Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie udało się uratować Dominiki. Podajemy kolejne informacje

Iwona Rojek
Jak udało nam się ustalić - w czwartek około 10 nagle zatrzymaniu uległo krążenie, nie pomogła reanimacja, w nocy z czwartku na piątek zmarła 17-letnia Dominika Kitlińska.

Do szpitala w Paryżu Dominika chorująca na samoistne nadciśnienie płucne wyjechała razem z mamą 27 września. Mimo, że wcześniej, w lipcu odbyła konsultację medyczną w Wiedniu i tam w renomowanej klinice była zakwalifikowana do pilnego przeszczepu, to w ostatniej chwili mama zmieniła zdanie i zdecydowała się pojechać z córką do Paryża.

Kłopoty rozpoczęły się już podczas samego transportu, dziewczynka w ciężkim stanie była przewożona do Francji samochodem osobowym, w Niemczech straciła przytomność, w domu osoby, u której się zatrzymała nie było aparatury z tlenem, mimo, że miała być. Stamtąd udało się już załatwić karetkę i wycieńczona dotarła do Paryża. Ze szczątkowych informacji, jakie otrzymywaliśmy wynikało, że w ciągu tych kilkunastu dni przeprowadzano badania, lekarze nie było zdecydowani czy wykonają przeszczep u siebie - w Paryżu, czy też kielczanka zostanie odesłana do Polski i będzie musiała jechać do Austrii, gdzie znajduje się klinika, która słynie z wykonywania przeszczepów płuc i serca.

Zresztą przed wyjazdem nasza redakcja (która od 8 lat wspomagała Dominikę i jej mamę, wspomagaliśmy też zbiórkę na operację przeszczepu) konsultowała się z profesorem Wojciechem Rowińskim, krajowym konsultantem do spraw transplantologii i zdecydowanie rekomendował on wyjazd na przeszczep do Wiednia.

Mama Dominiki pod namową pewnych ludzi zdecydowała się pojechać do Paryża.

Z tego, co udało nam się dowiedzieć stan dziewczynki we Francji na tyle się pogorszył, że w końcu zdecydowano się wykonać przeszczep płuc i serca na miejscu. Dominika w środę była położona w sterylnej sali - takiej, w której pacjenci przygotowywani są do przeszczepów, kiedy nagle w czwartek o godzinie 10 rano jej serce przestało bić. Podjęto szybką reanimację, przez 15 minut nie odzyskiwała przytomności, była niedotleniona, nastąpiła śmierć mózgu, ale potem została podłączona do aparatury. W nocy zmarła.

Nie wiemy czy znaleziono dla dziewczynki dawcę organów, czy dopiero musiałaby na nie czekać i kto podjął decyzję o odłączeniu aparatury.

W rozpaczy pozostali wszyscy ci, którzy znali Dominikę, pomagali jej, byli z nią w tej ciężkiej chorobie przez lata. Nasza redakcja od lat pomagała rodzinie Dominiki i do samego końca wierzyliśmy, że wszystko zakończy się szczęśliwie.

Ona sama w ostatniej rozmowie, jaką z nią przeprowadziliśmy powiedziała: "Nie mam pretensji do Boga, a dlaczego tak się stało, że muszę umierać. Nie wiem, nie doszłam do żadnego wniosku. Ciężko jest mi żyć, a jeszcze ciężej odchodzić z tego świata".

Gdy udało się załatwić przeszczep w Wiedniu byliśmy dobrej myśli, ale wszystko potoczyło się inaczej.

Każda z tych osób, która była blisko Dominiki ma swoją opinię w tej sprawie. Angelika Chmielewska, pomysłodawczyni zagranicznego przeszczepu w piątek cały dzień płakała.

- Myślę, że podróż do Paryża, ponad 2 tysiące kilometrów nie była dla niej w tym stanie zdrowia wskazana, Wiedeń jest o wiele bliżej i są tam lepsi specjaliści - mówiła ze łzami.

Beata Traciak, znajomy rodziny, która do ostatnich minut miała kontakt z Dominiką i sama czeka na przeszczep serca - też uważa, że Austria byłaby o wiele lepszym rozwiązaniem.

Dominika nie żyje, ale myślę, że uczciwie by było, gdyby każdy zadał sobie pytanie czy zrobił wszystko, aby tak się nie stało.

Więcej czytaj też w sobotę w Echu Dnia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie