Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Muzyka jest dobra na zdrowie

Danuta PAROL
Profesor Jerzy Woy-Wojciechowski jest także autorem poczytnych książek, popularyzujących humanizm.
Profesor Jerzy Woy-Wojciechowski jest także autorem poczytnych książek, popularyzujących humanizm. Dawid Łukasik
O sztuce leczenia, empatii, mądrego, zdrowego życia i kojących właściwościach muzyki rozmawiamy z profesorem Jerzym Woy-Wojciechowskim, wybitnym lekarzem, pisarzem i kompozytorem

Jerzy Woy-Wojciechowski

Jerzy Woy-Wojciechowski

Profesor doktor habilitowany nauk medycznych, ma 77 lat. Pochodzi z Inowrocławia. Jest absolwentem Akademii Medycznej w Warszawie. Uzyskał dwa stopnie specjalizacji z ortopedii i medycyny nuklearnej. Jako pierwszy w kraju wdrożył izotopowe badania układu kostnego. W latach 1995-2000 prezes Polskiego Komitetu UNICEFF, w czasie prezydentury Lecha Wałęsy- członek Rady Zdrowia przy Prezydencie RP. Autor setek prac naukowych, artykułów popularno-naukowych propagujących zdrowy styl życia, a także poczytnych książek "Którędy do medycyny", "Opowieści lekarza", "Śpiewający konsyliarze", czy "Jan Paweł II i medycyna". Przez wiele lat działał na rzecz środowiska lekarskiego. Dzięki jego zaangażowaniu udało się stworzyć Dom Lekarza Seniora. Ponadto pianista, kompozytor muzyki filmowej, teatralnej oraz piosenek, które wykonywali popularni artyści. Żona Alicja - filolog języka polskiego, autorka tekstów do piosenek męża. Mają trzy córki: Ewelinę, Patrycję i Dominikę.

* Ma pan wiele tytułów i osiągnięć naukowych, ale skupia się pan przede wszystkim na służbie drugiemu człowiekowi. Kto pana tego nauczył?
- Szacunek i potrzebę służenia drugiemu człowiekowi wy-niosłem z domu. Pamiętam słowa ojca mówiącego, że człowiek jest tyle wart, ile czyni dobrego dla innych. Powtarzał także, że dobry lekarz musi być dobrym człowiekiem. Lekarz to człowiek, który ma predyspozycje do dawania siebie innym. Dla lekarza nie ma taryfy ulgowej, godziny, czy minuty, w której nie byłby gotowy do pomocy chorym. Hipokrates nazwał medycynę sztuką. Teraz mówi się, że to nauka. Ja uważam, że jest jednym i drugim, ale przede wszystkim jest sztuką leczenia. Bo dobry lekarz to ten, który to rozumie i działa dla dobra pacjenta. Tego zawodu nie można wykonywać źle. Zły lekarz wyrządza drugiemu człowiekowi szkodę, bo niszczy jego zdrowie.

* Lekarz powinien również zapobiegać chorobom?
- Jak najbardziej. Zadaniem lekarza - równie ważnym jak leczenie - jest profilaktyka. U nas 80 proc. środków wydaje się na leczenie już zaistniałych chorób. To zła proporcja. Uważam, że promocja zdrowia i profilaktyka opłacają się bardziej niż mnożenie szpitalnych łóżek.

* A jak ocenia pan młode pokolenie lekarzy?
- Uważam, że z tym zawodem dzieje się źle. Coraz częściej lekarz traci człowieka, widzi tylko przypadek choroby. W postępowaniu diagnostycznym i terapeutycznym niezbędna jest nowoczesna medycyna. Ale jakże często widzimy, że przepisywane tabletki czy zastrzyki bez dobrego, serdecznego słowa są mniej skuteczne.

* Propaguje pan wiedzę na temat zdrowia, profilaktyki chorób, jak również zdrowego stylu życia.
- Uważam, że nasze zdrowie tylko w 15 proc. zależy od służby medycznej. Za 10-15 proc. odpowiadają geny, kolejne 10 proc. to wpływ środowiska, ale aż 50 proc. zależy od nas samych, naszego stylu życia, aktywności fizycznej i psychicznej oraz diety.

* A jaką pan ma receptę na zachowanie dobrej kondycji fizycznej i psychicznej?
- Radzę, aby nie opuszczała nas pogoda ducha, życzliwość i serdeczność wobec ludzi. Uśmiech, którego nam często brakuje, pomaga w kontaktach międzyludzkich. Niezmiernie ważny jest sposób odżywiania. W naszym domu od 30 lat stosujemy kuchnię śródziemnomorską, jadamy dużo warzyw i owoców, używamy mało soli. Moja żona Alicja to prawdziwa mistrzyni. Gotuje bardzo smacznie i zdrowo, chwalą ją nasi znajomi i chętnie korzystają z jej przepisów kulinarnych. Przyznaję, że w młodości dużo paliłem, zwłaszcza w okresie pracy z prof. Adamem Grucą. Na szczęście rzuciłem papierosy i od 40 lat nie palę.

* Pana aktywność nie ogranicza się jedynie do spraw ściśle medycznych. Jest pan również kompozytorem muzyki filmowej i teatralnej, a także ponad 200 piosenek. Czy muzyka pomaga panu w utrzymaniu doskonałej kondycji fizycznej i psychicznej?
- Tak i to w dużym stopniu. Muzyka łagodzi obyczaje, dzięki niej stajemy się lepsi, pogodniejsi. Tradycje rodzinne sprawiły, że zostałem lekarzem, ale w naszym domu często rozbrzmiewała muzyka. Wieczorami słuchaliśmy gry na forte-pianie mamy. Ta atmosfera sprawiła, że w dzieciństwie marzy-łem o zostaniu lekarzem okrętowym i muzykiem. Po ukończeniu liceum i średniej szkoły muzycznej dostałem się na studia medyczne.

* Myślał pan również o studiach muzycznych?
- Co prawda nie dostałem się na muzykologię, ale z muzy-ką nie zerwałem. Jeszcze w czasie studiów medycznych utworzyłem żeński i męski kwartet rewelersów Cztery Szmery, z którego w 1951 roku wyłonił się Teatrzyk Piosenki Lekarskiej "Eskulap", a ja nadal myślałem o studiach muzycznych. Po uzyskaniu doktoratu w 1967 roku podjąłem prywatne studia z harmonii i teorii kompozycji w klasie prof. Macieja Zalewskiego w Wyższej Szkole Muzycznej w Warszawie.

* Pana piosenki zdobyły dużą popularność. Są też wykonywane przez znanych artystów.
- To mnie bardzo cieszy. Uwierzyłem w siebie, kiedy moje "Kormorany" śpiewane przez Piotra Szczepanika zdobyły tak dużą popularność. Tematy poszczególnych piosenek brałem z codziennego życia. "Orzeszki w czeladzie" śpiewane przez Renę Rolską powstały wtedy, kiedy orzeszki były sprzedawane tylko spod lady. Dla Waldemara Koconia napisałem "Wyznania najcichsze". To od tej piosenki zaczynały się jego audycje radiowe w Chicago. Piosenki nawiązywały także do popularnych akcji profilaktycznych. Taki charakter miała "Tylko nie pal" śpiewana przez Marylę Rodowicz. O piosenkach mógłbym mówić godzinami, każda ma swoją historię. Ale są takie, które darzę szczególnym sentymentem. Do nich należy pieśń "Tylko On" ("Wśród licznych dróg człowieczych"), za którą otrzymałem nagrodę z rąk kardynała Karola Wojtyły. Ulubioną piosenką słynnego tenora włoskiego Jose Carrerasa jest moja kompozycja "Senza ritorno" ("Jeśli kochasz, to bez powrotu"), którą artysta wykonuje z towarzyszeniem filharmoników wiedeńskich. Jose jest wspaniałym, ciepłym człowiekiem, od lat zaprzyjaźnionym z naszą rodziną.

* Jak wśród tylu zajęć znajduje pan miejsce dla rodziny?
- Rodzina jest dla mnie bardzo ważna. Mam wspaniałą żonę Alicję, która wspiera mnie i pisze teksty piosenek dla dzieci. Wychowaliśmy trzy dorodne córki, z których jesteśmy bardzo dumni. Można powiedzieć, że jestem szczęśliwym, spełnionym człowiekiem.

* Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie