- Ile kosztuje nasze życie? - pytali mieszkańcy Radkowic Dariusza Wróbla ze Świętokrzyskiego Zarządu Dróg. - Wy, urzędnicy nas lekceważycie, ta droga niszczy domy i nas. A was to nic nie obchodzi.
Mieszkańcy Radkowic w gminie Chęciny od kilku lat walczą o remont drogi, którą przez wieś pędzą wyładowane kamieniami z pobliskich kopalni tiry. - Od drgań pękają domy, w nocy od huku trudno spać - mówi załamani. Remont przygotowywany przez Świętokrzyski Zarządu Dróg ślimaczy się, więc zdesperowani ludzie blokują drogę. Na ostatniej blokadzie omal nie doszło do wypadku, kiedy rozwścieczony kierowca wjechał w tłum.
Na spotkaniu zwołanym we wtorek burmistrz Robert Jaworski tłumaczył co gmina zrobiła by przyspieszyć remont. - Zleciliśmy wykonanie dokumentacji, a teraz załatwiamy sprawę odprowadzenia wody z drogi. Brakuje nam jednej zgody, ale w najbliższych dniach powinniśmy ją mieć i wtedy projektant będzie mógł zakończyć prace. Uzyskamy stosowne zezwolenia i drogowcy będą mogli ogłosić przetarg.
Odprowadzenie wody z drogi to najważniejsza rzecz, a do tej pory właściciele działek nie zgadzali się na to. - Szukamy kolejnych rozwiązań i mam nadzieję, że uda się dogadać - mówi burmistrz.
Burmistrz podkreśla, że marszałek województwa dał na remont 11 milionów złotych.
- Początkowo mieliśmy 3 miliony i nie możemy tych pieniędzy zmarnować. Remont musi się rozpocząć w tym roku.
Zastępca dyrektora do spraw technicznych Świętokrzyskiego Zarządu Dróg Dariusz Wróbel potwierdził, ze czeka tylko na dokumentację by rozpocząć prace. Jednak uspokajający ton i zapewnienie, że rozumie uciążliwości życia przy takiej drodze na mieszkańców Radkowic podziałały jak płachta na byka.
- Remont to jedna sprawa, nie wiadomo, kiedy będzie. Chcemy do czasu jego rozpoczęcia ograniczenia tonażu samochodów - mówił Piotr Przepióra.
- Pismo w tej sprawie otrzymałem wczoraj i odpowiem na nie w ustawowym czasie - odpowiadał dyrektor Wróbel.
- Pan nas lekceważy, w maju rozmawiałem z panem na ten temat, zostawiłem pismo, na które pan do dziś nie odpowiedział - mówił Krzysztof Zapała. - Wy urzędnicy lekceważycie ludzi, zapominacie, że wasze pensje są z naszych podatków.
Tłumaczenia dyrektora, że sprawdzi dlaczego odpowiedź nie nadeszła nie na wiele się zdały. Gwar na sali rósł. Zapraszano dyrektora by przespał się w Radkowicach i przekonał się jaki tu huk. - Jakim prawem na tę drogę puszczono tranzyt, dlaczego zezwolono na ruch ciężarówek, przecież ona nie spełnia parametrów drogi wojewódzkiej? - pytał Janusz Pobocha. - Kiedy postawicie znaki ograniczające masę samochodów uprawnionych do przejazdu?
- Droga jest w złym stanie technicznym, ale parametry spełnia. Nie do mnie należy decyzja o ograniczeniu tonażu. Podejmuje ją marszałek województwa. Ale by postawić zakaz trzeba samochody puścić gdzie indziej, uzgodnić z zarządcami dróg - wyjaśniał Wróbel i szczerze dodał, że takiej możliwości po zamknięciu Posłowic nie ma. Po chwili co prawda zapewniał, że sprawę rozpatrzy, ale ludzie stwierdzili: - Czekamy dwa tygodnie na pana odpowiedź, a potem będziemy stale blokować drogę. My chcemy żyć, a w tych warunkach się nie da.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?