Niska frekwencja, marne szanse

W czerwcowych wyborach do Parlamentu Europejskiego szykuje się zastraszająco niska frekwencja, ma wynieść ledwie 30 procent. To rezultaty najnowszego badania Polskiej Grupy Badawczej. Wynika z niego również, że z okręgu świętokrzysko-małpolskiego wybranych zostanie ośmiu europosłów.

PGB przeprowadziła na początku maja sondaż poparcia dla partii politycznych oraz wskazała jak społeczne do nich zaufanie przełoży się na rozkład mandatów w poszczególnych okręgach wyborczych w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Prognozowana frekwencja wyborcza ma wynieść 30 procent.

Z sondażu wynika, że pierwszą siłą polityczną jest Platforma Obywatelska - 23 procent poparcia, Samoobrona - 21, Prawo i Sprawiedliwość - 13, Liga Polskich Rodzin - 13, Socjaldemokracja Polska - 9, Polskie Stronnictwo Ludowe - 7, i koalicja Sojuszu Lewicy Demokratycznej i Unii Pracy - 5 procent.

W małopolsko-świętokrzyskim okręgu wyborczym do obsadzenia byłoby osiem mandatów. Ich rozdział jest następujący: Platforma Obywatelska - 2, Prawo i Sprawiedliwość - 2, Samoobrona, Liga Polskich Rodzin, Socjaldemokracja Polska i Polskie Stronnictwo Ludowe - po 1. Żadnego europosła nie miałaby koalicja SLD-UP.

Co taki rozkład mandatów oznacza dla kandydatów z województwa świętokrzyskiego? Otóż, będą musieli ostro walczyć, by pokonać partyjnych kolegów z Małopolski i odnieść wyborczy sukces. Świętokrzyscy kandydaci zajmują niższe miejsca na listach wyborczych, tymczasem wyborcy z reguły zwykli oddawać swoje głosy na tych, którzy są wyżej. Platforma może zdobyć dwa mandaty, a reprezentant świętokrzyskiego Krzysztof Grzegorek na liście jest trzeci. Również trzeci jest Sławomir Szarek z Ligi Polskich Rodzin i Małgorzata Więch z Samoobrony. Drudzy na listach są Halina Olendzka z Prawa i Sprawiedliwości oraz Roman Nadolski z Socjaldemokracji. Te partie mają szansę na uzyskanie jednego mandatu. Czy świętokrzyski kandydat zdoła zdystansować kandydata z Małopolski, który jest pierwszy na liście? Przypomnijmy, że w Świętokrzyskiem uprawnionych do głosowania jest nieco ponad milion wyborców, w Małopolsce... niemal trzy miliony. Trudno się też spodziewać, że świętokrzyscy kandydaci zdołają do siebie przekonać elektorat z Małopolski. Jedynym świętokrzyskim kandydatem, który jest pierwszy na partyjnej liście w okręgu, jest Czesław Siekierski z Polskiego Stronnictwa Ludowego, według sondażu ludowcom może przypaść jeden mandat. Czy zdobędzie go Siekierski? To się okaże. Według najczarniejszego, ale i bardzo prawdopodobnego scenariusza, Świętokrzyskie nie będzie mieć żadnego europosła.

Pójdą nieliczni

Prognozowana, trzydziestoprocentowa frekwencja jest zastraszająco niska. Choć są politycy, którzy taki wynik oceniają jako optymistyczny. - Wiedza społeczeństwa na temat Parlamentu Europejskiego jest niewielka. Wyborcy z reguły zwykli uważać, że działa on i pełni takie same funkcje jak parlament krajowy. To jest jedna z przyczyn, dla których zainteresowanie wyborami jest niewielkie. Jest zagrożenie mizerną frekwencją - zauważa Józef Szczepańczyk, świętokrzyski poseł PSL. - Na spotkaniach z wyborcami trudno się ich przekonuje, żeby poszli do urn. Trudno, bo sytuacja w kraju jest fatalna. Ludzie mówią: "Pchają się tam do Europy, bo są tam wielkie pieniądze, a co ja z tego będę miał" - relacjonuje poseł.

Podobnie o przyczynach prognozowanej niskiej frekwencji mówi ekspert Marcin Palade, szef Ośrodka Badań Wyborczych: - Na taki wynik z pewnością wpływa zniechęcenie Polaków do klasy politycznej i wyborów w ogóle. Charakterystyczne jest to, że frekwencja wyborcza w wyborach do europarlamentu nawet w krajach o ugruntowanej demokracji jest bardzo niska. Niższa, niż w krajowych wyborach prezydenckich, parlamentarnych i samorządowych. Ludzie bardziej utożsamiają się z parlamentami narodowymi.