Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Odzyskana tożsamość zmarłego - Córki szukały go pięć dni. Zawinili policjanci?

Mateusz BOLECHOWSKI
Bliskie Bogdana Kołodzieja uważają, że niewiele brakło, by nigdy nie dowiedziały się, gdzie został pochowany ich brat i ojczym.
Bliskie Bogdana Kołodzieja uważają, że niewiele brakło, by nigdy nie dowiedziały się, gdzie został pochowany ich brat i ojczym. M. Bolechowski
Nieprzytomny trafił do szpitala, gdzie zmarł. Miał w torbie legitymację, ale... nikt jej nie znalazł! Córki zmarłego 48-latka ze Skarżyska twierdzą, że przez policjantów do dziś nie wiedziałyby, co stało się z ich ojczymem.

Zostałby pochowany jako nieznana osoba. Ich zdaniem znaleziony na łąkach mężczyzna miał w torbie dokumenty. Policja informuje, że papierów w środku nie było.

W ubiegły wtorek, 19 maja, 48-letni Bogdan Kołodziej wracał z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej do swojego mieszkania w bloku w dzielnicy Skałka. Tego samego dnia policja znalazła go na łąkach w osiedlu Milica. Był nieprzytomny, ale oddychał. Mundurowi natychmiast wezwali pogotowie. Karetka przyjechała szybko, pełniący dyżur chirurg po diagnozie uznał, że konieczna jest operacja. Stan mężczyzny był krytyczny. Mimo wysiłków lekarzy człowiek zmarł na stole operacyjnym. Ta historia ma jednak, niestety, dalszy ciąg. Rodzina mężczyzny twierdzi, że gdyby nie jej starania, 48-latek byłby pochowany jako NN, (czyli osoba o nieustalonej tożsamości), a najbliżsi nie wiedzieliby nic o jego losach.
SZUKAŁY PRZEZ KILKA DNI

Z relacji krewnych Bogdana Kołodzieja wynika, że miał jechać do Warki.
- Zwykle w ciągu trzech dni dzwonił. Tym razem telefonu nie było. Zaczęłyśmy wypytywać sąsiadów, znajomych. W mieszkaniu światło się nie paliło. Wtedy zaczęłyśmy szukać Bogdana - mówi krewna zmarłego.
Ewa Sokołowska i Małgorzata Dębińska, przyrodnie córki mężczyzny, dowiadywały się w szpitalu, na policji. Ustaliły, że mężczyzna odpowiadający rysopisowi został znaleziony kilka dni wcześniej. Rozpoznały zdjęcie ojczyma.
- Pięć lat temu zaginął nasz ojciec i do dziś go szukamy. Tu sytuacja się powtarzała - opowiada zdenerwowana Małgorzata Dębińska. W niedzielę, pięć dni po śmierci ojczyma, kobiety upewniły się, że odnalazły krewnego. Przebywał w szpitalnej kostnicy, jako NN. Odebrały jego torbę.

KTO I JAK SZUKAŁ

Córki Bogdana Kołodzieja pokazują mocno podniszczoną legitymację ubezpieczeniową ojczyma. W środku jest zdjęcie i czytelne dane osobowe.

- Ta legitymacja była w torbie, a policjanci jej nie znaleźli. Znaleźli za to klucze, które były w środku. Jak można było nie zauważyć dokumentu? Przez tę nieuwagę ojczym byłby pochowany na koszt gminy jako nieznana osoba, a my do dziś nie wiedziałybyśmy, co z nim się stało. Co za nieodpowiedzialni ludzie się tym zajmowali?! - denerwują się skarżyszczanki. Policjanci i operujący Bogdana Kołodzieja Andrzej Dembowski, wicedyrektor szpitala, nie ukrywają, że pierwszą rzeczą, jaką się zajęli, była próba ratowania człowiekowi życia.

NIE BYŁO DOKUMENTÓW?

Andrzej Dembowski przyznaje, że pracownicy szpitala próbowali ustalić personalia pacjenta.
- W torbie, o ile pamiętam, były jakieś rozgniecione owoce, chyba grejpfruty. Być może pielęgniarka nie zauważyła dokumentu wśród nich. Kiedy pacjent zmarł, powiadomiłem policję, dalej to ona zajmowała się sprawą - mówi lekarz.

- Przy podjęciu interwencji nasi funkcjonariusze nie ruszali torby, na której leżał mężczyzna. Po jego śmierci dowiedzieliśmy się, że personel szpitala nie ustalił jego danych. Został zapisany jako NN. Sprawę przejęli funkcjonariusze działu kryminalnego, którzy przeszukali rzeczy osobiste zmarłego. W torbie nie było żadnych dokumentów. Później zgłosiła się do nas pani, podająca się za konkubinę tego mężczyzny. Rozpoznała go na zdjęciu - informuje Maria Szwarc, rzecznik prasowy skarżyskiej policji.

WKRÓTCE BY GO POCHOWALI

Rodzina odzyskała ciało zmarłego i wyprawiła mu pochówek. Co byłoby, gdyby bliscy nie ustalili, co stało się z 48-latkiem?

- Praktyka jest taka, że po dziesięciu dniach, jeśli nie zostaną ustalone dane osoby zmarłej, przekazujemy sprawę do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, który zajmuje się organizowaniem pochówku - mówi doktor Dembowski. W takich przypadkach rzeczywiście wiele zależy od postawy krewnych. Jeśli szukają bliskiej osoby, zazwyczaj udaje się ją znaleźć.

- Policjanci mówili nam, że szukali ze zdjęciem, próbowali ustalić personalia znalezionego na łąkach ojczyma. Ale na Skałce nikt nie pytał - mówią oburzone Ewa Sokołowska i Małgorzata Dębińska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie