[galeria_glowna]
Uczestnicy konferencji z Rosji, Ukrainy, Litwy i Polski byli zaskoczeni tak niezwykłym przyjęciem w Muzeum Wsi Kieleckiej.
(fot. Aleksander Piekarski)
Pracownicy Muzeum Wsi Kieleckiej wystąpili w roli powstańców, ich żon i sióstr, kuto nawet kosy.
Konferencję naukową "Drogi Polaków do niepodległości. Od kółek samokształceniowych do walki zbrojnej. W 150 rocznicę Powstania Styczniowego - Warszawa - Kielce" zorganizowały wspólnie: Muzeum Narodowe w Kielcach, Instytut Historii PAN imienia Tadeusza Manteuffla, Uniwersytet Jana Kochanowskiego w Kielcach oraz Urząd Marszałkowski Województwa Świętokrzyskiego.
Udział wzięli naukowcy oraz osoby żywo interesujące się historią z Polski, Litwy, Ukrainy, Rosji i Białorusi. Po wykładach i prezentacjach cała grupa odwiedziła skansen Muzeum Wsi Kieleckiej w Tokarni gdzie przygotowano dla nich niespodziankę: ożywiono dwór. W salonie ubrane w czarne żałobne suknie siedziały kobiety oglądając albumy z fotografiami ojców, mężów, braci. W pokoju obok, w łóżku leżał ranny powstaniec doglądany przez matkę. W gabinecie grupka powstańców naradzała się nad mapą, obok w kuchni darto prześcieradła na bandaże. Wystąpiły także grupy odtwórstwa historycznego prezentując stroje i uzbrojenie z czasów powstania styczniowego.
- To bardzo ciekawa lekcja historii - przyznali goście. Wielu z nich ma polskie korzenie i życiorysy, które mogą posłużyć za kanwę filmu. Takie były losy rodziny Zofii Strzyżewskiej, dzisiaj mieszkanki Warszawy, ale urodzonej w Uzbekistanie, dokąd zesłano jej rodzinę. Do Polski, dzięki wysiłkom brata mamy przyjechała dopiero na początku lat '80.
- Jestem historykiem, w rosyjskich archiwach znalazłam dokumenty dotyczące mojej rodziny sięgające połowy XVI wieku - wyjaśniała. Pani Zofia jest autorką licznych artykułów i kilku książek ilustrujących pogmatwaną polsko-rosyjską historię.
Krewni Aleksandra Bogolubowa brali udział w powstaniu styczniowym i zostali za to zesłani na Sybir.
- Legenda domowa mówi, że car zesłał całą rodzinę, ale ja jestem historykiem i wiem że car nie był Stalinem, zesłał mojego pradziadka a jego żona i dzieci podążyły razem z nim - mówi pan Aleksander, który jest bardzo aktywnym członkiem Związku Polaków na Kaukaskich Wodach Mineralnych, jest także dyrektorem polskiej szkoły i wydawcą kwartalnika Polonia Kaukaska. Tym sprawom poświęcił wiele tekstów, cały czas prowadzi badania dokumentujące pobyt Polaków w tym rejonie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?