Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Porusza się na protezach już 60 lat, teraz walczy o nowe nogi. Pomóżmy jej!

Iwona ROJEK [email protected]
Kielczanka poruszając się na protezach osiągnęła wiele sukcesów sportowych i jako jedyna osoba na obustronnej amputacji nóg pokonała cały Maraton Nowojorski
Kielczanka poruszając się na protezach osiągnęła wiele sukcesów sportowych i jako jedyna osoba na obustronnej amputacji nóg pokonała cały Maraton Nowojorski Łukasz Zarzycki
Kielczanka Elżbieta Gorgoń porusza się na protezach już sześćdziesiąt lat, teraz bardzo potrzebuje wsparcia na zakup nowych.

Pomóżmy pani Elżbiecie

Elżbieta Gorgoń nigdy nie robiła tragedii z tego powodu, że straciła nogi, wiedziała, że musi być silna i nie pozwalała sobie na załamanie. Stare protezy
Elżbieta Gorgoń nigdy nie robiła tragedii z tego powodu, że straciła nogi, wiedziała, że musi być silna i nie pozwalała sobie na załamanie. Stare protezy nie nadają się już do użytku, pękają, kielczanka nie wyobraża sobie tego, że miałaby chodzić na kolanach. Łukasz Zarzycki

Elżbieta Gorgoń nigdy nie robiła tragedii z tego powodu, że straciła nogi, wiedziała, że musi być silna i nie pozwalała sobie na załamanie. Stare protezy nie nadają się już do użytku, pękają, kielczanka nie wyobraża sobie tego, że miałaby chodzić na kolanach.
(fot. Łukasz Zarzycki)

Pomóżmy pani Elżbiecie

Z całego serca proszę ludzi o wrażliwym sercu o pomoc w zakupie protez, o wsparcie, poprzez przekazanie 1 procenta podatku na KRS 0000039011 i o dokonywanie wpłat na konto Towarzystwo Dobroczynności w Kielcach BSK S.A. IO/ Kielce 76 1050 1416 1000 0005 0473 3379 z dopiskiem "Protezy dla Elżbiety Gorgoń"

Kielczanka Elżbieta Gorgoń straciła obie nogi w wieku trzech lat, ale to nie przeszkodziło jej cieszyć się życiem. Pokonała wiele barier, świetnie sobie poradziła i obecnie stanęła przed kolejną. Potrzebuje 35 tysięcy na zakup nowych protez.

- Obie nogi straciłam w czasie wakacji u dziadków, obcięła mi je kosiarka konna - opowiada kobieta. - Szybko zaakceptowałam ten fakt, że nigdy już nie będę miała własnych nóg. Pierwsze protezy zaczęłam nosić, gdy miałam cztery latka i na protezach poruszam się do dziś.

Kobieta mówi, że wypracowała sobie taką filozofię, że trzeba działać, a nie zamartwiać się tym, na co nie ma się żadnego wpływu. Gdyby skoncentrowała się tylko na swojej tragedii i pochłonęłaby ją rozpacz, to do niczego by nie doszła.

- A tak skończyłam szkołę, znalazłam męża, zrobiłam prawo jazdy, urodziłam dwoje dzieci, mam trójkę wnuków, pracowałam nad tym, aby nie skupiać się na własnych brakach, bo to odebrałoby mi radość życia - tłumaczy.

- Nawet teraz, gdy przeszłam już na emeryturę, to nadal chodzę do pracy. Mam to szczęście, że pomogli mi szefowie drukarni Infomax, zatrudnili mnie, a ja wysilam się, żeby zdobyć choć część pieniędzy na protezy. Pomagam przy wykonywaniu kalendarzy, notesów. Ze skromnej emerytury mojej i męża, która w całości idzie na opłaty i życie nie uda mi się uzbierać kwoty 35 tysięcy złotych potrzebnej na zakup nowych protez. Fundusz zdrowia refunduje tylko 3 tysiące złotych, taka suma na niewiele starczy. A te protezy, które od wielu używam już się zniszczyły. Coraz ciężej mi się w nich chodzi. Bez pomocy dobrych ludzi nie poradzę sobie. A życia na wózku inwalidzkim nie wyobrażam sobie.

TRENING CZYNI MISTRZA

Elżbieta przyznaje, że osoby, które poznaje obecnie, nie chcą często uwierzyć, że ona tak sprawnie porusza się na protezach. Musi podnieść nogawki spodni, żeby się o tym przekonały.

- A ja od wczesnych lat doszłam do wniosku, że trening czyni mistrza - śmieje się.

- Wiedziałam, że im bardziej będę się roztkliwiać nad sobą, tym będę słabsza psychicznie i fizycznie. Będąc małą dziewczynka poprosiłam mamę o uszycie spodni i od tamtej pory zaczęłam konkurować z chłopakami. Wspinałam się po drzewach, ścigałam w wodzie, biegałam wcale nie wolniej, niż rówieśnicy Od młodości uprawiałam lekkoatletykę, biegi długodystansowe, wielokrotnie brałam udział w Mistrzostwach Polski. Zdobyłam szereg medali i nagród. Moim największym sukcesem był udział w Maratonie Nowojorskim, podczas którego przebiegłam 42 kilometry w siedem godzin, jako jedyny uczestnik po obustronnej amputacji nóg. A byłam już wtedy koło czterdziestki. W nagrodę dostałam nowe protezy, które służyły mi przez szesnaście lat.

WALCZY SAMA ZE SOBĄ

Ela przyznaje, że tylko kilka razy w życiu zdarzyło jej się spojrzeć z zazdrością na inne kobiety, które mają własne, ładne nogi.

- Najczęściej miałam takie myśli, gdy patrzyłam na tańczące pary - wspomina. - Spoglądałam na piękne sukienki, spódnice. Bo ja od dziecka muszę chodzić w spodniach, ale przyzwyczaiłam się już do tego. Zawsze staram się koncentrować na tych lepszych stronach życia. Nawet jak dzieci w szkole wyzywały mnie od kalek, też im to wybaczałam. Do tych gorszych momentów, jakie przeżyłam rzadko wracam myślami, bo to nic nie daje. Po tym wypadku u dziadków, mama ciągle się nade mnę litowała, szybko osiwiała, popadła w depresję, ojciec z rozpaczy, że ma córkę bez nóg rozpił się, a ja rozpoczęłam walkę sama ze sobą, o swoje życie. I prowadzę ją skutecznie do dziś.

Kielczanka myśli, że jej rodzice do końca życia nie pogodzili się z tym nieszczęściem, chociaż ona była wyjątkowym dzieckiem.

- Już na drugi dzień po wypadku zastanawiałam się nad tym co zrobić, żeby móc chodzić i biegać - dobrze pamięta tamten okres. - Cały rok czekałam na pierwsze protezy z Krakowa, a potem szybko nauczyłam się na nich poruszać. Nigdy nie rozpamiętywałam tego, że gdybym nie pojechała wtedy do babci, to nie straciłabym nóg. Uznałam, że widocznie tak musiało być. A gdy zaczęłam dojrzewać wypracowałam sobie taki charakter, nauczyłam się być otwarta, odważna, żeby nie mieć kompleksów z powodu swojej ułomności i nie czuć się gorzej od innych kobiet.

RAZEM ŁATWIEJ

Dziś Elżbieta cieszy się każdym dniem. Przede wszystkim dziećmi Kasią, Łukaszem i ukochanymi wnukami Anią, Adą i Filipem. Przez całe życie wspiera ją mąż Józef.

- Przed moim przyszłym mężem nie musiałam stresować się i opowiadać mu, że nie mam nóg, bo poznałam go w protezowni, gdy przyszłam zamówić protezy - uśmiecha się.

I mimo, że mąż pani Elżbiety, z zawodu technik ortopeda też ma bardzo duże problemy ze zdrowiem, choruje na gruźlicę kości, jedną nogę ma krótszą od drugiej o 15 centymetrów, to zgodnie uważają, że lepiej być z drugą osobą, niż samemu.

- Choruję od urodzenia, lata spędziłem w sanatoriach, mam usztywnienie stawu biodrowego, problemy z chodzeniem, ale dla mnie tak jak i dla żony ograniczenia nie oznaczały tego, że mam się poddać i cierpieć w samotności - mówi. - Teraz do moich schorzeń doszła jeszcze miażdżyca nóg, ale nie załamujemy się.

Kielczanka wspomina, że całe życie była bardzo aktywna i protezy w niczym nie ograniczały jej. Dalej pragnęłaby tak żyć.

- Gdy przestała uprawiać sport bardzo polubiłam zbieranie grzybów, spacery po lesie, gdzie ładuję swoje akumulatory - podkreśla. - A teraz, nawet jak na dworze jest śnieżno i mroźno lubię wyjść na zewnątrz, pokręcić się po osiedlu, porozmawiać z sąsiadami. Udało mi się schudnąć 15 kilo, przez co lepiej mi się chodzi. Dodaje, że mimo niepełnosprawności zawsze starała się pomagać innym ludziom, służyła radą i praktyczną pomocą. Zawsze wyznawała taką dewizę, że w świecie są dwa szczęścia, jedno małe, gdy jest się szczęśliwym i drugie duże, kiedy uszczęśliwia się innych.

- Protezy dały mi szansę na normalne życie - mówi Elżbieta. - To moje drugie nogi. Bez nich jestem skończona, skazana na siedzenie w fotelu, a tego sobie nie wyobrażam, to byłby mój koniec. Dlatego tak bardzo gorąco proszę wszystkich o pomoc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie