Do tej pory szpital nie komentował szeroko sprawy, dyrektor wyjaśnił jedynie, że rozpoczęła się procedura rozpatrywania skargi. W poniedziałek, 26 kwietnia z redakcją "Echa Dnia" skontaktował się kierownik Oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii, Przemysław Rupart, wyjaśniając, że ponieważ na różnych portalach internetowych zaczęły pojawiać się kłamstwa mówiące o tym, że w lecznicy doszło do podmiany ciał, podjął decyzję o przedstawieniu całej sytuacji z punktu widzenia jego pracowników. - O ile jestem w stanie zrozumieć ból i cierpienie po stracie ukochanej bliskiej osoby, tak histeryczny i bezpardonowy atak na Szpital, a w szczególności na Panią oddziałową oddziału intensywnej terapii przez osobę nie mającą pojęcia o obciążeniach fizycznych i psychicznych pracy w oddziale intensywnej terapii, należy potępić - zaznacza doktor Rupart.
Czytaj więcej: Szok po pogrzebie mieszkanki Końskich! Policja poinformowała rodzinę, że ciało nadal jest w kostnicy szpitala w Staszowie
Oświadczenie Przemysława Ruparta, kierownika Oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii Samodzielnego Publicznego Zespołu Zakładów Opieki Zdrowotnej w Staszowie publikujemy w całości:
"Szanowni Państwo,
W nawiązaniu do informacji prasowych o rzekomym pomyleniu ciał przez Szpital w Staszowie, jako kierownik Oddziału w którym była hospitalizowana chora, pragnę złożyć oświadczenie, iż zdarzenie takie nie miało miejsca, a informacje rozpowszechniane przez rodzinę zmarłej są zmyśloną historią i atakiem na Szpital.
Zgodnie z procedurami karta zgonu, jak i karta wypisowa, są drukowane w dwóch kopiach. Jedna jest wydawana rodzinie, a druga pozostaje w historii choroby. W opisywanej sytuacji druga kopia nie została umieszczona w historii choroby, a pozostała w miejscu, gdzie leżą przygotowane dokumenty do odbioru przez rodziny. Faktem jest, iż nie było na nich adnotacji „kopia”. Był to zwykły błąd ludzki. Dokumenty przygotowywane były przez lekarza dyżurnego w godzinach wieczornych/ nocnych. Lekarz ten nie jest etatowym pracownikiem oddziału, a jedynie kilka razy w miesiącu pełni dyżur w naszym oddziale i taki błąd mógł mu się przytrafić. Ucinając od razu komentarze- nie jeździ on od szpitala do szpitala „za pieniędzmi”. Praca w naszym oddziale intensywnej terapii jest dla niego szansą rozwoju zawodowego- jako jedyny oddział w województwie i jeden z nielicznych w kraju posiadamy możliwość monitorowania przy użyciu tomografii impedancyjnej płuc (EIT); jako jedyny oddział w województwie prowadzimy terapie pozaustrojowego usuwania CO2- ECOO2R i jesteśmy jednym z 3 ośrodków prowadzącym terapię ECMO, a poza oddziałem intensywnej terapii Kliniki Kardiochirurgii jedynym oddziałem intensywnej terapii w stosującym zaawansowane monitorowanie hemodynamiczne przy użyciu cewnika Swana- Ganza. Jedna kopia dokumentów została wydana rodzinie zmarłej w dniu 03.04 przez zespół pielęgniarski. Obecnie, ze względów epidemiologicznych rodziny nie odbierają dokumentów bezpośrednio na oddziale, a zanoszone są one na Izbę Przyjęć/SOR.
Druga kopia pozostała w Oddziale. Ponieważ w obecnych czasach dokumenty często są odbierane przez rodziny po kilku/ kilkunastu dniach- rodziny często przebywają na kwarantannie/ szpitalu, pozostawiona druga kopia nie wzbudził podejrzeń personelu. Po kilku dniach na moje polecenie Oddziałowa OiAT próbując wyjaśnić sytuację rzekomego nieodebrania karty zgonu, wobec braku telefonu kontaktowego do rodziny, poprosiła o pomoc Policję. Nie był to, jak opisuje wnuczka zmarłej, „donos” ani żądanie odebrania zwłok babci z kostnicy. Policja została poproszona o kontakt z rodziną i przekazanie prośby o telefon do oddziału intensywnej terapii. Jest to rutynowa procedura w przypadku braku bezpośredniej możliwości kontaktu z rodzinami. Bezpośrednio po „interwencji” policji córka zmarłej kontaktowała się z lekarzem dyżurnym oddziału, została przeproszona za pomyłkę, a także dokładnie została jej wyjaśniona zaistniała sytuacja oraz została zapewniona, iż do pomyłki z wydaniem ciała nie doszło- w dniu zgonu chorej był to jedyny zgon w oddziale, a do rzekomej zamiany ciała mogłoby dojść tylko w kostnicy. Nieprawdą jest więc, iż wyjaśnianie całej sprawy zajęło rodzinie kilka godzin i wymagało telefonów do „kostnicy i grabarza”. Oddział Intensywnej Terapii nie ma zatrudnionej na stałe sekretarki, co zminimalizowałoby możliwość podobnych sytuacji. W poprzednich latach nie było takich konieczności- roczna ilość hospitalizacji wynosiła około 100 na 4 stanowiskach; obecnie oddział ma 9 stanowisk, w poprzednim roku było ponad 250-pacjentów, a w tym mamy już 110 hospitalizacji.
Pragnę również zwrócić uwagę, iż cała sytuacja nie została nagłośniona przez osobę bezpośrednio zaangażowaną w sprawę- córkę chorej, a przez osobę z rodziny, która nie miała styczności ze szpitalem. O ile jestem w stanie zrozumieć ból i cierpienie po stracie ukochanej bliskiej osoby, tak histeryczny i bezpardonowy atak na Szpital, a w szczególności na Panią oddziałową oddziału intensywnej terapii przez osobę nie mającą pojęcia o obciążeniach fizycznych i psychicznych pracy w oddziale intensywnej terapii, należy potępić. Nie jestem w stanie wytłumaczyć zwlekania Dyrekcji Szpitala z przekazanie wyjaśnień dla prasy, jednak publikacje, szczególnie przez niektóre portale, niesprawdzonych informacji będących zmyśloną historią, nie wpisuje się w kanon dobrego i rzetelnego dziennikarstwa" - czytamy w oświadczeniu doktora Ruparta.
Ważne telefony: Koronawirus w Świętokrzyskiem. Gdzie dzwonić po pomoc i informacje? Ważne telefony
Jakie są objawy i jak się chronić? Zobaczcie
Zobacz też, jak prawidłowo myć ręce:
Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?