MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pragnę mieć nowe nogi

Iwona Rojek [email protected]
Jako jedyna osoba na obustronnej amputacji nóg przeszłam cały 42 kilometrowy Maraton Nowojorski
Jako jedyna osoba na obustronnej amputacji nóg przeszłam cały 42 kilometrowy Maraton Nowojorski D. Łukasik
Elżbieta Gorgoń z Kielc znana z biegania maratonów prosi o pomoc, bo protezy to dla niej życie.
Stare protezy nie nadają się już do użytku, pękają, nie wyobrażam sobie tego, że mogłabym przestać chodzić.
Stare protezy nie nadają się już do użytku, pękają, nie wyobrażam sobie tego, że mogłabym przestać chodzić. D. Łukasik

Stare protezy nie nadają się już do użytku, pękają, nie wyobrażam sobie tego, że mogłabym przestać chodzić.
(fot. D. Łukasik)

- Lada dzień mogę przestać chodzić, bo moje protezy są stare i pękają - rozpacza Elżbieta Gorgoń z Kielc, która w wieku trzech lat straciła obie nogi. - Do tej pory radziła sobie z życiem, przeszła nawet słynny Maraton w Nowym Jorku, a teraz jest całkiem załamana.

Kobieta mówi, że zawsze starała się nie poddawać złemu losowi, a teraz pierwszy raz w życiu boi się tego, że zostanie przykuta do łóżka. To byłby dla niej koniec, bo jest osobą bardzo aktywną. W ciągu całego ubiegłego roku udało jej się zebrać ogromnym kosztem, bo odwiedziła mnóstwo instytucji, 2 tysiące złotych, a nowe protezy kosztują 20 tysięcy złotych. Fundusz zdrowia dofinansowuje tylko 3 tysiące złotych na obie protezy, już po ich wykonaniu. Potrzebuje więc 15 tysięcy złotych. Teraz obawia się wychodzenia z domu, bo w każdej chwili proteza może się rozerwać, co grozi poważnym upadkiem i potłuczeniem.

- Do tej pory byłam silna psychicznie - opowiada. - Mimo, że nie mam nóg, chyba jako jedyna osoba na obustronnej amputacji z powodzeniem przeszłam cały 42 kilometrowy Maraton Nowojorski. Chociaż dotknęła mnie tak ogromna tragedia - będąc u dziadków na wakacjach, wpadłam pod kosiarkę konną, która obcięła mi nogi - to nigdy nie rozczulałam się nad sobą i chciałam żyć tak jak inne dzieci.

Miałam wtedy okropnego pecha, bo po wypadku czekaliśmy na karetkę pięć godzin, istniało ryzyko wdania się gangreny, dlatego amputowano mi nogi tak wysoko na udach. Gdyby pomoc przyszła wcześniej nie straciłabym może całych nóg. Potem nie było mi lekko, mama się nade mnę stale litowała, popadła w depresję, ojciec z rozpaczy, że ma córkę kalekę, rozpił się, a ja rozpoczęłam walkę sama ze sobą. W zasadzie rodzice do końca życia nie umieli pogodzić się z tym nieszczęściem.
A Ela jak pamięta należała do zupełnie wyjątkowych dzieci, już na drugi dzień po wypadku myślała o tym, co zrobić, żeby móc chodzić i biegać. Cały rok czekała na protezy z Krakowa.

Pomóżmy pani Eli

Pomóżmy pani Eli

Wszyscy, którzy mogliby pomóc Elżbiecie są proszeni o dokonywanie wpłat na konto: Towarzystwo Dobroczynności w Kielcach; BSK S.A. IO/ Kielce 76 1050 1416 1000 0005 0473 3379. Z dopiskiem "Protezy dla Elżbiety Gorgoń".

Rok później miała w sobie tyle siły i energii, że wychodziła na drzewa szybciej i wyżej, niż jej zdrowi rówieśnicy. Nigdy nie zadręczała się myślą dlaczego akurat ją spotkała taka tragedia, nie rozpamiętywała tego, że gdyby nie pojechała do babci to nie straciłaby nóg. Uznała, że widocznie tak musiało być. Gdy zaczęła dojrzewać wypracowała sobie taki charakter, żeby nie mieć kompleksów z powodu swojej ułomności i nie czuć się gorzej od innych kobiet. Zdradza, że bardzo się bała samotności, ale na szczęście udało jej się założyć rodzinę. - Tak jak ludzie zdrowi pragnęłam miłości - przyznaje szczerze.

- Wyszłam za mąż, mam dwoje dzieci, Kasię i Łukasza, ukochane wnuki - Anię, Adę i Filipa. Z nimi wiązały się zabawne sytuacje, bo jak dzieciaki widziały mnie wieczorem, to wołały, że babcia jest mała, a na drugi dzień były zdziwione, że babcia tak szybko urosła. Dziś jestem przekonana, że niepełnosprawność wcale nie wyklucza tego, że można mieć też udane życie osobiste. Swojego męża, technika ortopedę poznała w protezowni, gdy przyszła zamówić protezę.

ZAWSZE SIĘ WSPIERAJĄ

Mimo, że mąż pani Elżbiety też ma bardzo duże problemy ze zdrowiem, choruje na gruźlicę kości, jedną nogę ma krótszą od drugiej o 15 centymetrów, to zgodnie uważają, że lepiej być z drugą osobą, niż samemu. Pan Józef też całe życie musi się leczyć. Ale ma równie optymistyczną filozofię życiową jak jego żona.

- Są osoby niepełnosprawne, które zamykają się w sobie, nie zakładają rodziny, ale to nie jest dobre, bo z czasem można zgorzknieć i zdziwaczeć - podkreśla. - Chociaż od urodzenia choruję, lata spędziłem w sanatoriach, mam usztywnienie stawu biodrowego, problemy z chodzeniem, ale to nie oznaczało, że mam się poddać. W dzieciństwie wiele lat przeleżałem w gipsie, ale starałem się w sobie wykrzesać radość życia. Zawsze zachęcałem swoich pacjentów do optymizmu.

To czy ktoś niepełnosprawny będzie chodził zależy głównie od jego nastawienia. Nawet jak będzie miał najlepszą protezę, a nie będzie wierzył w swoje siły, albo roztkliwiał się nad sobą, to nic z tego nie będzie. Wielu osobom pomogliśmy wrócić do aktywnego życia, a Ela była żywym przykładem tego, że nie wolno się załamywać. Ale z drugiej strony przyznają, że choć do tej pory byli optymistami, to teraz stracili nadzieję na kupno protez, bo ze swoich skromnych rent nie są w stanie uzbierać takiej kwoty.

- Cały ubiegły rok poświęciłam na zebranie pieniędzy na moje nowe nogi, ale niewiele z tego wynikło - opowiada pani Ela. - Oczywiście jestem bardzo wdzięczna za okazaną mi pomoc, ale jest ona niewystarczająca, za 2 tysiące złotych nie kupię nowych protez. Kobieta zdradza, że na szczęście ma taki charakter, że nie wraca myślami do przeszłości, tylko żyje dniem dzisiejszym i tym co będzie. Uważa, że jak nie można czegoś zmienić to trzeba się z tym pogodzić i to polubić. Od nowa zaczyna więc walkę o swoje drugie nogi, które uchronią ją przed wózkiem inwalidzkim.
Protezy z węglową stopą i lejkiem silikonowym pozwoliłyby jej normalnie żyć.
Kielczanka wspomina, że całe życie była aktywna. Pracowała w spółdzielczości inwalidzkiej, a przy tym uprawiała sport. Dzięki ogromnej determinacji została mistrzynią Polski w lekkiej atletyce i jako jedyna osoba na obustronnej amputacji przeszła cały Maraton Nowojorski. - Zawsze w przeszłości, żeby całkiem nie pogrążyć się w nieszczęściu, wyznaczałam sobie mniejsze i większe cele - wspomina.

- Odskocznią od smutnej codzienności stał się dla mnie właśnie sport. Gdy pracowałam w Spółdzielni Inwalidów w Opatowie zaobserwowano, że bardzo dobrze się poruszam na obozie rehabilitacyjnym i zachęcono mnie do wzięcia udziału w zawodach sportowych. Uprawiałam lekkoatletykę, biegi długodystansowe, wielokrotnie brałam udział w Mistrzostwach Polski. Zdobyłam szereg medali i nagród. Opowiada, że gdy przestała uprawiać sport bardzo polubiła zbieranie grzybów, spacery po lesie, gdzie ładuje swoje akumulatory. Teraz, nawet jak na dworze jest bardzo zimno lubi wyjść na zewnątrz, pokręcić się po osiedlu, porozmawiać z sąsiadami.

Mimo niepełnosprawności zawsze starała się pomagać innym, służyła radą, praktyczną pomocą innym ludziom, trzy swoje medale oddała na aukcję Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Cieszy się, że w naszym kraju zmienił się stosunek do ludzi niepełnosprawnych. Kiedy brała udział w maratonie w Nowym Jorku niezwykle ujął ją wtedy stosunek Amerykanów do osób kalekich.

- Kiedy biegliśmy mieszkańcy cały czas nam dopingowali, podawali soki, owoce, bili brawo, uśmiechali się, a u nas w kraju w tym czasie spotykaliśmy się z odmiennymi reakcjami - przypomina sobie. - Niektórzy na nasz widok pukali się w czoło albo krzyczeli, że zwariowaliśmy. Teraz jest normalniej. Wybudowano szereg podjazdów w sądach i przychodniach, ludzie na wózkach tańczą i chodzą do klubów.

PROTEZY TO MOJE NOGI

- Protezy to dla mnie całe życie - mówi po raz kolejny załamana Ela. - Bez nóg jestem skończona, skazana na siedzenie na krześle, a tego sobie nie wyobrażam, to byłby mój koniec. Te protezy, które dostałam w Nowym Jorku przez 15 lat uległy deformacji i nadają się do wymiany. Popękały, każdego dnia mogą się po prostu rozlecieć, boję się na nich poruszać. Ale nie mogę się załamać, nadal wierzę, że znajdą się ludzie, którzy zechcą mi pomóc, z góry za okazane mi serce dziękuję. Kielczanka prosi wszystkich o pomoc, szczególnie te osoby lub firmy, które chciałyby odpisać 1 procent swojego podatku dla ludzi potrzebujących. Znalazła się w szczególnej potrzebie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie