MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pan Władysław pokonał białaczkę, teraz chce wychować wnuczka

Iwona ROJEK, [email protected]
Dziadek Władysław Majewski marzy o powrocie wnuczka Mateusza. Dziadek mógłby oglądać chłopca godzinami.
Dziadek Władysław Majewski marzy o powrocie wnuczka Mateusza. Dziadek mógłby oglądać chłopca godzinami. Fot. Łukasz Zarzycki
Od kilku dni w serce 56-letniego Władysława Majewskiego z Włoszczowy, który pokonał białaczkę po to, żeby wychowywać swojego ukochanego wnuczka, wstąpiła nadzieja.

Władysław Majewski, dziadek Mateuszka:

Cała rodzina mówi, że nie wyobraża sobie dalszego życia bez Mateuszka.
Cała rodzina mówi, że nie wyobraża sobie dalszego życia bez Mateuszka. Fot. Łukasz Zarzycki

Cała rodzina mówi, że nie wyobraża sobie dalszego życia bez Mateuszka.
(fot. Fot. Łukasz Zarzycki )

Władysław Majewski, dziadek Mateuszka:

- Pragniemy być dziadkami na cały etat. Chcemy pomagać córce w wychowaniu wnuka, kształtować go, uczyć życia, dać mu naszą miłość. Marzyłem o takim wnuku, nie mogę go stracić.

Rozpłakał się, gdy dowiedział się od nas, że radna, która była rodziną zastępczą dla jego Mateuszka zrezygnowała z tej roli. Teraz o jego losie zadecyduje sąd w Kielcach. Nieoczekiwanie po naszych interwencjach kobieta, była dyrektorka szkoły, pełniąca rolę radnej postanowiła nie być już matką zastępczą dla Mateuszka.

TAK BYŁO

Po naszym artykule na temat rozpaczy dziadka otrzymaliśmy telefon od pani Wandy, radnej Kluczewska, która prowadzi rodzinę zastępczą i właśnie u niej został umieszczony trzyipółletni Mateuszek, że rezygnuje z wychowywania chłopca. - Złożyłam pismo do sądu rodzinnego o rozwiązanie naszej rodziny zastępczej dla Mateusza - poinformowała nas. - Doszłam do wniosku, że skoro dziadek nie wyobraża sobie życia bez swojego wnuczka, poruszyłby w tej sprawie niebo i ziemię, to ja nie będę mu tego utrudniać, chociaż jestem bardzo związana z tym chłopcem, kochaliśmy go jak własne dziecko.

Przedyskutowaliśmy tę sprawę w naszej rodzinie i doszliśmy do wniosku, że tak będzie lepiej. Zamieszkanie, jakie powstało wokół naszej rodziny nie służy wychowaniu pozostałych dzieci, przebywających u nas w rodzinie zastępczej. Chcielibyśmy, żeby ten rok był dla nas spokojny i jeśli mamy przyczynić się do szczęścia dziadka, zrobimy to.

Pisaliśmy o tym, że największym marzeniem dziadków jest odzyskanie 3,5-letniego wnuczka, który tylko dlatego, że dziadek nagle zachorował na białaczkę trafił do rodziny zastępczej prowadzonej przez panią Wandę w Komornikach. Mężczyzna opowiada, że jego córka, która urodziła synka, miała załamanie nerwowe i problemy sama ze sobą, nie była w stanie wychowywać dziecka, dlatego oni zostali rodziną zastępczą i prawnymi opiekunami wnuczka. - Opiekowaliśmy się nim najlepiej jak umieliśmy, potem przyszła choroba i dziecko zabrano nam podstępnie z domu, w czasie kiedy brałem chemię w Świętokrzyskim Centrum Onkologii w Kielcach - wspomina. - Chociaż w mieszkaniu były córka i babcia, która jest chora - ma jedną krótszą nogę i nadciśnienie - pracownicy socjalni uznali, że one sobie nie poradzą z wnuczkiem i zabrali go od nas. Od tego czasu minął prawie rok. Na czas mojej choroby rodziną zastępczą chciała być siostra żony, ale nie wyrażono na to zgody, tylko umieszczono go u zupełnie obcych ludzi, kawał od naszego domu.

Dziadek opowiada, że błagał sąd, żeby chociaż przekazali wnuczka do rodziny zastępczej mieszkającej bliżej, we Włoszczowie, żeby mógł go częściej odwiedzać, ale nie słuchano jego próśb. I tak prawie cały rok jeździł do Mateuszka, raz na dwa tygodnie na dwie godziny w niedzielę na rowerze, na tyle tylko pozwolił mu sąd. Wspomina, że biorąc chemię był nieraz słaby, ale nie wyobrażał sobie tego, żeby nie widzieć chłopca, który czekał z głową w oknie na każde spotkanie.

DZIADEK ODWOŁAŁ SIĘ DO KIELC

Dziadek Majewski mógłby o swojej miłości do wnuka i o nim samym opowiadać godzinami. - Kiedy tylko możemy wnuczka dostać na dzień lub dwa karmię go, kapię, ubieram, chodzę na spacery, opowiadam bajki - wylicza zakochany dziadek.

Pokazuje nam jego zdjęcia, włącza filmy o małym na wideo, zachwyca się jego zdolnościami, urodą, dobrocią. - Wnuczek jest dla mnie całym światem, nikt nie będzie go tak kochał jak my, rodzina biologiczna. Żona i córka zawsze pomagały mi, ale mnie się wydaje, że zajmę się Mateuszkiem najlepiej. Ale niestety do tej pory los nam nie sprzyja.

Podczas ostatniej sprawy w grudniu o odzyskanie wnuczka we włoszczowskim Sądzie Rejonowym postanowiono jednak, że chłopiec pozostanie nadal w rodzinie zastępczej. Załamany dziadek jak najszybciej odwołał się do Sądu Okręgowego w Kielcach.

- Już wyzdrowiałem z białaczki, miałem do tego siłę dzięki miłości do Mateuszka, nie biorę żadnych leków, byłem pewny, że na ostatniej grudniowej sprawie, jaka odbyła się we Włoszczowie oddadzą nam dziecko, taki był warunek - moje wyzdrowienie, ale sędzia postanowił, że on nadal zostanie w rodzinie zastępczej - mówi zdesperowany dziadek. - Sędzia pogratulował mi powrotu do zdrowia i tyle. Nawet nie chciał oglądać zaświadczenia lekarskiego, że jestem zdrowy. Nie rozumiem dlaczego zapadł taki wyrok, dziecko nas kocha, nie chce nas opuszczać, kiedy mieliśmy go w domu w czasie ostatniego urlopowania w święta błagał nas, żebyśmy go nie oddawali, kochamy go nad życie, czemu wszyscy mamy tak cierpieć. To ogromna niesprawiedliwość, jakaś zmowa przeciwko nam.

Dziadek płacze i mówi, że nie rozumie dlaczego nie może wychować własnego wnuka, tylko muszą to robić obcy ludzie. - Gdy dalej będę żył w takim ogromnym stresie, to jeszcze choroba do mnie powróci - rozpacza. - Moja żona też to wszystko bardzo przeżywa. Przecież rolą rodziny zastępczej jest chwilowa opieka do czasu, kiedy nie polepszy się sytuacja w rodzinie biologicznej, co u nas już nastąpiło. Zrobimy wszystko, żeby wnuczkowi zapewnić jak najlepsze życie.

CHCĄ BYĆ DZIADKAMI NA CAŁY ETAT

Również mama Mateuszka, Anna Majewska, dopowiada, że już dojrzała do tego, żeby być matką dla swojego dziecka. - Mieszkam teraz z rodzicami, zmieniłam się, synek zamieszkałby z nami, tata jest dla mnie ogromnym wsparciem, tłumaczy mi jak mądrze żyć - mówi młoda kobieta. - Gdyby mały wrócił do nas wszyscy wspieralibyśmy się i wreszcie zagościłoby u nas szczęście.

Marcin Chałoński, rzecznik Sądu Okręgowego w Kielcach, do którego odwołał się dziadek, wyjaśnia, że podczas postępowania apelacyjnego będą orzekali inni sędziowie i oni na pewno zapoznają się dokładnie jeszcze raz z całą sprawą.

- Jesteśmy wdzięczni pani Wandzie, że zrezygnowała z prowadzenia tej rodziny, bo wtedy sądowi będzie łatwiej przyznać nam nasze dziecko - ma taką wielką nadzieję dziadek. - Sprawa w Kielcach odbędzie się wkrótce, przecież chyba nie wyślą mojego wnuczka do domu dziecka, to byłaby już tragedia.

Pani Wanda dodaje, że na ostatniej sprawie sama wnioskowała o to, żeby dziecko lepiej oddano dziadkom, niż umieszczano je w placówce, ale sąd zostawił je u niej.

Kilka dni temu, jak opowiadają dziadkowie, mały Mateuszek po dwudniowym pobycie dostał przy pożegnaniu okropnych spazmów, tak nie chciał się z nimi rozstawać. - Wierzymy, że kielecki sąd wyda wyrok, który będzie najlepszy dla Mateuszka - modlą się o to. - Przecież dobro dziecka powinno być najważniejsze. Jako dziadkowie pragniemy wreszcie być dziadkami na co dzień.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie