Przypomnijmy - 6 listopada ubiegłego roku na oświetlonym i oznakowanym przejściu dla pieszych w Woli Morawickiej zginęły dwie 54-letnie kielczanki. Kobiety zostały potrącone przez dostawczego volkswagena. 45-letni kierowca uciekł z miejsca wypadku, gubiąc tablicę rejestracyjną samochodu. Został za-trzymany następnego dnia w pobliżu posterunku policji w Morawicy. 45-latek został oskarżony o spowodowanie śmiertelne-go wypadku i ucieczkę z miejsca tragedii. Śledczy ustalili, że razem z nim jechali dwaj mężczyźni - 29- i 25-letni. Prokuratura postawiła im zarzut nieudzielenia pomocy ofiarom wypadku.
Proces 45-letniego kierowcy toczy się w Sądzie Rejo-nowym w Kielcach. Wczoraj zeznawali policjant, który tuż po wypadku przesłuchiwał dwóch pasażerów samochodu, oraz biegły.
- Rozpoznaję oskarżonego, ale nie przesłuchiwałem go - zeznawał wczoraj policjant, który pracował przy zabezpieczaniu materiałów dowodowych z miejsca wypadku w Woli Morawickiej. - Przesłuchiwałem natomiast dwóch pasażerów samochodu, którzy tamtego dnia podróżowali wraz z oskarżonym. Jeden z nich mówił, że słyszał, jak samochód uderzył w postać, ale nie był w stanie sprecyzować żadnych dodatkowych szczegółów.
Emocje w sali rozpraw, w której pojawili się członkowie rodziny oskarżonego oraz rodzina jednej z ofiar, budziła opinia biegłego, który miał wyjaśnić, dlaczego doszło do wypadku i kto zawinił.
Ze śladów na drodze i z pozycji ciał ofiar można przypuszczać, że samochód jechał z prędkością około 65 kilometrów na godzinę. Kierowca nie zastosował więc przepisów drogowych, które nakazują mu jazdę w obszarze zabudowanym do 50 kilometrów na godzinę. Dodatkowo kierujący pojazdem powinien dostosować prędkość do warunków pogodowych - było już ciemno, siąpił deszcz. Gdyby kierowca jechał około 45 kilometrów na godzinę, wcześniej mógłby zauważyć piesze i wtedy odpowiednio zareagować - tłumaczył w sądzie biegły.
W opinii biegłego pojawiła się także kwestia ewentualnej odpowiedzialności dwóch kobiet, które zginęły tamtego dnia na przejściu dla pieszych.
Z moich ustaleń wynika, że kobiety szły wolno. Zatrzymały się na środku jezdni, w tak zwanym azylu dla pieszych. Wydaje się, że źle oceniły odległość samochodu i jego prędkość. Gdyby pozwoliły, aby samochód przejechał, do wypadku by nie doszło - twierdził biegły.
W związku z tym, że biegły nie zapoznał się z zeznaniami świadków, sprawę odroczono do poniedziałku 3 października.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?