Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Najstarszy organista w Polsce gra w Świętokrzyskiem! - przeczytaj jego niezwykłą historię

Luiza BURAS-SOKÓŁ [email protected]
Łukasz Zarzycki
Stanisław Jaros ma 86 lat i jest jednym z najstarszych organistów w Polsce, leczy ziołami i…niczym młodzieniaszek jeździ na motocyklu. Stary, drewniany kościółek w Chomentowie w powiecie jędrzejowskim, ciszę przecina syk i świst, a po chwili rozlega się melodia. Na klawiszach 600-letnich organów piszczałkowych palce Stanisława Jarosa.

Czytaj też Najstarszy organista w Polsce gra w Świętokrzyskiem! Zobacz niezwykłe zdjęcia

I tak co niedziela od ponad 60 lat. Organista na co dzień mieszka w Grabowcu, w gminie Chmielnik w powiecie kieleckim. Dziesięć kilometrów, które jego rodzinną miejscowość dzielą od Chomentowa pokonuje na 40-letniej "wuesce". - Mam też rower Olimp z 1950 roku - pokazuje nienagannie utrzymany pojazd.

Zaprasza do domu, w którym pachnie ziołami, częstuje wyjątkową herbatą, jakiej nie znajdziemy w żadnym sklepie zielarskim. Ma lekko cierpki smak, ale doskonale gasi pragnienie. - Owoc głogu, dzika róża, kwiat poziomki i herbata - wymienia składniki przyrządzonej przez siebie mieszanki. Jest skromny, małomówny. Ożywia się dopiero, gdy mówi o swoich pasjach.

MUZYKA

Urodził się w 1926 roku w Grabowcu. - W czasie wojny pół roku spędziłem w okopach, spotykałem się z partyzantką. Ale od małego lubiłem muzykę. Grałem na skrzypcach, na organce, pracowałem w lesie i w ten sposób umilałem sobie czas. Skończyłem cztery klasy liceum imienia Jana Śniadeckiego w Kielcach. Pamiętam wszystko, dyrektorem był wtedy Czapla, historii uczył Sikorski, geografii Urban, polonistką była Milton - wylicza bez zająknięcia 86-letni organista. - Potem rozpocząłem naukę u organisty w Piotrkowicach, w Sycowie u Juliana Jarocha robiłem harmonię - opowiada.

Jako organista pracował w kilkudziesięciu parafiach, głównie na zastępstwie. - W Chmielniku, Lisowie, Pierzchnicy, Piotrkowicach, Drugni, Potoku, Kijach, Korytnicy, Brzegach, Sobkowie, Chęcinach - wymienia i zaznacza, że nie jest to nawet połowa miejsc, w których grał. - W kieleckiej katedrze też grałem, zastępowałem Jerzego Rosińskiego (zasłużony kompozytor muzyki organowej, wieloletni dyrygent Chóru Katedralnego - przyp. red.) - wspomina z uśmiechem pan Stanisław. W 1951 roku trafił do miejsca, o którym nawet nie przypuszczał, że stanie się tak ważną częścią jego życia - do parafii pod wezwaniem świętej Marii Magdaleny w Chomentowie. Gra tu do dziś.

Z Grabowca jedziemy do Chomentowa. Po drodze las. - Każde drzewo tu znam. W 1940 roku je sadziliśmy. A do kościoła na motocyklu jeżdżę na skróty, jakieś pół kilometra się oszczędza - mówi w zamyśleniu organista.

Na miejscu od razu widać, że niezwykły drewniany kościółek z pierwszej połowy XIV wieku to drugi dom Stanisława Jarosa, może nawet tak ważny, jak ten rodzinny, w Grabowcu. Zna tu każdy kąt. A na chórze jego instrument. - Od 1950 roku organy nie były strojone, tyle, co ja koło nich zrobię - mówi trochę jakby przepraszająco i zaczyna grać.

Kiedyś przyjeżdżał codziennie, teraz tylko w niedziele i na uroczystości - śluby, pogrzeby, chrzciny. Dlaczego wciąż to robi, skoro z racji wieku mógłby spokojnie siedzieć w domu? - Przykrzyłoby mi się - przyznaje z lekkim uśmiechem.

Poza tym muzyka jest jego wielkim hobby. - Jak trzeba to zagram wszystko, z nutami i bez nut. Choć przez zator straciłem jedno oko, nie używam okularów nawet do czytania. Nie widzę w nich - stwierdza krótko. Zresztą do grania oczy nie są mu potrzebne. Palce i tak doskonale znają klawisze.

ZIOŁA

- O zielarstwie słyszałem jeszcze od dziadka, ale wszystkiego zacząłem się uczyć dopiero z poradnika ojca Klimuszki. W Polsce jest ponad dwa tysiące ziół, żeby skutecznie leczyć trzeba znać około sto, ja znam osiemdziesiąt - przyznaje pan Stanisław. To wystarczyło, żeby w tak lubianym przez niego poradniku zielarstwa wychwycić dwa błędy.

Składniki do swoich mikstur zbiera w okolicy. - O tej porze roku jest już miłek wiosenny dobry na serce, piołun, tysiącznik, później pojawia się naparstnica i fiołek wonny. Pamiętam, jak ojciec wrócił z wojny 1920 roku i dostał żółtaczki. Spotkał kolegę i mu się pożalił, że choruje, a ten kazał mu przyjść do siebie i podał coś do picia. Niby szklanka czystej wody, a ojciec wyzdrowiał. Nawet nie zapytał, co to było. Ja bym się zainteresował… - wspomina organista i opowiada historię swojego znajomego. - Miał raka gardła i poprosił mnie o pomoc. Zrobiłem mieszankę ziół, potrzebny był grzyb, który rośnie w nocy, a o wschodzie słońca ginie. Znajomy wyszedł z choroby, może dzięki ziołom - zastanawia się Stanisław Jaros. - Innemu też zrobiłem mieszankę, pił ją, ale równocześnie brał leki. Gdy wyzdrowiał, pytam go, co mu pomogło, a on mówi, że i to, i to - śmieje się sympatyczny organista. - Ale on już nie żyje. Na starość nie ma lekarstwa. Ani na śmierć - zamyśla się.

PLANY

Obok starego kościółka w Chomentowie dzięki pomocy parafian stanęła nowa świątynia, w której wkrótce zaczną odbywać się nabożeństwa. Tymczasem zabytek wymaga remontu. - Potrzeba tu zainteresowania ze strony kogoś, kto mógłby pomóc odnowić kościół. Szkoda, żeby poszedł w zapomnienie - mówi proboszcz parafii pod wezwaniem świętej Marii Magdaleny, ksiądz Tadeusz Domagała. Co stanie się z organistą, który od 60 lat zasiada przy wiekowych organach?

- Byłem przy sześciu proboszczach tej parafii. To piękna praca, ale chyba już czas przejść na emeryturę - stwierdza Stanisław Jaros.

- Na emeryturę? Pan Stanisław ma tu pracę dopóty, dopóki Pan Bóg nie odwoła go ze stanowiska - kończy proboszcz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie