Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O krok od tragedii na przejeździe kolejowym w Kielcach. Zapory były w górze, a pociąg jechał

Bartłomiej Bitner
Kielce, wtorek, 2 sierpnia, godzina 10.52, przejazd kolejowy na ulicy Na Ługach. Zapory nie były opuszczone, nasza czytelniczka mogła wjechać pod pociąg. Tylko szczęściu zawdzięcza to, że nic jej się nie stało.
Kielce, wtorek, 2 sierpnia, godzina 10.52, przejazd kolejowy na ulicy Na Ługach. Zapory nie były opuszczone, nasza czytelniczka mogła wjechać pod pociąg. Tylko szczęściu zawdzięcza to, że nic jej się nie stało. Czytelniczka
- Nie wierzyłam własnym oczom. Zapory na przejeździe nie były opuszczone, a jechał w tym czasie pociąg – oburza się pani Kinga z Kielc, która we wtorek cudem nie wjechała samochodem pod towarowy skład. Sprawę zgłosiła policjantom, ci przebadali dróżnika. – Był trzeźwy, ale nie umiał powiedzieć, dlaczego nie opuścił zapór – mówi Marzena Tkacz z biura prasowego świętokrzyskiej policji.

ZOBACZ tez:
Te lądowania samolotów przyprawią cię o ciarki

To niecodzienne zdarzenie miało miejsce we wtorek, 2 sierpnia, przed południem. Pani Kinga jechała ulicą Na Ługach na kieleckim Białogonie od strony lasu. Zbliżała się do przejazdu kolejowego, którego rogatki były podniesione, gdy nagle… przemknął przez niego pociąg towarowy. – Gdybym wjechała na przejazd 15 sekund wcześniej, już by mnie na tym świecie nie było – mówi zdenerwowana kobieta, która śmierci uniknęła chyba tylko cudem. Mimo wzburzenia zachowała trzeźwość umysłu i pojechała do pobliskiej nastawni, z której rogatkami steruje dróżnik. – Nie potrafił powiedzieć, dlaczego nie opuścił zapór. Udałam się więc na policję, żeby sprawdzili stan trzeźwości osoby, przez której zaniedbanie mogłam zginąć – mówi.

O krok od tragedii na przejeździe kolejowym w Kielcach. Zapory były w górze, a pociąg jechał
Czytelniczka

Funkcjonariusze skierowali się na miejsce. W nastawni na Białogonie zastali nie tylko dróżnika, ale także asystującego mu stażystę. – Obaj panowie byli trzeźwi. Dróżnik nie potrafił jednak powiedzieć, dlaczego nie opuścił rogatek, mimo że jechał pociąg. Teraz policjanci prowadzą czynności sprawdzające w tej sprawie. Zebrany materiał, między innymi zdjęcie, które zrobiła kobieta, został przekazany do oceny prokuratorowi – mówi Marzena Tkacz.

Dróżnik obsługujący przejazd kolejowy na Białogonie jest pracownikiem spółki PKP Polskie Linie Kolejowe. Na pytanie, czy wyciągnie ona wobec niego jakieś konsekwencje, otrzymaliśmy odpowiedź od Karola Jakubowskiego z zespołu prasowego PKP PLK SA: „Nie znamy powodów dla których dyżurny nie opuścił rogatek na przejeździe. Sprawę bardzo dokładnie wyjaśni specjalna komisja. Pracownik, który obsługiwał przejazd był trzeźwy, miał wieloletnie doświadczenie, ukończył wszystkie wymagane kursy i szkolenia. Natychmiast po incydencie zastąpił go zmiennik. Zdarzenie nie miało wpływu na ruch pociągów” – czytamy w mailu.

„Priorytetem dla Polskich Linii Kolejowych jest bezpieczeństwo. Dlatego prowadzimy kontrole oraz szkolimy naszych pracowników. W ciągu roku szkolimy kilkanaście tysięcy osób odpowiedzialnych za bezpieczeństwo ruchu kolejowego. Do szkoleń wykorzystujemy także nowoczesny symulator dróżnika.” – dodaje w elektronicznym liście Karol Jakubowski z zespołu prasowego PKP Polskie Linie Kolejowe.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie