MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Piła pomogła przy wysadzaniu wieży sędziowskiej

Miłosz SKIBA, <a href="mailto:[email protected]" target="_blank" class=menu>[email protected]</a>
Pierwszy wybuch wzniecił tuman kurzu i zdruzgotał fundament wieży. Konstrukcja oparła się jednak o pobliską sosnę.
Pierwszy wybuch wzniecił tuman kurzu i zdruzgotał fundament wieży. Konstrukcja oparła się jednak o pobliską sosnę. D. Łukasik
Wieża przewróciła się dopiero po ścięciu drzewa.
Wieża przewróciła się dopiero po ścięciu drzewa. D. Łukasik

Wieża przewróciła się dopiero po ścięciu drzewa.
(fot. D. Łukasik)

Trzy próby wysadzenia wieży sędziowskiej - ostatniej pozostałości po kieleckiej skoczni narciarskiej - spełzły na niczym. Betonowa konstrukcja padła dopiero po wycięciu drzewa, o które się opierała.

Wczoraj do Kielc po raz kolejny przyjechała ekipa, która w połowie września wysadziła skocznię. Wtedy wszystko poszło jak z płatka. Olbrzymia konstrukcja upadła w ciągu sekundy, wzbijając tumany kurzu.

Tym razem pirotechnicy mieli wydawałoby się dużo prostsze zadanie. Musieli uporać się z wieżą sędziowską i trzema pozostałościami po fundamentach. Z wysadzeniem tych ostatnich nie było żadnych problemów, ale wieża okazała się orzechem trudnym do zgryzienia.

NIECH SIĘ PRZEWRÓCI

- Chodzi o zdruzgotanie fundamentów, tak aby wieża po prostu przewróciła się na stok - wyjaśniał Krzysztof Glijer, kierownik działu minerskiego w firmie Remost z Dębicy.

W tym celu w wywiercone otwory wsadził 10 ładunków. W sumie półtora kilograma dynamitu. Jednak w przeciwieństwie do skoczni, wieża okazała się bardziej oporna. Pierwsza detonacja, tak jak zapowiadali specjaliści, zniszczyła fundament, ale przechylająca się konstrukcja oparła się na rosnącej tuż obok potężnej sośnie.

Obecny podczas wysadzania Edward Markowski, wicedyrektor Rejonowego Przedsiębiorstwa Zieleni, które było odpowiedzialne likwidację skoczni, stwierdził, że nie można tak tego zostawić, bo może się to skończyć jakimś nieszczęściem. - Przecież ktoś się może wdrapać się na wieżę - ostrzegał.

Saperzy podjęli więc jeszcze dwie próby wysadzenia konstrukcji. Obie nieudane. - Pierwsza detonacja rozbiła fundament i dodatkowe wybuchy kierowały swoją siłę w powietrze, nie powodując przemieszczenia wieży - tłumaczył Krzysztof Glijer.

NIE MA WYJŚCIA - TNIEMY

Jedynym sposobem na ostateczne rozprawienia się z nieustępliwym obiektem okazało się ścięcie drzewa, na którym się opierał. Sosna została ścięta, a wieża posłusznie przewróciła się stok. - Tak to już jest w tym fachu, że czasami prostsze wydawałoby się zadanie okazuje się dużo bardzie skomplikowane - podsumował Krzysztof Glijer.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie