Czytaj też Najstarszy organista w Polsce gra w Świętokrzyskiem! Zobacz niezwykłe zdjęcia
I tak co niedziela od ponad 60 lat. Organista na co dzień mieszka w Grabowcu, w gminie Chmielnik w powiecie kieleckim. Dziesięć kilometrów, które jego rodzinną miejscowość dzielą od Chomentowa pokonuje na 40-letniej "wuesce". - Mam też rower Olimp z 1950 roku - pokazuje nienagannie utrzymany pojazd.
Zaprasza do domu, w którym pachnie ziołami, częstuje wyjątkową herbatą, jakiej nie znajdziemy w żadnym sklepie zielarskim. Ma lekko cierpki smak, ale doskonale gasi pragnienie. - Owoc głogu, dzika róża, kwiat poziomki i herbata - wymienia składniki przyrządzonej przez siebie mieszanki. Jest skromny, małomówny. Ożywia się dopiero, gdy mówi o swoich pasjach.
MUZYKA
Urodził się w 1926 roku w Grabowcu. - W czasie wojny pół roku spędziłem w okopach, spotykałem się z partyzantką. Ale od małego lubiłem muzykę. Grałem na skrzypcach, na organce, pracowałem w lesie i w ten sposób umilałem sobie czas. Skończyłem cztery klasy liceum imienia Jana Śniadeckiego w Kielcach. Pamiętam wszystko, dyrektorem był wtedy Czapla, historii uczył Sikorski, geografii Urban, polonistką była Milton - wylicza bez zająknięcia 86-letni organista. - Potem rozpocząłem naukę u organisty w Piotrkowicach, w Sycowie u Juliana Jarocha robiłem harmonię - opowiada.
Jako organista pracował w kilkudziesięciu parafiach, głównie na zastępstwie. - W Chmielniku, Lisowie, Pierzchnicy, Piotrkowicach, Drugni, Potoku, Kijach, Korytnicy, Brzegach, Sobkowie, Chęcinach - wymienia i zaznacza, że nie jest to nawet połowa miejsc, w których grał. - W kieleckiej katedrze też grałem, zastępowałem Jerzego Rosińskiego (zasłużony kompozytor muzyki organowej, wieloletni dyrygent Chóru Katedralnego - przyp. red.) - wspomina z uśmiechem pan Stanisław. W 1951 roku trafił do miejsca, o którym nawet nie przypuszczał, że stanie się tak ważną częścią jego życia - do parafii pod wezwaniem świętej Marii Magdaleny w Chomentowie. Gra tu do dziś.
Z Grabowca jedziemy do Chomentowa. Po drodze las. - Każde drzewo tu znam. W 1940 roku je sadziliśmy. A do kościoła na motocyklu jeżdżę na skróty, jakieś pół kilometra się oszczędza - mówi w zamyśleniu organista.
Na miejscu od razu widać, że niezwykły drewniany kościółek z pierwszej połowy XIV wieku to drugi dom Stanisława Jarosa, może nawet tak ważny, jak ten rodzinny, w Grabowcu. Zna tu każdy kąt. A na chórze jego instrument. - Od 1950 roku organy nie były strojone, tyle, co ja koło nich zrobię - mówi trochę jakby przepraszająco i zaczyna grać.
Kiedyś przyjeżdżał codziennie, teraz tylko w niedziele i na uroczystości - śluby, pogrzeby, chrzciny. Dlaczego wciąż to robi, skoro z racji wieku mógłby spokojnie siedzieć w domu? - Przykrzyłoby mi się - przyznaje z lekkim uśmiechem.
Poza tym muzyka jest jego wielkim hobby. - Jak trzeba to zagram wszystko, z nutami i bez nut. Choć przez zator straciłem jedno oko, nie używam okularów nawet do czytania. Nie widzę w nich - stwierdza krótko. Zresztą do grania oczy nie są mu potrzebne. Palce i tak doskonale znają klawisze.
ZIOŁA
- O zielarstwie słyszałem jeszcze od dziadka, ale wszystkiego zacząłem się uczyć dopiero z poradnika ojca Klimuszki. W Polsce jest ponad dwa tysiące ziół, żeby skutecznie leczyć trzeba znać około sto, ja znam osiemdziesiąt - przyznaje pan Stanisław. To wystarczyło, żeby w tak lubianym przez niego poradniku zielarstwa wychwycić dwa błędy.
Składniki do swoich mikstur zbiera w okolicy. - O tej porze roku jest już miłek wiosenny dobry na serce, piołun, tysiącznik, później pojawia się naparstnica i fiołek wonny. Pamiętam, jak ojciec wrócił z wojny 1920 roku i dostał żółtaczki. Spotkał kolegę i mu się pożalił, że choruje, a ten kazał mu przyjść do siebie i podał coś do picia. Niby szklanka czystej wody, a ojciec wyzdrowiał. Nawet nie zapytał, co to było. Ja bym się zainteresował… - wspomina organista i opowiada historię swojego znajomego. - Miał raka gardła i poprosił mnie o pomoc. Zrobiłem mieszankę ziół, potrzebny był grzyb, który rośnie w nocy, a o wschodzie słońca ginie. Znajomy wyszedł z choroby, może dzięki ziołom - zastanawia się Stanisław Jaros. - Innemu też zrobiłem mieszankę, pił ją, ale równocześnie brał leki. Gdy wyzdrowiał, pytam go, co mu pomogło, a on mówi, że i to, i to - śmieje się sympatyczny organista. - Ale on już nie żyje. Na starość nie ma lekarstwa. Ani na śmierć - zamyśla się.
PLANY
Obok starego kościółka w Chomentowie dzięki pomocy parafian stanęła nowa świątynia, w której wkrótce zaczną odbywać się nabożeństwa. Tymczasem zabytek wymaga remontu. - Potrzeba tu zainteresowania ze strony kogoś, kto mógłby pomóc odnowić kościół. Szkoda, żeby poszedł w zapomnienie - mówi proboszcz parafii pod wezwaniem świętej Marii Magdaleny, ksiądz Tadeusz Domagała. Co stanie się z organistą, który od 60 lat zasiada przy wiekowych organach?
- Byłem przy sześciu proboszczach tej parafii. To piękna praca, ale chyba już czas przejść na emeryturę - stwierdza Stanisław Jaros.
- Na emeryturę? Pan Stanisław ma tu pracę dopóty, dopóki Pan Bóg nie odwoła go ze stanowiska - kończy proboszcz.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?