MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nasza lalka potrafi wszystko

Redakcja

Nie kryłam zdziwienia, gdy Katarzyna Orzeszek bez ogródek powiedziała mi: - To jest praca fizyczna - musimy klęczeć, czasami leżeć, a przy tym trzymać w dłoniach kilka kilogramów. Po chwili uspokoiła mnie, że jest jeszcze coś, o czym koniecznie trzeba wspomnieć - cała magia lalkowego teatru, której jednym zdaniem opisać się nie da.

Ile to już lat na scenie? Pani Kasia bez zastanowienia mówi, że czterdzieści siedem. Jest najdłuższą stażem aktorką w kieleckim "Kubusiu", któremu wybiło właśnie pięćdziesiąt lat. Można więc powiedzieć, że była z nim właściwie od samego początku. Razem dorastali, razem podróżowali, cieszyli się i ponosili klęski. Do dziś pozostali młodzi i pełni werwy. Bo są takie miejsca, w których czas się zatrzymał, za nic ma mijające po sobie w szaleńczym pośpiechu dni i miesiące. - Aktor to takie zawirowane dziecko - pani Katarzyna patrzy na mnie porozumiewawczo.

Starszy referent śniadaniowy

Marzyła o tym, aby sprzedawać książki. Uwielbiała szelest przerzucanych kartek i zapach papieru. Ale marzenia rozminęły się z rzeczywistością. Owszem, trafiła do księgarni, ale nie było jej dane stanąć za ladą i sprzedawać ludziom książki. Nie doczekała się tego zaszczytu.

- Byłam starszym referentem śniadaniowym - śmieje się pani Kasia. Ów starszy referent, co to miał za zadanie: przynieś, wynieś, pozamiataj, po pracy biegł do kieleckiego Wojewódzkiego Domu Kultury i bawił się w teatr.

- Działał tam wspaniały teatr amatorski. Zagrałam Ksantypę u Morsztyna i traf chciał, że na premierze była pani Irena Byrska, która wraz z mężem Tadeuszem prowadziła w Kielcach studio aktorskie. Przyszła do mnie po spektaklu i powiedziała: "Dziecko biorę cię" - wspomina Katarzyna Orzeszek. Ale były to ostatnie dni studia w Kielcach i Byrscy rychło przenieśli się do Poznania. Wbrew pozorom nie był to jednak koniec, ale dopiero początek przygody pani Kasi z teatrem, bowiem w Wojewódzkim Domu Kultury zetknęła się ze Stefanem Karskim - późniejszym założycielem i pierwszym dyrektorem Teatru Lalkowego "Kubuś".

- Pan Stefan prowadził tam amatorski teatr, obok działał pan Derewlanko, który kierował grupą lalkarzy. Pamiętam, że wystawiali oni wówczas "Awanturę w Pacynkowie". Wtedy po raz pierwszy zetknęła się z lalkami.

Przyszedł rok 1955 - rozpoczął działalność Objazdowy Teatr Lalki i Aktora "Kubuś". Cztery lata później do zespołu trafiła młoda aktorka-amatorka, która postanowiła rzucić pracę w księgarni i zostać lalkarzem. I dziś jest aktorką o najdłuższym stażu w kieleckim "Kubusiu".

- Gdy trafiłam do "Kubusia", to za całą administrację starczała księgowa - pani Marysia, która zajmowała jedno biurko w pokoiku w magistracie przy Rynku - dodaje Katarzyna Orzeszek. - Tam właśnie składałam papiery. Były jeszcze niewielka salka i estrada przy filharmonii.

Bilet za jabłuszko

Teatr, jak sama nazwa mówi, był objazdowy. I rzeczywiście jeździł po całej Polsce, dając przedstawienia w dużych miastach i maleńkich, zapomnianych przez wszystkich wsiach. Czasami aktorzy jednego dnia wystawiali po sześć spektakli. Ciągle w podróży, ciągle na walizkach, czy to siarczysty mróz, czy deszcz. Bo dzieci czekają...

- Wyjechaliśmy do Krynicy Górskiej. To było siódme, a może nawet ósme przedstawienie. Wsiadamy w autobus, jedziemy do Piwnicznej z nieśmiałą nadzieją, że jest już tak późno, że może dzieciaki zrezygnowały i poszły do domu. Podjeżdżamy przed remizę strażacką, wokół cisza, aż tu nagle z budynku wybiegają oszalałe z radości maluchy, wnoszą dekoracje, pomagają nam w przygotowaniach - Katarzyna Orzeszek uśmiecha się do swoich wspomnień. - Innym razem przyjeżdżamy do jakiejś wsi, w której mamy wystąpić w Klubie "Ruchu". Przybiega do nas sołtys i prosi, abyśmy poczekali dwie godziny, bo ludzie są w polu. Więc czekamy cierpliwie. A potem dzieciaki, których nie stać na bilet, wchodzą za jabłuszka. I jak tu ich nie wpuścić.

Grali w różnych miejscach - w salach gimnastycznych, gdzie zamiast kurtyny był zwykły parawan, w ciasnych remizach i wiejskich świetlicach. Bez względu na to, gdzie się znaleźli, zawsze starali się robić teatr, tchnąć w banalne pomieszczenie trochę magii. Nie było to łatwe, ale zazwyczaj udawało się.

Pani Kasia mówi bez ogródek: - To jest praca fizyczna - musimy klęczeć, czasami leżeć, a przy tym trzymać w dłoniach kilkukilogramową lalkę.

A przy tym jeszcze trzeba pamiętać o tym, że jest się maleńkim trybikiem machiny, która nazywa się spektakl.

- Lalka potrafi wszystko i to jest tak fascynujące w naszym teatrze - zdradza Katarzyna Orzeszek. - Ktoś zaprojektował lalkę, ktoś inny ją wykonał, a aktor musi przenieść na ten kawałek materii to, co czuje, ożywić ją, zaczarować za jej pomocą publiczność.

Pani Katarzyna chowa w sercu wiele takich chwil, gdy była absolutnie pewna, że udało jej się tchnąć życie w kawałek drewna. Była niczym sztukmistrz, który każe widzom widzieć to, co ona chce. Weźmy na przykład graną przed laty sztukę "Grymasela", w której lalki miały kształt zwykłych klocków bez twarzy. - A gdy potem rozmawiałam z dziećmi, to mówiły mi, że najbardziej podobały im się oczy Grymaseli - śmieje się pani Kasia.

Każdy ma swojego Prosiaczka

Aktorzy kochają lalki, one są jak ich dzieci, które darzy się bezwarunkową miłością. Czasami te dzieci płatają figle, wymykają się, są krnąbrne i złośliwe. Czasami ma się ochotę dać im klapsa, bo jakoś z tym dzieckiem nie można się dogadać.

- Każdy ma swojego prosiaczka - mówi z szelmowskim błyskiem w oku Katarzyna Orzeszek, a gdy widzi moje pytające spojrzenie, wyjaśnia. Otóż grała kiedyś w "Kubusiu Puchatku" rolę Prosiaczka.

- Od początku nie podobała mi się interpretacja zaproponowana przez reżysera, nie chciałam tej roli, próbowałam i płakałam. Całe morze łez wylałam podczas pracy nad tym spektaklem, aż w końcu doszłam do wniosku, że każdy musi się kiedyś potknąć i natrafić na swojego Prosiaczka. To powiedzonko weszło już na stałe do naszego teatralnego słowniczka - wspomina Katarzyna Orzeszek i szybciutko dodaje, że Prosiaczka też w końcu pokochała. Może trwało to nieco dłużej niż w przypadku innych lalek, ale jednak...

Pani Katarzyna mówi, że choć kocha swoją prace, to po raz drugi nie zostałaby aktorką: - Już się spełniłam, poznałam teatr, zaspokoiłam swoją ciekawość. Teraz chciałabym podróżować, pisać wiersze.

A z tymi wierszami to jest tak, że pisze je już od dawna. Tyle że do szuflady. Kiedyś napisała pięknie o "puszystej przyjaciółce" - kurtynie: "Aktorzy/ zatracamy się i spalamy/ bez płomieni/ Wierząc, że/ gdy zapadniesz/ otulisz nasze/ zmęczenie".

Czemu akurat o kurtynie, skoro w teatrze jest tyle innych ciekawych rzeczy? - Kiedyś spytałam ośmioletniego chłopca, co według niego jest najciekawsze w teatrze. I wie pani co mi odpowiedział? Stwierdził, że kurtyna, bo nikt nie wie, co za nią będzie - uśmiecha się Katarzyna Orzeszek.

Kilka ważnych dat

1955 - teatralno-estradowy zespół rozpoczyna działalność jako stowarzyszenie pod nazwą Objazdowy Teatr Lalki i Aktora "Kubuś".
1965 - nadanie teatrowi rangi Teatru Państwowego.
1973 - decyzją Prezydium Miejskiej Rady Narodowej teatr otrzymuje salę byłej restauracji "Europa" przy ulicy Dużej.
1983 - początek prac nad opracowaniem dokumentacji technicznej powiększenia i modernizacji sali prób.
1992 - uroczyste otwarcie adaptowanego na potrzeby teatru budynku przy ulicy Dużej 9.
1999 - teatr z instytucji państwowej staje się placówką miejską.

Jak to było na początku, czyli aspołeczny Królik

Dziecięcy teatrzyk, zrodzony z poezji życia - tak "Kubusia" nazywał jego założyciel i wieloletni dyrektor Stefan Karski. Teatr był kontynuatorem powstałego w 1950 roku zespołu, z którego wyłonił się Amatorski Teatr Lalek, działający w Wojewódzkim Domu Kultury. Jego aktorzy byli w większości uczniami i profesorami Państwowej Szkoły Muzycznej w Kielcach. Przez długie lata "Kubuś" nie miał własnej siedziby, gościnnie występował w Wojewódzkim Domu Kultury, ale grał przede wszystkim w objeździe. Otrzymywał symboliczną subwencję - roczna dotacja w wysokości tysiąca złotych była odpowiednikiem bardzo lichej pensji. Trzon zespołu aktorskiego tworzyli między innymi: Anna Zawilińska, Stefan Karski i Zdzisław Wenus. Oficjalną działalność teatru inaugurowała premiera "Zająca Chwalipięty" Sergiusza Michałkowa. Przedstawienie reżyserował Stefan Karski, lalki wykonał Stefan Derewlanko, muzykę skomponował znany w Kielcach adwokat i pisarz Świętosław Krawczyński. Pierwsza w historii "Kubusia" recenzja tak komentuje to wydarzenie: "Teatr Lalek wybrał »na pierwszy ogień« przemiłą i pouczającą bajkę Sergiusza Michałkowa. Wybór był trafny - choćby z tego względu, że »bajka« ta nie wymaga zbyt wielkiej ilości aktorów - lalek, że jest prosta i zrozumiała, a posiada głębszy sens społeczny. Jest to historia o zajączku, trochę aspołecznym typie, który zabiera - po prostu kradnie myśliwemu strzelbę i w następstwie terroryzuje cały las - w danym wypadku lisicę i wilka. »Eksmituje« lisicę z jej mieszkania - a co najgorsze, odrywa się od swej zajęczej społeczności. W zarozumiałości swojej nie chce żyć wspólnie i bronić swoich współbraci zajączków". (z wydawnictwa jubileuszowego Teatru "Kubuś")

Kilka ważnych nazwisk i liczb

Dyrektorzy teatru: Stefan Karski (1955-1973), Wanda Szplit (1973-7194), Tomasz Stecewicz ( 1974-1977), Ryszard Barański (1977-1981), Irena Dragan (od 1981 roku).
Najdłużej pracujący i wciąż występujący w teatrze aktorzy: Katarzyna Orzeszek (47 lat pracy), Ryszard Barański (47 lat pracy), Leszek Barymów (42 lata pracy), Jolanta Kusztal (34 lata pracy), Maria Skorodzień (32 lata pracy).
Liczby: premier od początku istnienia teatru - 167, zagranych spektakli - 21.212, widzów - dokładnie 4.779.933.
Sztuki najdłużej pozostające w repertuarze, grane do tej pory: "O straszliwym smoku i dzielnym szewczyku, prześlicznej królewnie i królu Gwoździku" (premiera w 1981 roku), "Mały Tygrys Pietrek" (premiera w 1988 roku), "Baśń o rycerzu Gotfrydzie" (premiera w 1986 roku), "Baśń o Emilianie" (premiera w 1987 roku), "Pinokio" (premiera w 1991 roku)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie