Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mój wikariat to las tropikalny i rzeki. Ksiądz Tomasz Cieniuch z diecezji kieleckiej opowiedział o wyjątkowej posłudze misyjnej w Peru

Dorota Kułaga [email protected]
- Dopiero raczkuję na misjach i jeszcze wiele mnie zaskoczy - mówi ksiądz Tomek.
- Dopiero raczkuję na misjach i jeszcze wiele mnie zaskoczy - mówi ksiądz Tomek.
Ksiądz Tomasz Cieniuch z diecezji kieleckiej opowiedział nam o wyjątkowej posłudze misyjnej w Peru. To błogosławiony trud...

Ksiądz Tomasz Cieniuch

Ksiądz Tomasz Cieniuch

Urodził się 22 czerwca 1973 roku w Lubaniu. W 1999 roku skończył Wyższe Seminarium Duchowne w Kielcach. Przez dwa lata pracował w parafii Świętego Jacka w Leszczynach, później wyjechał na Ukrainę. Potem pracował w parafii Matki Bożej Królowej Polski w Kielcach oraz w Ło-pusznie. Obecnie przebywa na misjach w Peru. Do wyjazdu przygotowywał się w Centrum Formacji Misyjnej w Warszawie, ucząc się języka hiszpańskiego, kultury i historii Ameryki Południowej. W Peru jest też inny ksiądz z diecezji kieleckiej - Grzegorz Pańczyk. Posługuje w Puerto Bermudez, w wikariacie San Ramón.

Dlaczego misje? Co zadecydowało o wyborze tej trudnej posługi?

To bardzo trudne pytanie, bo osobiste. Jako młody chłopak czytałem z pasją przygodowe książki Alfreda Szklarskiego "Przygody Tomka wśród łowców głów" i inne z tej samej serii. To był mój pierwszy kontakt z tym "światem", w którym teraz jestem. To mnie fascynowało. Potem był czas dojrzewania i podejmowania pierwszych samodzielnych decyzji. Będąc w nowicjacie u księży Marianów słuchałem opowieści ojców misjonarzy z Afryki i Brazylii. Wtedy jakoś bardziej zacząłem myśleć, jak to jest na misjach… Czas płynął, były też inne życiowe cele. Temat wrócił, gdy byłem wikariuszem w Leszczynach pod Kielcami. Poprosiłem mojego biskupa Kazimierza Ryczana o pozwolenie na wyjazd na Ukrainę. Po dwóch latach od moich święceń wyjechałem za wschodnią granicę, do diecezji kamieniecko-podolskiej. Pracowałem tam prawie pięć lat. Po powrocie do kraju, do mojej diecezji kieleckiej, myśl o wyjeździe na misje we mnie trwała. Jednak musiałem poczekać z różnych powodów. Kiedy z łaski Bożej pracowałem jako wikariusz w Łopusznie, pamiętam szczególnie jeden tydzień misyjny. Codziennie w kościele była modlitwa o powołania misyjne. W jednym momencie zrozumiałem i poczułem mocny impuls misyjnego powołania. Pojechałem z tym do biskupa Kazimierza Ryczana. Powiedziałem o chęci wyjazdu na misje. Myślałem, żeby jechać do Boliwii.

Ale do Boliwii ksiądz jednak nie trafił...

Jednak Pan Bóg chciał inaczej. Sprawy tak się poukładały, że wylądowałem w Peru. Dlaczego Peru? Dlaczego Amazonia? Dlaczego Wikariat Apostolski San José del Amazonas? Szukałem w internecie informacji i znalazłem. Co do wyboru kraju Boliwia, Ekwador, czy Peru, to nie jest tak istotne. Dla mnie bardziej istotne było i nadal jest to, że w Amazonii, a szczególnie w moim wikariacie, chronicznie brakuje księży. Sprawa jest prosta: nie ma księdza, to nie ma Eucharystii, nie ma spowiedzi świętej i sakramentu chorych. Misje są kwintesencją chrześcijańskiego powołania, wielkim aplauzem dla Pana Boga. To "błogosławiony trud".

Na czym polega księdza praca? Domyślam się, że nie chodzi tu tylko o kwestie duchowe.

Tutaj jest inny styl pracy. Jak sobie ją zorganizujesz, to pracujesz. Tu najpierw trzeba sobie dać czas na obserwację, poznawanie. Na początku trzeba być bardzo cierpliwym. Ja miałem pokusę działania od razu i trochę się sparzyłem. Bo my - księża z Polski - jesteśmy nauczeni pracować duszpastersko. Tutaj na początku trzeba duszpastersko siedzieć. To prawda, jest dużo czasu na modlitwę i czytanie książek. Jak byłem w El Estrecho, czasami ubierałem kalosze i z maczetą szedłem na tak zwaną mingę, czyli pracę społeczną. To był dobry czas na poznawanie ludzi i ich życia. Teraz jestem w Indianie, w naszym centrum wikariatu.

Na misjach w Peru był nasz obecny biskup ordynariusz Jan Piotrowski. Czy ksiądz jest w tych samych miejscach?

Pracuję w zupełnie "innym świecie". Peru jest bardzo zróżnicowane pod względem kultury i geografii. Wyróżnia się tu trzy strefy; Costa - wybrzeże, Sierra - góry i Selva - dżungla. Ksiądz biskup Jan posługiwał na wybrzeżu, niedaleko Limy. Ja natomiast jestem w dżungli. Ksiądz biskup miał z jednej strony Ocean Spokojny, z drugiej podnóża Andów. Mój wikariat, to las tropikalny i rzeki, czyli nizina Amazonki.

Biskup Piotrowski mówił mi w wywiadzie, że misje oczyszczają człowieka. Ma ksiądz podobne odczucia?

Zgadzam się z moim biskupem i dodałbym, że stawiają do pewnego pionu, bo ciągle towarzyszy myśl: "jestem tu, bo tak chce Kościół. Jestem posłany, żeby głosić Jezusa". To ciągle oczyszcza nasze motywacje. Takie powolne odzieranie ze skórki własnych poglądów, opinii, wyobrażeń o miejscu, o ludziach. To takie szukanie elementu w puzzlach, żeby pasował do większej całości. Nikt z nas - misjonarzy - nie jest na misjach, by realizować swoje zachcianki, własne plany życiowe. Chociaż po trosze tak się dzieje, bo jesteśmy ludźmi i mamy plany. Bez nich nie ma życia. Ale chodzi o to, by pozwolić panu Jezusowi, by je korygował, a jak trzeba to i zmieniał. Tak, misje oczyszczają z egoizmu i złudzeń i nieraz dziwacznych fantazji. Nikt z nas świata nie zbawi. Już to zrobił Jezus. Misjonarze mają za zadanie o tym głosić, że jest Zbawiciel świata - Jezus Chrystus.

Co najbardziej zaskoczyło, może nawet zszokowało księdza w Peru?

Szok kulturowy jest przez pierwszy rok pobytu. Ja dopiero "raczkuję" na misjach i jeszcze wiele mnie pewnie zaskoczy lub zadziwi. Jednak staram się przyjmować rzeczywistość taką, jaka jest. Na przykład odpowiedź "sí padre" czyli "tak ojcze" (tak tutaj zwracają się do księży) wcale nie oznacza "tak". Jedni tak powiedzą "nie", żeby nie urazić. Wynika to z ich historii.

Czy bieda rzeczywiście jest tam uderzająca?

Jedno z pierwszych wrażeń z Limy to bogactwo i bieda jednocześnie. Nawet nędza. Czekając na nocny autobus do Huancayo widziałem śpiących nędzarzy na chodniku. Młodych chłopaków wygrzebujących resztki jedzenia na śmietniku. Z drugiej strony świat pięknych budynków, drogich sklepów, "wypasione" komórki w rękach limeń-czyków. Jeden ogromny kontrast bogactwa i biedy. Ale tak jest na całym świecie. Inne moje wrażenie związane było z domami. Jak można mieszkać w takich "kurnych chatach"? Domy na palach. Drewniane, z dachami pokrytymi liśćmi palmowymi lub ocynkowaną blachą, która oksyduje bardzo szybko z powodu wysokiej wilgotności powietrza. Drewno jest podstawowym budulcem. Nie potrzebują wiele. Nie ocieplają domów, bo ciągle jest ciepło. Budują na palach ze względów praktycznych. Do takiego domu na palach nie wejdzie tak szybko jakaś jadowita żmija.

Jak wygląda Wasze codzienne życie? Gdzie mieszkacie? Jak się przemieszczacie?

Dzień zaczyna się o świcie, jak wschodzi słońce. Codziennie, już około czwartej nad ranem, słyszę terkot silników peke-peke. To ludzie z wiosek spływają do Indiany z tym wszystkim, co chcą sprzedać. Tam, gdzie jest światło, dzień się przedłuża. Ale normalnie około godziny 21 wszyscy w wiosce już śpią. O godzinie osiemnastej jest już ciemno. Mieszkamy blisko równika. Codzienność jest prawie taka sama. Jak nie ma co robić, to się czyta książki albo znajduje się inne zajęcie. Każdy ma jakieś obowiązki. Msza święta, modlitwa brewiarzowa, i inne. Bez modlitwy nie ma misji. Gdzie mieszkamy? Normalnie, w domu. Ale jak odwiedzamy wioski, to wtedy tam, gdzie dadzą nocleg. Najczęściej w szkole, na podłodze. Podstawowym składnikiem diety jest ryż, do tego kurczak, ryby, owoce. Ziemniaki są w pewnym sensie rarytasem, bo tu w selvie nie rosną. Mamy za to banany i jukę. Zasadniczo przemieszczamy się łodzią. To podstawowy środek transportu. Są duże barki pasażerskie, takie swoiste "arki Noego" transportują ludzi i zwierzęta. Korzystając z okazji dziękuję biskupowi kieleckiemu, księdzu Łukaszowi Zygmuntowi i ofiarodawcom z mojej diecezji, bo dzięki ich ofiarności została zakupiona łódź "San José". Przy jej pomocy będę mógł często odwiedzać rozległe wioski naszego punktu misyjnego. A jest tych wiosek ponad sześćdziesiąt. Najdalszy punkt wyprawy, to około szesnaście godzin w jedną stronę. Oby Pan Jezus wszystkim Wam wynagrodził stokrotnie!

SPRAWDŹ najświeższe wiadomości z KIELC

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie