[galeria_glowna]

Jan Żukowski ze Staszowa jest jak dotąd jedynym polakiem, który przebył klasyczną, angielską drogę świętego Jakuba do Santiago de Compostela, przez morze i ląd. Na zdjęciu z muszlą świętego Jakuba i dowodem odbycia wyjątkowej pielgrzymki.
(fot. Marcin Jarosz)
Miał pomóc tylko w odnowie drewnianych wykończeń na jachcie przyjaciela. Ale przyszła propozycja wyprawy życia po wodach europy. Skorzystał, bo takich propozycji się nie odrzuca. Na jachcie był kucharzem, ale nie zapomniał o malarstwie - swojej pasji. Zabrał ołówki, pędzle i farby, tak na wszelki wypadek. Wtedy nie wiedział, że talentem zapłaci za swój pobyt…
OD DROBNEJ PRZYSŁUGI DO PRZYGODY ŻYCIA, CZYLI 90 PORTÓW W CZTERY MIESIĄCE

Wiele obrazów Jana Żukowskiego dokumentujących wyprawę zostało w europejskich portach i innych miejscach na Jakubowym szlaku. Staszowski malarz ze swojego talentu uczynił narzędzie, które pomogło mu w odbyciu wspaniałej przygody. Na zdjęciu podczas zlotu żaglowców w hiszpańskim porcie A Coruña (La Coruna).
(fot. Archiwum prywatne)
Malarski dokument z wyprawy życia. Wystawa w Staszowie
Jan i Dawid Żukowscy we współpracy ze Starostwem Po-wiatowym, Urzędem Miasta i Gminy w Staszowie oraz Powiatowym Centrum Sportowym organizują wystawę blisko 60 prac, stanowiących niejako malarski dokument z rejsu dookoła Europy oraz z pielgrzymki do Santiago de Compostela. Będzie je można obejrzeć we wtorek 30 kwietnia, w Powiatowym Centrum Sportowym w Staszowie przy ulicy Oględowskiej 6. Początek o godzinie 16. Wstęp wolny.
Ostatecznie został pielgrzymem, gdy w pewnej chwili po-żegnał przyjaciół z pokładu i stanął na malowniczym szlaku świętego Jakuba.
Tym samym dokonał nie lada wyczynu. Jako pierwszy Polak dotarł do Santiago de Compostela tradycyjną drogą angielską przez morze i ląd. - Zrobiłem to z potrzeby serca, dla przyjaciela, który bardzo chciał, ale nie doczekał chwili, aby stanąć na Jakubowym szlaku - mówi Jan Żukowski malarz ze Staszowa.
Ta wielka przygoda rozpoczęła się dla niego od zupełnie normalnej przysługi. - Mój kolega Rysiu Pietkiewicz, pochodzący z Białegostoku, kupił jacht do remontu. Poprosił mnie abym mu w tym remoncie pomógł. Miałem zająć się konserwacją drewna. Po pewnym czasie mówi "pomógłbyś mi go jeszcze przetransportować na Wyspy Kanaryjskie". Pomyślałem, że to podróż marzeń. Popłynąłem - mówi malarz.
Nad remontem jachtu pracowali przez dwa miesiące. Z początkiem maja ubiegłego roku wypłynęli z Elbląga przez Obwód Kaliningradzki do Helu. Stąd o zabraniu kolejnych członków załogi udali się w stronę Christiansø i do Bornholmu. - W planie była wyprawa do Bergen i dalej w stronę Anglii, ale pogoda pokrzyżowała nam szyki - mówi Żukowski.
PIELGRZYMKA DLA PRZYJACIELA
Popłynęli więc z wiatrem wzdłuż wybrzeży Danii, Niemiec, Wysp Fryzyjskich do Holandii i dalej wzdłuż wybrzeży Francji do zatoki Biskajskiej a następnie do Hiszpanii. Tak po kilku miesiącach morskich wojaży, cumując do ponad 90 portów Jan Żukowski dotarł do portu A Coruña (La Coruna). - Chcieliśmy bardzo zdążyć na zlot żaglowców, który odbywał się w sierpniu. Udało się - mówi nasz rozmówca. Wśród wielu narodowości można było spotkać też czołówkę polskich żaglowców: "Zawisza Czarny", "Fryderyk Chopin", "Iskra", "Dar Młodzieży", "Kapi-tan Bednarski", czy "Pogoria".
Tutaj przyszła do niego smutna wiadomość o śmierci przyjaciela, księdza Romana Stępnia, proboszcza parafii w Baćkowicach. - Przypomniałem sobie wtedy jego słowa, że bardzo by chciał przejść do Santiago. Byłem bardzo blisko nieco ponad sto kilometrów. Pomyślałem, że ja to zrobię niejako w jego imieniu. Pojechałem do Santiago pociągiem, żeby sprawdzić kilka szczegółów dotyczących szlaku. Okazało się, że jestem na tak zwanym szlaku angielskim i mam do przejścia nieco ponad sto czterdzieści kilometrów. Wróciłem do portu, pożegnałem się z załogą i pojechałem do Ferrolu - wspomina Żukowski.
CAMINO ODMIENIA
Zaopatrzony we wszystkie atrybuty pielgrzyma wsiadł do autobusu. Tutaj spotkał pielgrzymów z Italii, księdza i jego dwie siostrzenice. Zamiast samotnej wędrówki, poszli we czwórkę. - Po pięciu dniach dotarliśmy na miejsce. Trochę zmęczeni, ale bardzo uduchowieni. Trasa nie należy do najłatwiejszych ale jest przepiękna. Z dala od ruchliwych tras. Czasami mija się małe miasteczka, czasem opustoszałe wioski. Po dotarciu na miejsce poczułem, że zrobiłem coś dobrego nie tylko dla mojego przyjaciela, ale i dla siebie - mówi pan Janek.
Na miejscu okazało się, że jako jedyny dotąd Polak przemierzył klasyczną drogę angielską, która wiedzie przez morze i ląd. - Wpłynięcie do portów jest dokumentowane, na drodze lądowej zbierałem specjalne znaczki do paszportu pielgrzyma. Pokazałem to wszystko i okazało się, że zaliczono mi tę trasę w całości - mówi malarz i z dumą pokazuje dokumenty potwierdzające przebycie trasy.
PASJA, CO PCHA DO PRZODU, JAK WIATR W ŻAGLACH
Po drodze dużo malował i rysował. - Włosi mają sjestę, ja nie lubię być bezczynny więc malowałem - dodaje. Okazało się, że talentem płacił za pobyt w Albergo (dom pielgrzyma) czy za jedzenie. Prace zostały w wielu portach na trasie wyprawy. Z tego malowania wyniknęła kolejna wyjątkowa rzecz. Kilka prac, które staszowski twórca zostawił na pokładzie "Zawiszy Czarnego" obejrzał salezjanin Roman Wcisło pracujący w Santiago de Compostela.
Tutaj dostał wraz z kilkoma innymi malarzami propozycję zrobienia wspólnej wystawy z okazji 30 rocznicy nadania Aktu Europejskiego. Zamiast wracać do portu został w okolicach Santiago i przez niemal dwa miesiące pracował nad wystawą "Camino - Droga życia". Jej owocem było 20 prac dokumentujących Camino, nie tylko pod kątem wyjątkowości szlaku, pięknych krajobrazów, ale też codziennych aspektów pielgrzymowania. Wystawę, z jego udziałem otwarto w seminarium duchownym w sąsiedztwie samej katedry. Wtedy wielu zagranicznych gości usłyszało o Staszowie.
Znajomi i przyjaciele Żukowskiego mogli śledzić przebieg jego podróży na profilu malarza na jednym z portali społecznościowych. W akcję informacyjną włączył się też Dawid Żukowski, syn malarza, który informował na bieżąco o poczynaniach naszego podróżnika.
KONIEC CAMINO, CZYLI POCZĄTEK NOWEJ DROGI
- Tego, co się wydarzyło nie miałem w najśmielszych snach. To była prawdziwa wyprawa życia. Nigdy wcześniej nie pływałem, to był pierwszy raz. Plan, który miałem przed wypłynięciem tak się zmienił, że do dziś zastanawiam się czy to w ogóle mogła być seria przypadków. Miałem w kieszeni trzysta euro i tyle samo przywiozłem z powrotem. Wszystko przez te obrazy - śmieje się, gdy wspomina pielgrzymkę.
Po miesiącach wrócił do Staszowa. Pomógł mu w tym jeden z europosłów. Między innymi dlatego, nasz podróżnik do domu wrócił przez Brukselę, po drodze zostawiając kilka swoich prac w Parlamencie Europejskim.
Od tamtej pory stale maluje, nie chce stracić ani jednego pięknego widoku z pamięci. Samo Camino stało się też inspiracją do stworzenia szerszego projektu. - Mam plan, aby razem z synem stworzyć w Staszowie centrum integracji dla osób niepełnosprawnych. Chcielibyśmy tym osobom pomagać wyrażać siebie przez malarstwo - mówi Jan Żukowski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?