Na ławie oskarżonych zasiadają 35- i 30-latek. Według prokuratury wspólnie pobili 28-latka. Starszy zadając ciosy nożem w udo 28-latka miał doprowadzić do jego śmierci. Potem, jak mówią śledczy, obaj mężczyźni ukryli zwłoki. Starszemu z oskarżonych może grozić dożywocie, młodszemu do pięciu lat więzienia. Podczas pierwszej rozprawy przyznali się jedynie do udziału w pobiciu. 35-latek zaprzeczył, że zabił mężczyznę, zaś 30-latek nie przyznaje się do ukrycia zwłok.
„Synek wszystkiego nie powiedział”
28-latek ćwiczył, biegał, pracował na czarno w myjni samochodowej. Matka opowiadała w czwartek w sądzie, że zawsze mogła liczyć na jego pomoc. Czy to finansową, czy w zakupach albo przyniesieniu węgla. Miał jednak i sekrety. Siostra wspominała, że dwa czy trzy lata przed zaginięciem zrobił się skryty. Pojawiły się plotki, że może mieć coś wspólnego z narkotykami.
- Synek wszystkiego nie powiedział - przyznawała matka. Ile zarabiał? Jak to się stało, że wrócił kiedyś do domu bez trzech zębów? Czy rzeczywiście podczas meczu uderzył w bramkę? Matka przyznawała przed sądem, że wiedziała iż zdarzyło mu się brać narkotyki. Od policjantów dowiedziała się, że prawdopodobnie także je sprzedawał.
CZYTAJ TEŻ: Ruszył proces w sprawie "zabójstwa bez zwłok". Oskarżeni przyznali się do części do zarzutów
Nocą wrócił jeszcze na chwilę
W Wielką Sobotę 2017 roku 28-latek wrócił do domu z imprezy około godziny 2 czy 3. Około 9 poszedł kupić sobie śniadanie i po drodze spotkał znajomych.
- Nie widziałam tego, ale sąsiadka mi mówiła, że z jednym z nich się szarpał – opowiadała kobieta. Syna widziała po raz ostatni około godziny 19. Wyszedł wtedy do kolegi na imprezę.
- Krótko przed godziną 1 w nocy, czyli już w niedzielę, w kuchni zapaliło się światło, stąd wiem o której przyszedł do domu. Nie wstawałam. Usłyszałam klucz w drzwiach, pomyślałam, że poszedł spać. Ale on wyszedł – mówiła w czwartek kobieta.
Jakby od razu wiedzieli...
W niedzielny ranek okazało się, że 28-latka nie ma. Jego dokumenty i telefon podłączony do ładowarki zostały w domu. Mijały kolejne dni, a on się nie pojawiał. We wtorek jeden ze znajomych 28-latka przyszedł zapytać, czy ten wrócił do domu.
- Mówił, że byli na imprezie, brat dostał od kogoś telefon i wyszedł. Ale przecież brata telefon leżał w domu podłączony do ładowarki. Jestem pewna, że nie miał drugiego – zeznawała jedna z sióstr 28-latka.
- Nikt inny nie przyszedł zapytać. Jakby od razu wiedzieli, że brat się nie znajdzie – dodawała inna siostra.
- Coś się stało na tej imprezie. Tam każdemu ręce latają. Mojemu synowi też nie przyrosły do ciała - mówiła w czwartek przed sądem matka 28-latka. Opowiadała, że gdy wreszcie udało jej się metodą prób i błędów odblokować telefon syna i przeczytać wiadomości, była tam i taka: „Za dużo powiedziałem i teraz tego żałuję” wysłana około tydzień przed zaginięciem na nie opisany w żaden sposób numer. - Nie wiem, czy chodziło o dziewczynę, czy o narkotyki – przyznawała w czwartek kobieta.
Ciosy pięścią, łopatą, nożem
W zeznaniach których wysłuchiwał sąd, było to co świadkowie widzieli na własne oczy, ale też to co usłyszeli od wróżki, jasnowidza, znajomych.
- Słyszałam od znajomej, że bili brata, a on bardzo krzyczał. Potem zawinęli go w dywan. Pojechali po jeszcze jednego mężczyznę, zabrali go wywieźli do lasu i kazali kopać dół. Potem w mieście wyrzucili tego człowieka z samochodu – mówiła przed sądem jedna sióstr 28-latka.
- Kiedy pani to słyszała? - dopytywał szef Prokuratury Okręgowej w Kielcach prokurator Dariusz Dryjas osobiście oskarżający w tej sprawie. Ale kobieta nie pamiętała. - Czy to się potwierdziło? - pytał obrońca . - Nie wiem. Od tego jest sąd – odpowiadał świadek.
Przypomnijmy, według ustaleń prokuratury oraz wyjaśnień oskarżonych w Wielką Sobotę 2017 roku, 35-latek i jego 30-letni kolega przywieźli 28-latka ze Skarżyska do Parszowa w powiecie starachowickim Z relacji 30-latka wynikało, że starszy z mężczyzn podejrzewał, że 28-latek zainstalował w jego telefonie aplikację szpiegowską. W garażu, jak wynika z ustaleń prokuratury, 28-latek został pobity pięściami przez 35-latka, uderzany przez niego metalową częścią łopaty w nogi oraz ugodzony kilkakrotnie nożem w wewnętrzną stronę uda, co w rezultacie doprowadziło do śmierci. 30-latek, w ocenie śledczych miał uczestniczyć w pobiciu mężczyzny a później zacierać ślady zbrodni. Z odczytanych w sądzie wyjaśnień 30-latka wynika, że ranny mocno krwawił: – Zanieśliśmy go do busa 35-latka, umieściliśmy na pace. Pojechaliśmy w stronę Skarżyska, do szpitala, ale po przejechaniu około 500 metrów okazało się, że tylne drzwi od auta są otwarte, a 28-latka nigdzie nie ma.
Gdzie zapalić znicz?
Bliscy, tak jak i prokuratura, nie dają wiary wersji o zaginięciu.
- Kochał mnie, kochał swoje siostry. Na urodziny czy 8 marca nigdy o nas nie zapomniał. To były małe prezenty, ale zawsze były. Nie uciekłby od nas. Gdyby chciał to zrobić, po co zamawiałby jeszcze w piątek przez internet buty za 380 złotych? Zbliża się wszystkich świętych, a my znowu nie mamy gdzie świeczki zapalić - mówiła w czwartek matka 28-latka, którego ciała do tej pory nie udało się odnaleźć.
POLECAMY RÓWNIEŻ:
Jak żyli osadzeni w dawnych więzieniach?
Co może policjant, a czego nie? | Czy dostałbyś się do policji? Test |
Czy dogadałbyś się w więzieniu? Test z grypsery | Wiesz, co oznaczają więzienne tatuaże? |
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?