera".

Patrycja bawi się lalkami i płacze

- Marzenia Sylwii i Darka są pierwszymi z naszego regionu. Chciałabym, żeby odezwało się do nas więcej dzieci z tego regionu, zależy mi na tym osobiście - podkreśla Patrycja Wróbel, która pochodzi ze Starachowic. Z wykształcenia jest technikiem prac biurowych, rozpoczęła też studia psychologiczne. Jej przygoda z Fundacją "Dziecięce Fantazje" zaczęła się od organizacji koncertu charytatywnego dla dzieci chorych na raka. - I potem już w to wsiąkłam - mówi. Przyznaje, że praca z ciężko chorymi dziećmi spala ją, bo z każdym dzieckiem trzeba się zaprzyjaźnić, poznać jego historię i wejść do jego świata. - Kiedy się razem bawimy, mam tyle samo lat, co mój marzyciel, potem jesteśmy w kontakcie, esemesujemy do siebie, jeżeli dziecko chce porozmawiać, wystarczy, że puści sygnał, a ja oddzwaniam i rozmawiamy. Nie jesteśmy aniołami śmierci, ale raczej klownami, którzy przynoszą ciężko chorym dzieciom uśmiech. I czasem taki uśmiech działa cuda - mówi.

Tak było z chłopcem spod Szczecina, u którego wykryto guza mózgu. Lekarze nie dawali mu więcej niż miesiąc życia. Dzieciak marzył o własnym piesku, sznaucerze miniaturce, koloru pieprz z solą. - Akurat nie było sezonu na psie potomstwo, przeszukaliśmy hodowców w całej Polsce i nic - opowiada Patrycja Wróbel. - Jeden pan zaoferował się, że sprowadzi takiego pieska z Moskwy, ale baliśmy się, że zanim szczeniak dojedzie, dziecko umrze. Przypadek zrządził, że odezwała się do nas pani, której suczka urodziła nadprogramowe o tej porze roku potomstwo. Zawieźliśmy pieska i okazało się po kilku dniach, że trzymiesięczny szczeniak, psi głuptasek, tak mocno się przywiązał do chorego chłopca, że opuszcza go tylko kiedy jest głodny albo chce się załatwić. Rodzice chłopca z początku bali się, że bliski kontakt ze zwierzęciem narazi dziecko na zakażenia różnymi bakteriami, ale kiedy zobaczyli, jak ich syn reaguje, skapitulowali. W grudniu ojciec tego chłopca dzwonił do mnie z życzeniami świątecznymi. Chłopiec nadal żyje, a lekarze nie potrafią tego wytłumaczyć.

Gdzie informacje o fundacji?

Fundacja "Dziecięca Fantazja" jest organizacją pożytku publicznego. Bliższe informacje o niej oraz formularze zgłoszeniowe dla dzieci można znaleźć na stronie internetowej www.f-df.pl.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie