MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Orlęta Kielce przegrały na własnym boisku z Beskdem Andrychów

SAW
Dominik Bętkowski (z piłką) z Orląt na początku meczu miał dobrą okazję, ale zabrakło szczęścia. Piłka po jego uderzeniu trafiła w poprzeczkę.
Dominik Bętkowski (z piłką) z Orląt na początku meczu miał dobrą okazję, ale zabrakło szczęścia. Piłka po jego uderzeniu trafiła w poprzeczkę. fot. Sławomir Stachura
Piłkarze beniaminka z kieleckiego osiedla Dąbrowa przegraną z Beskidem Andrychów praktycznie pogrzebali szansę na pozostanie w trzeciej lidze. Do bezpiecznej strefy tracą 12 punktów na pięć kolejek przed końcem.

Krzysztof Dziubel, trener Orląt:

Orlęta Kielce przegrały na własnym boisku z Beskdem Andrychów

Krzysztof Dziubel, trener Orląt:

- Nie możemy tracić takich bramek, jaką dziś straciliśmy. I znów po stałym fragmencie gry. Ta przegrana chyba przesądza o naszej degradacji. Dziś na zmianę mieliśmy tylko jednego zawodnika, Karola Mojeckiego. Trapią nas kontuzje. Szkoda tej niewykorzystanej sytuacji z pierwszej połowy, gdy Bętkowski trafił w poprzeczkę. Gdyby padł gol, wszystko mogłoby potoczyć się zupełnie inaczej.

Szansę na utrzymanie Orlęta mają już tylko czysto matematyczną, ale patrząc na problemy, z jakimi boryka się drużyna Krzysztofa Dziubela, trudno sądzić, by była w stanie jeszcze powalczyć nawet o lepsze miejsce. W zespole ze względu na urazy brakuje zawodników, a na treningach frekwencja jest słaba. Bez treningów nawet młodzi zawodnicy nie mają siły wytrzymać trudów meczu.

NA POCZĄTEK POPRZECZKA

Mimo problemów, drużyna przystąpiła do meczu bojowo nastawiona i już w 5 minucie mogła objąć prowadzenie. W bardzo dobrej sytuacji znalazł się wtedy Dominik Bętkowski, uderzył ładnie zza pola karnego, ale piłka - ku rozpaczy garstki kibiców na trybunach - trafiła w poprzeczkę.

Ta sytuacja dodała animuszu gospodarzom, którzy grali przez pół godziny dobrze i wydawało się, że będą stwarzać kolejne okazje. Ale niestety.

WAHANIE BRAMKARZA

Decydująca dla losów spotkania okazała się 37 minuta. Beskid wykonywał rzut rożny, do piłki wrzuconej w pole karne wyszedł bramkarz Orląt Piotr Sochaczewski, ale zawahał się i to go zgubiło. Piłka trafiła na głowę Przemysława Knapika, ten strzelił lekko, ale przy słupku, i piłka wylądowała w siatce.

Bramkarz Orląt chyba niepotrzebnie wyszedł do piłki, bo strzał był dosyć lekki i miałby większą szansę na skuteczną interwencję. A jeśli już wyszedł, to powinien iść za piłką do końca. Ale stało się i goście objęli prowadzenie.

W drugiej połowie Orlęta walczyły, ale lepiej wyszkoleni technicznie i szybsi goście z Andrychowa kontrolowali już przebieg wydarzeń na boisku. Od czasu do czasu sprawdzali też umiejętności Sochaczewskiego. Ten jednak nie dał się już zaskoczyć, broniąc kilka potężnych strzałów z dystansu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie