Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pani Kazimiera chce pokazać, jak kiedyś żył w Ciekotach Żeromski

Lidia Cichocka
Rodzinne zdjęcie: Stefan Żeromski z matką i ojcem oraz ci, którzy w rodzinny dom pisarza tchnęli duszę: Kazimiera Zapałowa i jej mąż Andrzej oraz dyrektor Krystyna Nowakowska.
Rodzinne zdjęcie: Stefan Żeromski z matką i ojcem oraz ci, którzy w rodzinny dom pisarza tchnęli duszę: Kazimiera Zapałowa i jej mąż Andrzej oraz dyrektor Krystyna Nowakowska. Łukasz Zarzycki
To, że dworek Żeromskich w Ciekotach jest wyposażony we wszystko, co niegdyś we dworze bywało, to niewątpliwie zasługa Kazimiery Zapałowej, która sprawę dworu uznała za swą misję.

Pani Kazimiera zaczęła zajmować się dworem przed położeniem pierwszej modrzewiowej belki. Rekonstrukcja domostwa Żeromskich, w którym mieszkał młody Stefan była sprawą oczywistą. Budynek powstawał wraz ze Szklanym Eomem - centrum edukacji w Ciekotach na tej samej działce.


Duch opiekuńczy dostaje odpór

Pani Kazimierę jako wybitnego znawcę tematu poproszono o opracowanie scenariusza zagospodarowania dworu. - Uczyniłam to, tworząc salon - pokój pana Wincentego, pokój matki, jadalnię, pokój Stefana. Jednak, kiedy zmieniła się władza w gminie Masłów, okazałam się personą non grata. Nowy wójt nie zaprosił mnie nawet na otwarcie placówki, które odbyło się jesienią 2010 roku.

Ochłodzenie w kontaktach trwało do czasu powołania na kierownika Szklanego Domu Krystyny Nowakowskiej. Ona błyskawicznie zorientowała się, że jedyną osobą, która może pomóc w urządzeniu dworu, na wyposażenie którego nie było pieniędzy, jest pani Kazimiera. W marcu 2011 zadzwoniła i dzisiaj mówi: - To nasz duch opiekuńczy, bez niej nie byłoby tego wszystkiego.

Bo wtedy dwór to były gołe ściany zapełniane czasowo wystawami. Miejsce wydawało się odstręczające, z pewnością nie wywoływało skojarzeń z domem, za którym tęsknił i który tak wzruszająco opisywał Stefan Żeromski.

Najpierw pożyczyć

Kazimiera Zapałowa przyjęła zaproszenie do współpracy i nie zgodziła się na pożyczenie z muzeum Warszawy i muzeum w Łańcucie mebli. - Były to meble pałacowe, a nie dworskie. Moim zdaniem na Żeromszczyźnie powinny się znaleźć rzeczy lokalne, których próżno szukać w Łańcucie. W sukurs przyszły mi finansowe żądanie szefostwa muzeum. Nie mieliśmy ponad 200 tysięcy na zapłacenie za wynajem i ubezpieczenie, więc sprawa była prosta - wyjaśnia.

Zamiast do Łańcuta pani Kazimiera udała się do Muzeum Narodowego w Kielcach i do Muzeum Wsi Kieleckiej, które udostępniły niezbędne minimum mebli. Z założeniem, że najszybciej jak się da będzie je wymieniać na własne.

Pospolite ruszenie, czyli szczęście do ludzi

Ta wymiana się udała. W ubiegłym tygodniu spakowano ostatnie pożyczone łóżko. - Bo ja mam szczęście do ludzi - wyjaśnia pani Kazimiera ten cud przemiany. Wśród cudownych osób spotkanych w życiu pierwszego wymienia męża, Andrzeja.

- Nigdy nie protestował przeciwko moim pomysłom, pomagał we wszystkim, sam pracował, gdy była taka potrzeba. Wybudował kuchnię tak udaną, że są chętni by ją kopiować.

Do wielkich sojuszników pani Kazimiera zalicza także rodzinę, tę bliższą i dalszą, która dwór w Ciekotach obdarowuje prezentami. Czynią to też przyjaciele, aby i innych zachęcić do darów, bo we dworze jak w domu potrzeba jest mnóstwa rzeczy, pani Kazimiera wraz z Krystyną Nowakowską zaczęły organizować imieniny Stefana. Przecież wiadomo, że na imieniny przychodzi się z prezentami.

Te podarunki są wzruszające, bo każdy daje, co może: czasami jest to stary garnek do dworskiej kuchni, czasami zbiór książek. - Bywa, że znajomy, na przykład Kazik Kokowski dzwoni z pytaniem, co jest mi potrzebne, to on kupił XIX-wieczny zegar do jadalni, w takich sytuacjach nigdy nie odmawiam. Bo dla siebie nie, ale dla Żeromskiego mogę prosić i robić wszystko - mówi Kazimiera Zapałowa. - Tak radziła moja mama: warto zrobić wszystko, ale nie dla siebie.

Nagrody się przydają

Z gminy otrzymała tylko raz finansowe wsparcie, 25 tysięcy złotych, które natychmiast przeznaczono na zakupy: nabyto wtedy kanapkę, stolik, dziewięć krzeseł. W dwór wkłada to, co zarobi na wydawnictwach, przekazuje na ten cel swoje nagrody. Za tę od marszałka kupiła dwa stoły.

- Rozsyłałam wici po antykwariuszach, szukałam mebli, naczyń, bibelotów - opowiada. Dzisiaj każdy przedmiot w tym domu ma swoją historię.

O fotografiach i obrazach wiszących na ścianach napisała książkę. Zdobycie ich nie było łatwe. Dzisiaj w salonie, pokoju pana domu można oglądać tych członków rodziny, którzy związani byli z walką niepodległościową, w jadalni wisi zdjęcie państwa Żeromskich odnalezione przez panią Kazimierę i traktowane jak prawdziwy skarb. Konterfektów jest ponad 100 i ciągle przybywają nowe.

Niezwykła historię ma też haft, który wisi w pokoju matki. Pani Józefa haftowała i w muzeum w Nałęczowie znajduje się taki haft, ale w opłakanym stanie. - Zapragnęłam taki mieć, ale nikt nie chciał podając się rekonstrukcji, zniszczenia były ogromne. Tymczasem otrzymałam haft od pań ze stowarzyszenia Ziemianka w Nałęczowie z taką samą sceną - jest to kopia obrazu, który odwzorowała pani Żeromska.

- Rozsyłałam wici po antykwariuszach, szukałam mebli, naczyń, bibelotów - opowiada. Dzisiaj każdy przedmiot w tym domu ma swoją historię.

O fotografiach i obrazach wiszących na ścianach napisała książkę. Zdobycie ich nie było łatwe. Dzisiaj w salonie, pokoju pana domu można oglądać tych członków rodziny, którzy związani byli z walką niepodległościową, w jadalni wisi zdjęcie państwa Żeromskich odnalezione przez panią Kazimierę i traktowane jak prawdziwy skarb. Konterfektów jest ponad 100 i ciągle przybywają nowe.

Niezwykłą historię ma też haft, który wisi w pokoju matki. Pani Józefa haftowała i w muzeum w Nałęczowie znajduje się taki haft, ale w opłakanym stanie. - Zapragnęłam taki mieć, ale nikt nie chciał podjąć się rekonstrukcji, zniszczenia były ogromne. Tymczasem po pewnym czasie otrzymałam prezent: haft od pań ze stowarzyszenia Ziemianka w Nałęczowie z taką samą sceną - jest to kopia obrazu, który odwzorowała pani Żeromska.

Zielony fotel, fioletowy klęcznik

Pierwszym własnym meblem kupionym dla dworu była szafa biblioteczna, uratowana przed spaleniem. Dzisiaj stoi w pokoju mamy. Kiedy pan Jan Chmielewski podarował stary podróżny kufer, Zapałowa zapłaciła za jego konserwację, bo był w opłakanym stanie.

Klęcznik do pokoju mamy podarowali Barbara i Juliusz Braunowie. - Oryginalny z tego samego okresu, co dwór - cieszy się pani Kazimiera. On też wymagał gruntownej konserwacji, ale dzisiaj zwraca uwagę starannością wykonania. W trakcie renowacji odkryto mechanizm wydający dźwięk przy otwieraniu blatu klęcznika. Siostra Cecylia Mazur odkupiła od sióstr ze Świętej Katarzyny modlitewnik i różaniec. Przez długie lata leżał na kościelnej ławce i wielce prawdopodbne, że modliła się z niego pani Józefa, bo przecież Żeromscy jeździli do kościoła do Świętej Katarzyny.

XIX-wieczna fisharmonia w salonie to dar chrześniaka, Łukasza Mazura. Grać na niej mogli pani Józefa i krewni, którzy spotkali się w Ciekotach, jak pisał Żeromski, pokładano się wtedy ze śmiechu.

W jadalni stoją zielona kanapa i fotel, w którym pan Wincenty czytał. Dokładnie taki, jak opisał Żeromski.

- Pół roku czekałam na łóżko do pokoju matki, wreszcie udało się je kupić i mogłam oddać to z muzeum - mówi uradowana pani Kazimiera. Łącznie we dworze jest ponad 50 mebli, 150 obiektów rzemiosła artystycznego, około 600 książek.

Drobiazgi by dom żył

Do dworu państwo Zapałowie nigdy nie przychodzą z pustymi rękami. Przynoszą nawet kwiaty do wazonów, owoce na patery. - By dom żył - wyjaśnia pani Kazimiera.

O tym, że są w nim ludzie, świadczą drobiazgi: w pokoju pana Wincentego fajka zwana stambułką, chociaż robiono je w Staszowie i właśnie od Macieja Zarembskiego ze Staszowa pochodzi ten okaz. Obok XIX-wieczna żeliwna popielniczka z fabryki w Białogonie. W pokoju Stefana jest dwururka kupiona przez gminę, trofea myśliwskie podarowali przyjaciele. Samowar ofiarowali Grażyna i Staszek Szrekowie. W jadalni jest też ceramiczna płytka z pozytywką, którą nakręcano wzywając domowników na posiłki.

Drobiazgi na toaletce mamy to pamiątki po własnej mamie, Irenie Stolarczyk, ofiarowane także przez siostrę pani Kazimiery. - Szkatułkę kupiłam od starszej pani, której antykwariusz dawał jakieś grosze, ja zapłaciłam, ile chciała. Wydaje mi się, że mam dar przyciągania ludzi. Niedawno na placu Wolności podeszła pani i zapytała, czy kupię zapaskę. Czerwono-czarną, świętokrzyską. Mamy już we dworze dwie, ale kupiłam ją, bo widać było, że to pilna potrzeba. Może sama w niej pochodzę, bo czasami tutaj zimno.

Pokój matki urządzony jest w fioletowej tonacji, to na cześć innej znawczyni i wielbicielki Żeromskiego, Barbary Wachowicz, która zawsze chodzi w fioletach. Fioletowa jest narzuta na łóżko, podstawka w klęczniku i podnóżek do toaletki, który państwo Zapałowie właśnie przywieźli z konserwacji. Po sprawdzeniu, że mechanizm działa, został pieczołowicie umieszczony na podłodze.

Nie wszystko można kupić, ale pomocą służą wtedy artyści. Na przykład Tomek Łukaszczyk wykonał metalowy krzyż powstańczy, a potem herby. - A na lampę w kuchni zrzucili się uczestnicy wycieczki, instruktorzy harcerscy związani z Żeromskim, kiedy zwróciłam im uwagę jak wygląda prowizoryczne oświetlenie.

Prośby o jeszcze

Do pełni szczęścia pani Kazimierze brakuje kilku rzeczy: najważniejsze to, by ściany we dworze zostały pobielone. - Dwory w tamtych czasach miały ściany tynkowane, to nie chłopska chałupa - mówi zdecydowanie. - Do tego piec, nie musi być czynny, bo grzeją kaloryfery, ale musi być. To przy nim wieczorami siadywał pan Wincenty.

Obecny wójt Tomasz Lato, który wspomaga dwór także prywatnie, chce namówić radnych, by dali na ten cel pieniądze. - To nie będzie duży wydatek, kafle na piec już są upatrzone - mówi.

Pani Kazimiera wylicza kolejne potrzeby:

- Potrzebne nam są też książki wydane do 1883 roku, zarówno po polsku, rosyjsku jak i francusku. Mogą to być romanse, które czytała poani Żeromska, jakieś poradniki dla pań domu, ale i poważna literatura, po którą mogli sięgać panowie. Z radością przyjmiemy też wszelkie żeromszczana, wydania Żeromskiego, tłumaczenia, karty pocztowe itd. - kontynuuje pani Kazimiera. - Kiedyś marzyłam o dworku na wsi, ale z pensji kustosza zbudować dom nie jest prosto. Mamy niewielką chałupkę po rodzinie męża, małe mieszkanie w Kielcach, a swoje marzenie o dworze realizuję tutaj, w Ciekotach.

Krystyna Nowakowska jest bardzo wdzięczna za to zaangażowanie. - Dzięki ogromnej wiedzy i umiejętnościom państwa Zapałów powstało spójne i piękne wyposażenie dworu. Teraz możemy się nim chwalić przed wszystkimi, a nasi goście podkreślają, że wchodząc w te progi czują się jakby wchodzili do prawdziwego domu. To największy komplement.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie