Pierwsza porażka Vive Targi Kielce w Lidze Mistrzów (relacja, wideo, zdjęcia)

ZOBACZ ZAPIS RELACJI NA ŻYWO MECZU

A tak powtórzyli wynik z Veszprem sprzed dokładnie sześciu lat (18 października 2003), wtedy też przegrali różnicą siedmiu trafień - 24:31.

Pierwszy mecz w tej edycji Ligi Mistrzów MKB rozgrywany u siebie, ściągnął do Veszprem Areny komplet, ponad 5 tysięcy kibiców. Efektowny, nowy obiekt wcale nie jest gabarytowo dużo większy od kieleckiej Hali Legionów, ale lepiej wykorzystano tam przestrzeń - trybuny zaczynają się metr za liniami, co sprawia, że mecze ogląda się tam i rozgrywa w niesamowitej atmosferze.

Przed meczem okazało się, że do kontuzjowanego Pawła Podsiadły i Henrika Knudsena, który ma problemy ze ścięgnem Achillesa, a w Veszprem wychodził tylko na rzuty karne, dołączył Mateusz Jachlewski, który odczuwał ból łokcia.

PROBLEM Z PERICIEM I Z SĘDZIAMI

Nasz zespół rozpczął mecz słabo, nie wykorzystując sytuacji sam na sam ze rewelacyjnie interweniującym 39-letnim bramkarzem MKB, Dejanem Periciem. Do tego doszło kilka krzywdzących nasz zespół decyzji sędziów, którzy nie zauważali fauli na kołowym Vive Targi Rastko Stojkoviciu. - Oni lubią oddać parę gwizdków gospodarzom, nie pierwszy raz widziałem coś takiego w ich wykonaniu - mówił rodak ukraińskich arbitrów, Witalij Nat z Vive Targi Kielce.

A kontry Veszprem były bardzo szybkie, dokładne i w efekcie zabójcze - w 6 minucie po trafieniu świetnie spisującego się chorwackiego kołowego Renato Sulicia gospodarze prowadzili 6:1 i trener Bogdan Wenta był zmuszony wziąć czas. To trochę uspokoiło grę kielczan. W 13 minucie po trafieniu Tomasza Rosińskiego było 8:5, ale od tego momentu zaczęła się nawałnica węgierskiego zespołu, który wykorzystywał każdy, najdrobniejszy błąd naszych zawodników, znów bezlitośnie kontrując. W 18 minucie po kontrze Gergo Ivancsika było już 13:5. Wenta mógł tylko bezradnie patrzeć na grę swojego zespołu albo wściekać się na sędziów.

W ostatniej fazie pierwszej połowy lekka przewagę uzyskały Vive Targi Kielce, bo lepiej zaczęła funkcjonować obrona naszego zespołu, a ze swoimi interwencjami włączył się Marcus Cleverly. Ciągle jednak nasi zawodnicy, szczególnie skrzydłowi, mieli duży problem, który nazywał się Perić. Pięciobramkowa strata po pierwszej części dawała jeszcze szansę na walkę o lepszy wynik.

DOCHODZILI NA CZTERY

W 34 minucie po rzucie Daniela Żółtaka bezpośrednio z rzutu wolnego było tylko 17:13, ale proste straty znów dały Veszprem łatwe bramki z kontr - 21:14 w 39 minucie. W dodatku potężne bomby na naszą bramkę zaczął słać najskuteczniejszy dotąd gracz MKB w Lidze Mistrzów, leworęczny rozgrywający Marko Vujin (6 bramek po przerwie). Kielczanie walczyli jednak dalej. Na koło wrócił Stojković i zaczął trafiać raz za razem, obsługiwany dokładnymi podaniami przez Mariusza Jurasika. Sędziowie już chętniej wysyłali ostro grających w obronie gospodarzy na ławkę kar i nasi zawodnicy z tego korzystali, kilka razy zmniejszając straty do czterech bramek. Przy stanie 24:20 Paweł Piwko stracił piłkę przy wyprowadzaniu szybkiego ataku, ale w 51 minucie po golu niezawodnego Stojkovicia MKB prowadziło tylko 27:23. W końcówce zabrakło trochę szczęścia, znów kilka piłek odbił Perić i przewaga węgierskiej "siódemki" wzrosła do siedmiu goli.

Kolejny mecz w Lidze Mistrzów kielczanie zagrają 7 listopada, podejmując Bosnę BH Gas Sarajewo. W najbliższą środę o godzinie 18 w meczu ekstraklasy podejmują Piotrkowianina Piotrków Trybunalski.