Nowe stanowisko w sandomierskiej administracji

Ogłoszenie o konkursie na stanowisko sekretarza wywołało dyskusję. Komentarze są głównie krytyczne. Mieszkańcy mówią, że to dalsze mnożenie stanowisk i rozbudowywanie administracji urzędniczej, a w konsekwencji - dodatkowe koszty. Sandomierzanie zwracają uwagę na to, że burmistrz Jerzy Borowski ma dwoje zastępców.

- Czy w tej sytuacji potrzebny jest jeszcze sekretarz? - to często zadawane pytanie.

Mieszkańcy wskazują na trzy razy większą Stalową Wolę, gdzie jest wprawdzie sekretarz, ale prezydent nie ma zastępcy. W Tarnobrzegu, również większym od Sandomierza, jest jeden wiceprezydent.

Jerzy Borowski tłumaczy, że do utworzenia nowego stanowiska obligują go przepisy (nowa ustawa o pracownikach samorządowych w art. 5 jednoznacznie przesądza o obligatoryjności zatrudniania sekretarza gminy, powiatu, województwa).
- Do niedawna przepisy dopuszczały brak takiego stanowiska. Teraz jednak w każdej gminie musi być sekretarz - podkreśla burmistrz Borowski.

Radny Maciej Stępień zwrócił uwagę na to, że przepisy, na które powołuje się burmistrz, obowiązują od 2009 roku.

- Mieszkańcy pytają, dlaczego akurat teraz, niedługo przed wyborami, burmistrz decyduje się na zatrudnienie sekretarza. Ile będzie kosztowało miasto nowe stanowisko? - mówił Maciej Stępień w czasie ostatniej sesji Rady Miasta.

- Mija termin graniczny. Pojawiają się pytania, dlaczego wciąż nie mamy sekretarza - tak odpowiedział burmistrz.

Jerzy Borowski zaznaczył, że miasto nie poniesie w związku z utworzeniem nowego stanowiska żadnych dodatkowych kosztów. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, sekretarzem miasta zostanie Leszek Komenda, obecny naczelnik wydziału organizacyjnego magistratu. Tylko on złożył ofertę w konkursie ogłoszonym przez burmistrza.

Głównym zadaniem sekretarza będzie organizowanie pracy urzędu.
Na administrację Sandomierz planuje wydać w przyszłym roku prawie 10 milionów złotych.