- Znałem tego zabitego chłopaka. Pracowałem z nim, ale gdy wynosiłem go wtedy z mieszkania, miał tak zmasakrowaną twarz, że go nie poznałem - mówił w piątek w sądzie 28-latek, który zasiada na ławie oskarżonych pod zarzutem pomocy w zacieraniu śladów zbrodni.
Proces dotyczy wydarzeń z czerwca 2010 roku. Głównym oskarżonym jest 38-letni mieszkaniec Warszawy. Prokurator zarzuca mu, że wraz z 36-latkiem i 25-letnią koleżanką w mieszkaniu w Skarżysku skopali i skatowali 31-letniego mężczyznę - mieszkańca Skarżyska-Kamiennej. Jak wynika ze śledztwa, 31-latek trafił do mieszania przez przypadek. Funkcjonariusze ustalili, że konającego 31-latka na klatkę schodową z mieszkania wynieśli dwaj mieszkańcy Skarżyska: 28- i 31-latek. Oni dwaj i 25-letnia dziewczyna głównego oskarżonego usłyszeli zarzut zacierania śladów zbrodni. Skatowany mężczyzna po miesiącu zmarł w szpitalu. 38- i 36-latek przyznają się do winy.
"NIE ZABIŁAM"
Do zarzucanego czynu nie przyznaje się za to 25-latka, która do mieszkania miała przyprowadzić 31-letniego mężczyznę. W piątek w Sądzie Okręgowym w Kielcach, gdzie toczy się proces, oskarżona podtrzymała wyjaśnienia, jakie składała w trakcie śledztwa. Sędzia Renata Broda, przewodnicząca składu sędziowskiego w tym procesie przytoczyła słowa kobiety, gdyż ta odmówiła odpowiedzi na pytania.
- Nikogo nie zabiłam. Tego wieczora byłam pijana. Pamiętam tylko, że pojechaliśmy do Skarżyska na dyskotekę, najpierw w mieszkaniu dziewczyny głównego oskarżonego ja i mój partner, 36-latek piliśmy alkohol, a następnie poszliśmy na dyskotekę. Tam też był alkohol - czytała słowa 25-latki sędzia Renata Broda.
- Z lokalu wyszliśmy nad ranem. Pamiętam, że poszłam do taksówki i czekałam na nich, ale długo nie przychodzili, więc wyszłam z taksówki i zaczęłam iść przed siebie. Nie znam Skarżyska i w pewnej chwili zorientowałam się, że nie wiem, gdzie jestem. Poprosiłam o pomoc jakiegoś chłopaka, zaproponował, że pomoże mi znaleźć drogę. Poszliśmy do mieszkania 25-latki, ten chłopak wszedł ze mną do środka. Nie wiem, co było później, nie pamiętam, żebym kogoś kopała czy na niego pluła. Poszłam spać, a później wróciłam do Radomia - odczytywała dalej wyjaśnienia oskarżonej sędzia.
NIE ROZPOZNAŁ…
W piątek przed sądem wyjaśnienia składali także dwaj mieszkańcy Skarżyska - Kamiennej, których prokurator oskarża o to, że pomagali w zacieraniu śladów zabójstwa. Obaj chcą dobrowolnie poddać się karze. Jeden z oskarżonych: 31-latek tłumaczył w sądzie, że został przez swoją byłą dziewczynę poproszony o pomoc w wyniesieniu z mieszkania leżącego tam człowieka.
- Powiedzieli mi, że jest pijany, a oni chcą wyjść z mieszkania i nie wiedzą, co z nim zrobić. Nie widziałem, że był pobity. W przedpokoju, gdzie ten mężczyzna leżał, było ciemno - tłumaczył 31-latek.
Więcej szczegółów pamiętał za to młodszy z oskarżonych, 28-latek.
- Widziałem obitą i spuchniętą twarz tego chłopaka. Z ust ciekła mu krew. Dopiero kilka dni później dowiedziałem się, że to był 31-latek. Znałem go, bo razem kiedyś pracowaliśmy. Wtedy go nie poznałem, tak był obity. To z mojej inicjatywy wynieśliśmy go na dziesiąte piętro wieżowca. Nie myślałem, żeby go ułożyć w miejscu, gdzie ktoś będzie mógł go znaleźć. Naprawdę nie wiedziałem, że to, iż wyniesiemy go z mieszkania, spowoduje, że ten mężczyzna umrze - tłumaczył sądowi i ojcu nieżyjącego 31-latka, który w procesie występuje jako oskarżyciel posiłkowy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?