Wcześniej tekst starożytnego dramatopisarza Plauta przerażał raczej twórców niż zachwycał i dopiero para: tłumaczka Ewa Skwara i reżyser Bogdan Hussakowski udowodnili, że rzecz o zdradzonym mężu bawi jak przed wiekami i to do łez.
Sztuka powiada o wodzu tebańskim, który po powrocie z wojny zastaje w domu, a co gorsza w alkowie, swojego sobowtóra. Tym sobowtórem jest sam Jowisz, który nie mógł inaczej uwieść wiernej Alkmeny. W amorach sekunduje mu Merkury, pod postacią Amfitrionowego niewolnika, Sozji.
W Amfitrionie wiele scen jest wybitnie farsowych. Poszczególne skrzą się dowcipem a reżyser i aktorzy swoją grą podkreślają humor sytuacyjny, świetnie wybrzmiewają zabawne kalambury. Nieporozumienie goni nieporozumienie a widownia reaguje żywiołowo. Już pierwsza scena, gdy Merkury objawiwszy się na balkonie wprowadza widzów w sytuację witana jest śmiechem. I tak jest do końca. Świetny, współczesny przekład, gra okraszana dwuznacznymi ruchami zestawiona z kostiumami tyleż zabawnymi co majestatycznymi daje doskonały efekt.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?