Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przestraszył się dziennikarzy? Proces radnego oskarżonego o prowadzenie auta po alkoholu daleko od finału

Mateusz BOLECHOWSKI
Obrońca Stanisława C. poddał w wątpliwość bezstronność sędzi Haliny Gromskiej (na zdjęciu) i złożył wniosek o wyłączenie jej ze sprawy.
Obrońca Stanisława C. poddał w wątpliwość bezstronność sędzi Haliny Gromskiej (na zdjęciu) i złożył wniosek o wyłączenie jej ze sprawy. Mateusz Bolechowski
Obrońca radnego, oskarżonego o kierowanie samochodem po pijanemu, najpierw chciał usunięcia dziennikarzy, gdy się nie udało, wnioskował o zmianę sędziego, którego bezstronność poddał w wątpliwość.

KOMENTARZ

KOMENTARZ

Przedłużający się proces i jego przebieg pozwalają sądzić, że Stanisławowi C., radnemu Prawa i Sprawiedliwości, szczęśliwie uda się doczekać końca kadencji i pobrać jeszcze niemało nieopodatkowanych diet, w wysokości około tysiąca złotych miesięcznie każda. Choć przyznał się do winy, nadal nie jest skazany, co może budzić zdumienie zwykłych obywateli. Wciąż jako radny może publicznie występować. Wstydu raczej nie czuje, w ostatnich miesiącach uczestniczył w otwarciu powiatowej drogi, biura poselskiego Marii Zuby, odbierał z rąk posła Andrzeja Bętkowskiego "Paszport Patriotyczny", brał udział w spotkaniu z prezesem Jarosławem Kaczyńskim. O takich drobnostkach, jak zasiadanie w radzie i kierowanie w niej komisją rewizyjną nie wspominając. Nazwiska mecenasa, będącego z pewnością jednym z najbarwniejszych ptaków skarżyskiej palestry, nie podajemy. Podczas rozprawy zaznaczył, że nie jest osobą publiczną. Nie chciałbym, by pod jego adresem padały jakiekolwiek kąśliwe komentarze.

We wtorek w skarżyskim Sądzie Rejonowym odbyła się kolejna rozprawa, w której o jazdę samochodem po pijanemu oskarżony jest Stanisław C., sołtys wsi Kierz Niedźwiedzi i powiatowy radny, działacz Prawa i Sprawiedliwości. Grozi mu kara do dwóch lat pozbawienia wolności i utrata prawa jazdy.

Proces trwa już miesiące i nie widać rychłego końca. A zatrzymanie samorządowca miało miejsce w czerwcu ubiegłego roku. Pikanterii dodaje fakt, że radny na wezwanie do zatrzymania pojazdu pobiegł do obcego domu. Jego właścicielka wraz z sierżant Katarzyną Erbil znalazły go (przed godziną siódmą rano) zamkniętego w łazience na poddaszu. Na wezwania do opuszczenia ubikacji nie odpowiadał, po otwarciu drzwi kuchennym nożem stwierdził, że właśnie się załatwia, choć jak wynika z zeznań stróżów prawa, siedział na opuszczonym deklu od sedesu w zapiętych spodniach. Choć już na pierwszej rozprawie przyznał się do winy, do dziś nie złożył mandatu radnego, a jego postępkiem nie zajęła się macierzysta partia.

ZAMKNĄĆ USTA PRASIE...

Na poprzedniej rozprawie Stanisław C. zmienił adwokata, znajdując nowego w około kwadrans. Ten rozpoczął od strofowania dziennikarzy, jednego z nich nazwał osobnikiem i zażądał usunięcia go z sali rozpraw. Sędzia Halina Gromska odrzuciła wniosek.

Na wtorkowym posiedzeniu Stanisław C. się nie pojawił bez usprawiedliwienia nieobecności. Był za to nowy obrońca, który rozpoczął od próby wyłączenia jawności procesu. Argumentował, że w sądzie mówi się o stanie zdrowia oskarżonego, głównie jednak chodziło mu o stwarzanie złego wizerunku swojego klienta i… siebie samego.

- Nie wykluczam, że nieobecność oskarżonego jest spowodowana lękiem przed publikacjami, z jakimi wcześniej się zetknęliśmy - mówił mecenas. Dodał, że mają one niewiele wspólnego z etyką dziennikarską, a ich autorzy to "niekoniecznie dziennikarze". Prawnik stwierdził, ze nie życzy sobie złośliwych komentarzy pod swoim adresem.

PRASA ZOSTAJE, SĘDZIA ODCHODZI?

Oskarżyciel przypomniał, że Stanisław C. zostając radnym, decydował się na bycie osobą publiczną. Halina Gromska zarządziła przerwę, podczas której czytała artykuły na temat procesu. Uznała, że nie ma przesłanek, by wyłączać jawność sprawy. Mówiła o mediach, jako ważnym elemencie demokratycznego ładu i prawie społeczeństwa do informacji. Przypomniała, że jeśli prasa relacjonuje nieprawdziwie, zarówno oskarżony, jak i adwokat, mogą dochodzić swoich praw w sądzie cywilnym.

Skarżyski adwokat uznał, że sędzia neguje fakty oczywiste, co wywołuje wątpliwość co do jej bezstronnności i złożył wniosek o wyłączenie Haliny Gromskiej z postępowania. Jego zdaniem w przeszłości dochodziło do naruszania dobrego imienia oskarżonego oraz publicznego i agresywnego wypowiadania się na temat pana mecenasa przez dziennikarzy. W związku z tym wnioskował też o odroczenie rozprawy.

- Obrońca działa w celu przedłużenia procesu - sprzeciwił się prokurator, dodając, że postępowanie dotyczy Stanisława C., a nie jego pełnomocnika. Sędzia posiedzenia nie przerwała.

"IDĘ W KRZAKI"

Adwokat nie rezygnował. Zażądał kolejnego odroczenia, ze względu na złożone zażalenie na zarządzenie o odmowie przyjęcia zażalenia. - Ten wniosek jest irracjonalny - zaprotestował oskarżyciel i sędzia ponownie przyznała mu rację.

Potem niezmordowany adwokat żądał, by jeden z dziennikarzy przedstawił legitymację prasową. - Przebierańców nie raz żeśmy widzieli, uzurpatorów także - stwierdził.

Sędzia znów musiała wyjaśniać, że skoro proces jest jawny, w sali rozpraw może się pojawić każdy. W końcu udało się przejść do kwestii zasadniczych, czyli przesłuchania świadków, którzy w sądzie pojawili się już po raz trzeci i za każdym razem byli odsyłani z kwitkiem.

Ryszard L., do którego busa wsiadł na chwilę sołtys Kierza po opuszczeniu swojego auta mówił, że samorządowiec zdążył zapytać o wolny termin jego firmy budowlanej, po czym poskarżył się na żołądek i stwierdził, ze musi iść w krzaki. Dodajmy, nie udał się do pobliskiego lasu, ale do domu obcych ludzi. Co więcej, nie spytał kierowcy busa, czy może skorzystać z jego ustępu, choć stali obok posesji świadka.

Jak zeznał Ryszard L., w jego domu łazienka jest niedokończona, z nieprzykręconym sedesem, a mieszkańcy wsi nie wiedzą, że w ogóle ją posiada. Na pytanie obrońcy przyznał, że jeśli Stanisław C. chciałby uciekać przed policją, zbiegłby raczej do lasu, a nie do prywatnego budynku. Ponownie przesłuchiwana sierżant Erbil odsyłała do swoich zeznań sprzed niemal roku.

PÓŁ GODZINY Z GAŁĘZIAMI

Na koniec, zgodnie z planem, odtwarzano nagranie z policyjnej kamery, która zarejestrowała fragment zdarzenia. Nagranie trwało ponad pół godziny, interesujący fragment zaledwie ułamek chwili. Mecenas nie chciał, by go pokazywać na wtorkowej rozprawie, sędzia Halina Gromska owszem. Zapytała, czy można przewinąć film do mającej znaczenie w procesie chwili. Prokurator zgodził się chętnie (było już późne popołudnie). Adwokat zgody nie wyraził. Nie pozwolił też, by dziennikarze patrzyli w stojący przed nim monitor, na którym można było zobaczyć odtwarzane nagranie.

Skorzystaliśmy z tego przy biurku prokuratora. Przez około 30 minut wszyscy obecni w sali z zainteresowaniem oglądali najpierw szumiące na wietrze gałęzie krzewów, następnie trwający może trzy sekundy moment, w którym zza busa wybiega radny Prawa i Sprawiedliwości i znika po przekroczeniu jezdni, a potem widok na garaż domu, w którym samorządowiec zamknął się w toalecie i na koniec obraz ulicy w Kierzu Niedźwiedzim z bocianami w tle. Następne posiedzenie sądu dopiero w czerwcu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie