- To na pewno podpalenie, choć nie mam wrogów gotowych niszczyć moją własność - mówi Tadeusz Kaczmarczyk z miejscowości Koziel. Nocą z niedzieli na poniedziałek spłonęła na jego podwórku drewniana stodoła. Kilka godzin później, parę kilometrów dalej, także w gminie Raków, w ogniu stanął inny taki budynek.
Tadeusz Kaczmarczyk opowiada, że w sobotę przed godziną 23 zajęty był oglądaniem telewizji. Kiedy przerwał, żeby spojrzeć w okno...
- Stodoła była już tylko kupą ognia i dymu. Razem z ubezpieczonym budynkiem spłonęły słoma, siano, maszyny, trzy metry desek. Zadzwoniłem po straż, ale zanim dotarli, dach się zawalił. Na szczęście na święta po domach byli ludzie. Z każdego przybiegło kilku chłopa i gasiliśmy wiadrami, wodą ze studni - opowiada mężczyzna. Straty jakie poniósł oszacowano na 40 tysięcy złotych.
- Akcja trwała około czterech godzin. Kończąc zauważyliśmy łunę nad Ociesękami. Zaraz później dostaliśmy komunikat, że płonie kolejna stodoła - tłumaczy Mariusz Otto, komendant Ochotniczej Straży Pożarnej w Rakowie.
Tadeusz Kaczmarczyk żali się, że siano tliło się jeszcze przez wiele godzin po odjeździe strażaków. Pogorzelisko w Ociesękach, choć ekipy ratunkowe odjechały dawno temu, wczoraj popołudniem nie było jeszcze dogaszone. Wciąż pojawiały się na nim płomienie. Nocą z niedzieli na poniedziałek, około godziny 2, mieszkańcy domu w Ociesękach zauważyli pożar.
- Spaliśmy, ale hałas trzaskających dachówek obudził mojego brata. On nas zaalarmował. Największy ogień był od tyłu stodoły. Widocznie tam podpalacz podłożył ogień - opowiadał wczoraj młody człowiek. Jego matka jest ostrożniejsza w ocenach.
- Nie mam pewności, czy to podpalacz. Nikogo za rękę nie złapałam. Człowiek jest teraz przygnębiony, przybity - mówi kobieta.
W ubezpieczonym budynku, który stracili, były siano i słoma, ale także drewno oraz beczka zużytego oleju. Stodoła płonęła jak pochodnia.
- Kiedy eternit z dachu zaczął latać w powietrzu, to wyglądało jak mleczna droga - opowiada chłopak.
Komendant uczestniczącej w obu akcjach Ochotniczej Straży Pożarnej w Rakowie Mariusz Otto przyznaję, że według wstępnej oceny jego ludzi oba pożary są dziełem podpalacza:
- Stodoły znajdują się około cztery kilometry od siebie. W żadnej z nich nie było instalacji elektrycznej, nie mogło więc dojść do zwarcia. Nie wykluczone, że zostały podpalone przez tą samą osobę - przyznaje.
Ustaleniem okoliczności, w jakich doszło do obu pożarów, zajmują się policjanci z komisariatu w Rakowie.
- Dochodzenie dopiero się zaczyna. Jest za wcześnie, by mówić o podpaleniach. Może okazać się, że doszło na przykład do zaprószenia ognia - komentują.
Ogień również w powiecie buskim
Podpalenie było prawdopodobnie przyczyną pożaru do jakiego doszło w poniedziałek wieczorem w Brzostkowie, w gminie Nowy Korczyn. I tu w ogniu stała drewniana stodoła. Wewnątrz były słoma, siano, ale także młockarnia i konny wóz. Niemal 30 strażaków z okolicznych jednostek przez ponad pięć godzin walczyło z ogniem i powstrzymywało go przed przejściem na sąsiednie budynki.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?