Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oszuści dybią na pieniądze naszych dziadków. Sprawdź jak się ustrzec przed "fałszywym wnuczkiem"

Michał NOSAL [email protected]
Oszuści coraz częściej dybią na pieniądze naszych dziadków. Pokrzyżujmy im szyki. Te historie warto przeczytać i dobrze je zapamiętać.

Blisko pół setki telefonów

Blisko pół setki telefonów

W ubiegłym roku policjanci odnotowali w powiecie kieleckim 47 prób oszustwa metoda "na wnuczka". W tym roku od stycznia do końca maja było ich 27.

Grają na emocjach i usypiając czujność wyciągają od starszych osób oszczędności życia. Fałszywi kuzyni, wnuki, czasem nawet dzieci. W 2009 roku w naszym województwie odnotowano dziewięć prób oszustwa metodą "na wnuczka". Teraz zdarza się ich i kilkanaście jednego dnia.

Zaczyna się od telefonu na stacjonarny numer. Czytelniczka "Echa Dnia" opowiadająca, że regularnie odbiera telefony od podających się za jej wnuki, tłumaczyła:

- Nie ma dzieci, ale mam imię, jakiego już się raczej nie nadaje. Wiadomo, że ktoś kto je nosi, to osoba starsza. Moim zdaniem właśnie w ten sposób oszuści znajdują ofiary w książce telefonicznej.

Jak myślisz, kto dzwoni?

Oszust sugeruje, że jest bliską osobą i tak prowadzi rozmowę, by ofiara sama podpowiedziała, za kogo go bierze. Wtedy przechodzi do opowiadania historii, mającej zagrać na emocjach starszej osoby. Kiedyś popularna była opowieść o tym, że dzwoniący ma okazję, która już się nie powtórzy, zapożyczył się już jednak, a wciąż brak mu gotówki, na kupno komputerów, czy nieruchomości. Były i telefony z historiami o tym, że rzekomy krewny jest w biurze maklerskim i jeśli na gwałt nie dopłaci do inwestycji, straci wszystko, co w nią do tej pory włożył. Ostatnio oszuści grają na innych emocjach.

Najpopularniejszą stała się historia o rzekomym wypadku samochodowym. Taką właśnie w ostatni poniedziałek usłyszeli 81-latka i jej dwa lata młodszy mąż z Jędrzejowa, którzy w efekcie stracili 25 tysięcy złotych. Dzwoniący podający się za syna pary opowiadał, że doprowadził do tragedii na drodze.

Kiedy akceptujemy łapówki

- Zdarzają się tacy, którzy twierdzą, że są na miejscu wypadku, na które lada chwila ma przyjechać prokurator, tacy którzy mówią, że są zatrzymani w komendzie i inni opowiadający iż trafili do szpitala. Każdy wariant sprowadza się do jednego. Telefonujący sugeruje, że aby uniknąć odpowiedzialności, potrzebuje pieniędzy - opowiada Aneta Litwin, naczelnik Wydziału Prewencji Komendy Miejskiej Policji w Kielcach

Raz ma to być gotówka na zadośćuczynienie właścicielowi rozbitego samochodu, czy człowiekowi, którego dziecko zostało ranne, innym razem łapówka dla policjanta czy prokuratora, w zamian za przymknięcie oka.

- Ktoś podając się za mnie zatelefonował do mojej 91-letniej babci z Buska. Jak opowiadał, miał wypadek i trafi na dwa lata do więzienia, chyba że babcia pożyczy mu 20 tysięcy złotych na łapówkę dla policjanta - opowiadał Czytelnik "Echa Dnia".

Dlaczego takie zachowanie rzekomego wnuka nie budzi niepokoju?

- Nie zadajemy dodatkowych pytań o to co uznajemy za godne z normą. Korupcja jest u nas akceptowalną formą radzenia sobie w życiu społecznym. Nie jako zachowanie typowe, ale w ważnych sytuacjach tyczących zdrowia czy pracy - tłumaczy doktor Maria Sroczyńska, socjolog.

Sam nie przyjdzie

Dzwoniący - starając się jak najdłużej utrzymać oszustwo w tajemnicy - zaznaczają najczęściej, by ofiary nie opowiadały o pożyczce nikomu z rodziny, nie weryfikowały czy doszło do wypadku, by sprawa łapówki się nie wydała.

- Oszust podszywający się pod bliską osobę nie może oczywiście stanąć przed ofiarą, dlatego historie są skonstruowane tak, by uzasadnić potrzebę przysłania po gotówkę kogoś obcego - tłumaczy Aneta Litwin z Komendy Miejskiej Policji w Kielcach.

Dzwoniący zapewniają, że po pieniądze przyjdzie ktoś zaufany. Zdarza się, że podają do słuchawki inna osobę. Na przykład rzekomego policjanta zapewniającego, iż pieniądze są potrzebne i ktoś się po nie zgłosi.

Na bezczelnego

Policyjny statystyki pokazują, że są dni, gdy grupy oszustów telefonują do mieszkańców któregoś ze świętokrzyskich miast dopóty, dopóki nie chwycą kogoś na haczyk. Kiedy znajdą już taką osobę, potrafią być bardzo bezczelni. W Ostrowcu, gdy kobieta nie miała w domu gotówki, oszust zamówił jej i podesłał pod dom taksówkę, by zawiozła ofiarę do banku po kredyt. Czytelnik "Echa Dnia", do którego żony zatelefonował rzekomy kuzyn z żebrami połamanymi w wypadku, relacjonował tak:

- Usłyszałem, jak żona tłumaczy przez telefon, że ma tylko cztery tysiące złotych. Ten ktoś kazał jej związku z tym przygotować jeszcze złotą biżuterię. Gdy kazałem żonie przerwać rozmowę, ten człowiek zadzwonił jeszcze raz z pretensjami jak mogła się rozłączyć.

W maju rzekomy kuzyn z historią o wypadku dodzwonił się do 76-latka z kieleckiego osiedla Szydłówek. Chciał pożyczyć 35 tysięcy złotych. Zapowiedział, że po pieniądze zgłosi się rzecznik prasowy kieleckiej prokuratury. Policjanci opowiadali, że w trakcie rozmowy pies 76-latka zaczął szczekać. Gdy mężczyzna otwarł drzwi, na klatce chodowej zobaczył człowieka rozmawiającego przez komórkę. Przybysz oświadczył, że przyszedł po gotówkę. Kielczanin przymknął drzwi, zapytał dzwoniącego o nazwisk tego, kto odbierze pieniądze. Takie samo nazwisko podał potem człowiek z klatki schodowej. Mężczyzna wręczył mu 23 tysiące złotych.

Potrzeba kontaktu

Co sprawia, że starsi ludzie tak łatwo dają się podejść oszustom?

- Pokolenie dziadków jest bardziej związane z wnukami niż rodzice z dziećmi. Dziadkowie kochają wnuki i ciepło i spontanicznie reagują na wszystkie prośby z ich strony - opowiada doktor Maria Sroczyńska, socjolog i dodaje: - To łatwowierność, której nie można łączyć z typową naiwnością. Wynika ona z potrzeby kontaktu. Starsi ludzie nie są aktywni zawodowo, tracą więc poczucie realności, świadomość tego, że świat jest skomplikowany jeśli chodzi o dobro i zło. Mają potrzebę większej zażyłości, zależy im na tym by być potrzebnym a wiedzą, że młodym jest teraz trudno. Starsi ludzie mają sporo spokoju i pogody ducha. Co innego jest dla nich ważne. Z perspektywy widzą świat jako coś przemijającego. Raczej jako miejsce, w którym ludzie powinni sobie pomagać, a nie jako dżunglę

Jak się ustrzec?

- Po pierwsze nie należy wierzyć tym, którzy przez telefon podają się za naszych krewnych i proszą o pomoc. Nim zdecydujemy się na jakąkolwiek pożyczkę, sami skontaktujmy się z tym, kto rzekomo potrzebuje pomocy. Poprośmy o spotkanie albo zatelefonujmy pod numer tej osoby, czy innego bliskiego - radzi naczelnik Aneta Litwin z kieleckiej policji.

Czasem do spłoszenia oszusta wystarczy zadanie pytania, na które odpowiedź znają zwykle tylko członkowie rodziny. Na przykład o panieńskie nazwisko jego matki.

- Jeśli mamy jakiekolwiek podejrzenie, że dzwoniący próbuje nas oszukać, a nie mamy jak skontaktować się z bliskimi, jak najszybciej zatelefonujmy pod alarmowy numer policji - mówi Aneta Litwin.

Bliscy osób starszych mogą zadbać o ich bezpieczeństwo opowiadając im o metodach stosowanych przez oszustów i przestrzegając, że każda telefoniczna prośba o pomoc, nawet ta brzmiąca najbardziej wiarygodnie i dramatycznie, może grozić utratą oszczędności.

- Umówimy się ze swymi bliskimi, że jeśli kiedykolwiek będziemy potrzebować od nich pożyczki, przyjdziemy po nią osobiście, lub przyślemy kogoś innego z rodziny. Zastrzeżmy, by w żadnym przypadku nie przekazywali pieniędzy obcej osobie - apeluje Aneta Litwin, naczelnik Wydziału Prewencji Komendy Miejskiej Policji w Kielcach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie