Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niemcy. "Setką" po Berlinie (zdjęcia)

Piotr Kutkowski
Przed Bramą Brandenburską  można sobie zrobić zdjęcie z żołnierzami – modelami
Przed Bramą Brandenburską można sobie zrobić zdjęcie z żołnierzami – modelami Piotr Kutkowski
Kiedyś, by przejechać tę trasę trzeba było mieć paszport, dewizy, dużo tłumionej złości i cierpliwości. Teraz autobusem numer 100 jedzie się z dawnego Berlina Zachodniego do wschodniej części miasta oglądając to, co jest najciekawsze za równowartość bułki z kiełbaską.
Berlin

Berlin z okien autobusu nr 100

Autobus jest elegancki, piętrowy, bilet na przejazd kosztuje 2 euro 20 centów. Za tę cenę można przejechać całą trasę w ciągu dwóch godzin, robiąc sobie po drodze przystanki.

Przystanek początkowy ZOO łatwo jest zauważyć. Stoi niedaleko najsłynniejszej ulicy handlowej Berlina, Kurfursterdamm. Ponad 20 lat temu mieszczące się tu ekskluzywne sklepy były dla przybysza z Polski tylko pięknym opakowaniem niedostępnych ze względu na ceny towarów. Teraz nie robią już one wrażenia, to samo można zobaczyć w Warszawie czy Krakowie, ceny też są podobne.

Nadal za to wrażenie robi wieża kościoła Pamięci Cesarza Wilhelma - pozostałość neoromańskiej świątyni zbudowanej pod koniec XIX wieku, która w 1943 legła w gruzach po brytyjskich nalotach. Wieżę nazwaną przez berlińczyków "dziurawym zębem" postanowiono pozostawić ku pamięci i przestrodze. I dobudowano tylko do niej wysoką na 33 metry wieżę dzwonnicę oraz kaplicę pokryte niebieskimi szybkami.

- Szybciej, szybciej, bo się spóźnimy - śmiejąc się pogania pasażerów kierowca "setki". Wchodząc do środka pokazuje się mu bilet, on udaje, że sprawdza i zachęca ręką do wejścia. Najlepsze miejsca są na piętrze, a najwięksi szczęśliwcy siedzą nad kabiną kierowcy.

Kopuła

Autobus mija kilka ulic, po drodze widać kilka charakterystycznych budowli, w tym wzniesioną w 1873 roku, liczącą 67 metry wysokości kolumnę zwycięstwa, którą wieńczy bogini zwycięstwa "Złota Elza". Teraz dół kolumny jest w remoncie i opakowany foliami, doskonale prezentuje się natomiast złocisty posąg. Przejazd obrzeżami Tiergarten - ogromnego parku w centrum miasta, po czym zapowiedź kierowcy: "następny przystanek Reichstag" podrywa na nogi większość pasażerów.

Zbudowana w dobie Bismarcka siedziba niemieckiego parlamentu stanowiła wówczas symbol zjednoczenia Niemiec. Potężny gmach przeszedł do historii w związku z pożarem w 1933 roku, o którego wzniecenie oskarżono grupę komunistów. Stało się to pretekstem do objęcia dyktatorskiej władzy przez Adolfa Hitlera. Zniszczony w czasie działań wojennych przez długie lata stał w zapomnieniu.

Po zjednoczeniu Niemiec postanowiono ponownie uczynić go siedzibą parlamentu i przeprowadzić jego gruntowny remont. W czasie jego trwania dwójka artystów przy pomocy ekipy wspinaczy opakowała gmach 100 tysiącami metrów kwadratowych folii, tworząc chyba największe performance na świecie. "Zapakowany Reichstag" obejrzało przez miesiąc pięć milionów osób, teraz przebudowany Reichstag można oglądać od środka. Rocznie czyni to 3 trzy miliony turystów.

Wstęp jest wolny, ale okupić go trzeba czekaniem w długiej kolejce. Jednorazowo wpuszczane są kilkudziesięcioosobowe grupy, przy wejściu przechodzi się kontrole jak na lotnisku. Potem błyskawiczny wjazd bezszmerową windą i każdy dostaje do ręki elektronicznego przewodnika. Za darmo i bez kaucji. A komu mało, może dostać papierowy przewodnik. Do wyboru kilka języków, w tym polski.

Stożek ze zwierciadłami

Główną atrakcją turystyczną Reichstagu jest słynna na cały świat, oddana do użytku w 1999 roku szklana kopuła. Ma średnicę 40 metrów, 23 metrów wysokości i liczącą 230 metrów, łagodnie wznoszącą się rampę, która prowadzi na sam szczyt budowli. Stamtąd rozpościera się panorama na cały Berlin. Po stronie zachodniej doskonale widać dzwonnicę, mieszczącą czwarty co do wielkości zespół kurantów na świecie, nowoczesny Urząd Kanclerski i wzniesiony w 1945 roku pomnik żołnierzy radzieckich. Od strony północnej wyróżnia się super nowoczesny Dworzec Główny, jeden z kluczowych węzłów kolejowych Europy, przez który przewija się dziennie około 300 tysięcy pasażerów. Po wschodniej stronie widać inny dworzec, Fridrichstrasse, który w latach 1961 - 1990 był dworcem granicznym między Berlinem Wschodnim i Zachodnim.

Trudno się oderwać od panoramy Berlina, ale warto też spojrzeć w dół kopuły - jej środek wypełnia lustrzany stożek, którego 360 zwierciadeł kieruje światło dzienne do sali posiedzeń plenarnych. Stożek ma i inne ekologiczne zastosowania, symbolizując dodatkowo otwartość na świat.

Ślady muru

To, czego się nie zobaczy z kopuły to mur berliński, choć przebiegał on tuż za Reichstagiem. Trudno jest też go znaleźć w okolicach Bramy Brandenburskiej. Ślady po murze są tylko na jezdni. Słabo widoczne, trudne do zauważenia. Ale jest jeszcze jeden ślad - to symboliczne groby ludzi, którzy tu zginęli zastrzeleni przez żołnierzy z Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Krzyże, zdjęcia, kwiaty, płonące świece oraz prośby o pamięć i pieniądze na kolejne znicze.

Brama Brandenburska już nie dzieli, a łączy obie części miasta. Zaprojektowana przez Carla Langansa na wzór wrót na Akropol została zbudowana w 1791 roku ze zwieńczeniem w postaci czterokonnego rydwanu prowadzonego przez boginię zwycięstwa.

Przed Bramą można sobie zrobić zdjęcie z modelami przebranymi za żołnierzy armii okupujących Berlin, albo kupić pocztówkę i paszporty, do których od ręki wbijane są pieczątki okupacyjnych stref i Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Jeden papierek, 1 euro, trzy dokumenty - 2 euro. Salutowanie gratis.

Pomnik z betonowych bloków

200, może 300 metrów od Bramy jest jeszcze jeden pomnik, którego nie sposób ominąć będąc w tej okolicy. To wykonany według projektu Petera Eisenmana pomnik ku czci pomordowanych Żydów Europy. Wybudowano go w latach 2003 -2005 układając na powierzchni 19 tysięcy metrów kwadratowych 2711 betonowych bloków-steli. Najwyższe z nich mierzą 4,7 metra wysokości, pomiędzy nimi znajdują się wybrukowane kostką przejścia o szerokości 95 centymetrów. W skład pomnika wchodzi też podziemne muzeum.

Tele szparaga

I znowu autobus linii 100, który jedzie teraz słynnym Pasażem Unter den Linden, mija wyspę Muzeów, Katedrę i zatrzymuje się na przystanku końcowym na Aleksander Platz. Po tandecie z czasów Niemieckiej Republiki Demokratycznej nie ma już śladu, nadal nad nim dominuje natomiast 365-metrowa wieża telewizyjna zwana "Tele Szparagą". Pod nią uliczny handlarz proponuje zakup czapki uszatki ze znaczkiem sierpa i młota. Grzecznie dziękujemy. Wolimy inne pamiątki...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie