MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Mieszkaniec Starachowic: Podczas remontu zniszczono mi przyłącze. Na naprawę czekam już trzy miesiące

Monika Nosowicz-Kaczorowska [email protected]
  Od czerwca jestem zmuszony pompować ścieki z odstojnika pod domem do studzienki kanalizacyjnej na środku ulicy. Nikt nie poczuwa się do obowiązku, aby mi pomóc – mówi pan Jarosław.
Od czerwca jestem zmuszony pompować ścieki z odstojnika pod domem do studzienki kanalizacyjnej na środku ulicy. Nikt nie poczuwa się do obowiązku, aby mi pomóc – mówi pan Jarosław. Monika Nosowicz-Kaczorowska
- Przez gminną inwestycję zniszczone zostało przyłącze kanalizacyjne do mojego domu, a nikt nie poczuwa się do odpowiedzialności i nie ma zamiaru naprawić tego, co zostało zrujnowane - mówi Jarosław Warszawa, który od ponad trzech miesięcy czeka na naprawę przykanalika.

Pan Jarosław jest przekonany, że przykanalik odprowadzający nieczystości z jego posesji do zbiorczej kanalizacji sanitarnej został zniszczony w 2010 roku, kiedy obok jego domu prowadzony był remont gminnej ulicy Józefa Bema. Wówczas rozebrano stare chodniki i zjazdy na posesje. Powstała nowa droga. Początkowo nic nie budziło zastrzeżeń. Kłopoty pana Jarosława zaczęły się rok później.

- Były problemy ze swobodnym odpływem wody. Zgłosiłem ten problem do Urzędu Miasta i usłyszałem, że pewnie rozsunęły się pakuły, którymi były uszczelnione kamionkowe rury. Pomyślałem, że raz na rok mogę przeczyścić przykanalik i wszystko będzie w porządku. W czerwcu tego roku, po ulewach okazało się, że przyłącze zapchało się na dobre. Miałem zalaną piwnicę. Rozkopałem ziemię nad przyłączem w pobliżu asfaltu i ku wielkiemu swojemu zdziwieniu znalazłem pod ziemią rozbitą rurę kamionkową zasłoniętą kawałkiem plastikowej rury PCV - opowiada pan Jarosław.

Jarosław Warszawa uważa, że przykanalik uszkodzony został podczas przebudowy drogi i że pracownicy firmy remontującej sprytnie "schowali" problem, który na dobre ujawnił się dopiero po prawie trzech latach.

Lawina pism

- Napisałem pismo do Urzędu Miasta w Starachowicach prosząc o naprawę kanału, który leży w terenie gminnym i nie został uszkodzony przeze mnie - mówi pan Jarosław.

Pracownicy Urzędu Gminy zwrócili się do wykonawcy drogi z informacją o usterce. W piśmie napisali, że wyznaczyli termin firmie na wprowadzenie poprawek i podkreślili że są gotowi sami lub w porozumieniu z właścicielem przykanalika naprawić usterkę, a następnie ubiegać się o zwrot należności za wykonane prace z gwarancji bankowej. Wykonawca jednak odbył piłeczkę.

- Zostałem poinformowany, że wykonawca drogi nie poczuwa się do obowiązku naprawy zniszczonego przykanalika. Wykonawca napisał, ze nie ma żadnych dowodów, że to pracownicy jego firmy zabezpieczyli uszkodzoną rurę płytą PCV, bo "żaden inspektor nadzoru nie odebrałby od nich tak wykonanego wodociągu" - mówi Jarosław Warszawa.

- Wezwałem firmę specjalizującą się w budowie przyłączy. Fachowcy obejrzeli uszkodzenie i podliczyli wstępnie koszty remontu. Wyszło im pięć tysięcy złotych, nie licząc asfaltowania ulicy, którą trzeba będzie rozkopać, aby dostać się do zniszczonej rury kanalizacyjnej. Mnie na taki remont nie stać, ty bardziej, że nie ja doprowadziłem do uszkodzenia przykanalika - podkreśla mieszkaniec ulicy Bema.

- Od czerwca, kiedy odkryłem, że przykanalik jest zawalony ziemią, mniej więcej raz na dwa tygodnie pożyczam pompę, montuję ją do odstojnika pod domem i pompuję ścieki do studzienki kanalizacyjnej na środku ulicy. Jednocześnie naliczane są mi opłaty za korzystanie z kanalizacji. Czysty absurd.

Przepisy nie pozwalają

Gminni urzędnicy zgadzają się z przypuszczeniem pana Jarosława, że uszkodzenie przykanlika mogło powstać podczas budowy drogi, ale naprawić usterki z gminnego budżetu nie mogą. Nie pozwalają im na to przepisy. W odpowiedzi na pismo dotyczące interwencji czytamy, że gmina nie może prowadzić remontu infrastruktury będącej własnością prywatną. "W związku z tym zaproponowano panu Jarosławowi Warszawie, aby przeprowadził remont przykanalika na własny koszt, a następnie zwrócił się do gminy o refundację poniesionych kosztów.

Jarosław Warszawa prezentuje inne pismo od urzędników, w którym czytamy, że powinien na własny koszt wykonać naprawę przyłącza, a później ewentualnie może dochodzić swoich praw na drodze sądowej.

- I tak będę musiał zrobić. Idzie zima, nie ma a co czekać. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że aby naprawić przykanalik muszę zapłacić gminie za zajęcie pasa drogowego na czas naprawy. O zwrot tej kwoty też zamierza się starać w sądzie - zapowiedział pan Jarosław.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie