MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Przyjaciel szpitala

Iza BEDNARZ
Prof. Leopold Koss otrzymał odznaczenie w Świętokrzyskim Centrum Onkologii.
Prof. Leopold Koss otrzymał odznaczenie w Świętokrzyskim Centrum Onkologii. Dawid Łukasik
Prof. Leopold Koss wizytując zakład patologii nowotworów w ŚCO oglądał każdą pracownię, sprzęt, rozmawiał ze wszystkimi pracownikami.
Prof. Leopold Koss wizytując zakład patologii nowotworów w ŚCO oglądał każdą pracownię, sprzęt, rozmawiał ze wszystkimi pracownikami. Dawid Łukasik

Prof. Leopold Koss wizytując zakład patologii nowotworów w ŚCO oglądał każdą pracownię, sprzęt, rozmawiał ze wszystkimi pracownikami.
(fot. Dawid Łukasik)

Kiedy po raz pierwszy profesor Leopold Koss miał przyjechać do Kielc na zaproszenie szefa Świętokrzyskiego Centrum Onkologii, spodziewał się zastać tu lecznicę wyjętą z "Doktora Żywago". - Tymczasem znalazłem jeden z najlepszych ośrodków diagnostycznych w Polsce i w Europie - mówi. W tym ośrodku, na głębokiej prowincji, pracuje jedyny w Polsce sprzęt do cytofotometrii, za kilka miesięcy ruszy unikatowy program badań genetycznych nad rakiem pęcherza, a próbki do badań swobodnie podróżują między Kielcami a Nowym Jorkiem, gdzie konsultuje je najlepszy patomorfolog na świecie.

- Nie byłoby tego wszystkiego, gdyby nie serdeczna pomoc profesora Leopolda Kossa, jego podpowiedzi jak rozwijać diagnostykę nowotworów, poświęcany nam czas i wiedza, wzajemna wymiana informacji. Mamy szczęście korzystać z opieki naukowej "guru patomorfologii światowej" - mówi dr Stanisław Góźdź, dyrektor Świętokrzyskiego Centrum Onkologii.

Sam "guru patomorfologii światowej" jest z lekka zakłopotany zamieszaniem wokół swojej osoby. - Gdyby moi rodzice dożyli tej chwili, ojciec byłby bardzo zadowolony, a matka nawet by w to uwierzyła - powiedział wzruszony kiedy kilka dni temu otrzymał od prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, najwyższe odznaczenie, jakie może dostać od naszego państwa cudzoziemiec: Krzyż Oficerski Orderu Zasługi dla RP za udział w rozwoju polskiej i światowej nauki.

Od słowa do słowa

Jak to się stało, że najwybitniejszy specjalista z onkologii, patomorfologii, cytologii, pracownik renomowanego Montefiore Medical Center i Albert Einstein Medical College w Nowym Jorku, autor "biblii patomorfologów", wychowawca najlepszych specjalistów w tej dziedzinie na świecie zaczął współpracować ze szpitalem onkologicznym w Kielcach? - Wszystko przez to, że ja lubię za dużo gadać - śmieje się profesor. - W 1992 r. spotkałem w Wiedniu na kursie naukowym, który prowadziłem dla patomorfologów z całego świata, doktora Jacka Syguta, szefa tutejszego zakładu patologii nowotworów. Od słowa do słowa dogadaliśmy się, że obaj pochodzimy z Polski. Zawiązaliśmy znajomość, doktor Sygut zaprosił mnie do Kielc. Potem spotykaliśmy się z okazji różnych naukowych konferencji i wreszcie w 2001 r. przyjechałem do Świętokrzyskiego Centrum Onkologii.

Podczas swojej pierwszej wizyty w Kielcach profesor Koss powiedział dziennikarzom, że spodziewał się zastać tu lecznicę żywcem wyjętą z "Doktora Żywago" Borysa Pasternaka, tymczasem znalazł nowoczesny ośrodek, którego nie powstydziłoby się żadne państwo w Europie.

- Jestem pod ogromnym wrażeniem jak w ciągu kilkunastu lat z niczego można było zbudować szpital na tak wysokim poziomie, ze świetnie działającym zakładem patologii nowotworów. Jak widać doktor Góźdź jest człowiekiem niezwykle zdolnym, który może wszystko, więc czy ja mogłem odmówić, kiedy poprosił mnie o współpracę? - mówi żartobliwie profesor Koss.

Szkiełko idzie pocztą

- Współpraca z profesorem Kossem dała nam to, że w ciągu trzech ostatnich lat zakład patologii nowotworów rozrósł się dwukrotnie - mówi dr Jacek Sygut. - Uruchomiliśmy pracownię biologii molekularnej, kupiliśmy sprzęt do cytofotometrii (szybkiej diagnostyki nowotworów krwi i układu chłonnego - przyp. red.), prawdopodobnie jedyny taki w Polsce. Profesor podpowiada nam kierunki, w których ma się rozwijać światowa diagnostyka, jak wdrażać nowe rozwiązania techniczne, w co warto inwestować. Dzięki temu możemy szybciej i lepiej rozpoznawać nowotwory i leczyć chorych.

Oprócz tego profesor pełni rolę konsultanta naukowego Świętokrzyskiego Centrum Onkologii, jest w stałym kontakcie z zakładem patologii nowotworów, pomaga weryfikować rozpoznania. Co kilka tygodni ze Świętokrzyskiego Centrum Onkologii wędrują pocztą do Nowego Jorku szkiełka z preparatami do badań cytologicznych (to ulubiona dziedzina profesora Kossa). Każda przesyłka jest opatrzona listem przewodnim z wyszczególnieniem co się w niej znajduje, w jakim celu, kto i kiedy ją odbierze (wymogi bezpieczeństwa od czasu ataków bioterrorystycznych). Profesor przesyła e-mailem lub telefonicznie swoje opinie, omawia poszczególne przypadki.

- To jest wzajemna wymiana wiadomości jak między partnerami naukowymi - mówi profesor Koss. - Doktor Sygut bardzo mi pomaga wysyłając przypadki, które mnie interesują, dzięki temu mogłem wykorzystać je w swojej książce. To jest wzajemna droga.

- Warto wiedzieć, że taka książka profesora Kossa, "biblia" dla patomorfologów na całym świecie, to niesamowity splendor dla ośrodka udostępniającego materiały do badań. Pod każdym zdjęciem preparatu jest podpis, że pochodzi z naszego centrum, lepszej światowej promocji nie można sobie wymarzyć - mówi dr Janusz Kopczyński z zakładu patologii nowotworów ŚCO, współpracujący z profesorem Kossem.

Co nowego w literaturze polskiej

Pierwsze pytanie, jakie zadał profesor Koss doktorowi Kopczyńskiemu, który przyjechał do niego do Nowego Jorku na roczny staż brzmiało: co nowego w literaturze polskiej, co jest warte polecenia? - Było zadane piękną polszczyzną, bez nieznośnego akcentu, który nabywają Polacy po ledwo kilkuletnim pobycie w Stanach, mówiący: "na kornerze stała kara" - opowiada dr Kopczyński.

Mimo że rodzina Leopolda Kossa musiała wyjechać z Polski (urodził się i do wybuchu II wojny światowej mieszkał w Łodzi) uciekając przed Holocaustem, on sam nigdy nie zerwał związków z Polską. W domu ma bardzo bogatą polską bibliotekę. Jest wielkim miłośnikiem polskiej literatury międzywojennej, jego ulubionym pisarzem jest Bruno Schulz, ceni też Juliana Tuwima. - To człowiek renesansu, którego interesuje muzyka, malarstwo, literatura. Nie zamyka się w swojej specjalizacji, co niestety coraz częściej robią współcześni naukowcy, ale jest otwarty na wszystko co się dzieje - mówi o nim dr Janusz Kopczyński. - Pracuje codziennie od 10 do 17 w Montefiore Medical Center i Albert Einstein Medical College, w tym czasie udziela konsultacji, pisze, prowadzi badania i wykłady, jest ciągle w ruchu. A wieczorami chodzi na imprezy kulturalne. Podczas mojego pobytu systematycznie podsyłał mi bilety na różne spektakle i koncerty, zaszczepiał swoje pasje, opiekował się mną serdecznie. Miał zwyczaj zaglądać do pracowni i pytać: "co robisz dziś wieczorem, bo w Metropolitan dyryguje Kurt Masur. No, czy można nie pójść, żeby zobaczyć i posłuchać jak dyryguje Kurt Masur?"

Dla doktora Kopczyńskiego przyjaźń i opieka profesora Kossa to list żelazny otwierający drzwi najlepszych klinik onkologicznych na świecie. - Dzięki profesorowi mogłem odbyć także staż w Departamencie Tkanek Miękkich w Waszyngtonie zajmującym się badaniem nad gistami (rodzajem guzów) - mówi dodając anegdotycznie, że podczas pierwszego stażu młody lekarz z Holandii przyznał, że przyjaźni się z Kopczyńskim, bo to jest poprawne politycznie. "Co chcesz przez to powiedzieć?" - zdumiał się lekarz z Polski. "No wiesz, ty znasz profesora Kossa, jak mu powiesz, że co piątek jeździmy razem na rolkach, to może będzie mi łatwiej dostać się do niego na staż"- wypalił Holender.

Nawet profesor mówi "nie wiem"

Podczas swojego ostatniego pobytu w Kielcach profesor Koss wizytował zakład patologii nowotworów. Widziałam już odwiedziny wielu gości zagranicznych w centrum, ale tylko profesor wchodził do każdej pracowni, rozmawiał ze wszystkimi, oglądał preparaty, sprzęt, pytał o szczegóły techniczne, rozmawiał z patologami w języku dla wtajemniczonych, właściwie egzaminował ich jak studentów. Na końcu mówił: "bardzo dobrze, dziękuję, podoba mi się" albo "dobrze, a czy nie myśleliście, żeby to rozwiązać tak i tak?".

Zapytałam go, czy zdarza mu się czasem rozłożyć bezradnie ręce i powiedzieć: "nie wiem". - O, nawet kilka razy dziennie - odparł. - Postęp w medycynie jest ogromny, ale w gruncie rzeczy bardzo ograniczony. Mamy tylko wycinek wiedzy na temat tego jak tworzą się nowotwory, ale nie wiemy co naprawdę się dzieje z komórkami organizmu. Dlatego nie potrafimy jeszcze wyprodukować lekarstwa, które oddziaływałoby tylko na te rakowe cząstki. Po dwudziestu latach badań udało się opracować pierwszy lek, Glivec, który atakuje precyzyjnie zmiany molekularne w komórkach w przypadku ostrej białaczki. W gruncie rzeczy nasze uzbrojenie przeciwko nowotworom nie jest olbrzymie. Wydawało się, że kiedy poznamy geny człowieka, droga do eliminacji nowotworów stanie się prosta.

Niestety, znamy tylko 30 tysięcy genów, a te geny pod wpływem pewnych warunków mogą tworzyć szeregi nowych protein, całe miliony. Żeby skutecznie walczyć z rakiem musimy znać nie tylko geny, ale i ich produkty. Wtedy będziemy mieli pełny obraz tego, co się dzieje z komórkami, które zaatakował nowotwór. Kto wie, może za kilkaset lat...

Otworzyć ścieżki

Obecnie w Świętokrzyskim Centrum Onkologii, gdzie jeszcze kilkanaście lat temu było "puste pole za stodołą", prowadzone są pod auspicjami profesora Leopolda Kossa badania w zakresie biologii molekularnej nad mutacjami w genach u chorych na raka rdzeniastego tarczycy. Za 2-3 miesiące rozpocznie się nowy program badań nad mutacjami genów u ludzi z rakiem pęcherza moczowego. - To bardzo trudny w leczeniu nowotwór, bo u jednych pacjentów po leczeniu nawroty nie występują przez kilkanaście lat, a u innych po bardzo krótkim czasie. Próbujemy dowiedzieć się dlaczego tak jest i jakie czynniki decydują, że u jednych nawroty pojawiają się wcześnie, a u innych później. Dzięki temu będzie można określić, która grupa chorych powinna częściej poddawać się badaniom kontrolnym - wyjaśnia w dużym uproszczeniu dr Janusz Kopczyński.

Takich badań nie prowadzi nikt w Polsce. W Europie robią to tylko pilotażowo w krajach Beneluksu i w Szwecji. - Jak uda nam się przeprowadzić te badania i opublikować wyniki, określić, jakie czynniki mogą mieć wpływ na wywoływanie tego schorzenia, być może włączą się w dyskusję inne ośrodki, podejmą własne badania. To będzie początek ścieżki prowadzącej do poznania mechanizmu tej choroby - mówi z nadzieją dr Kopczyński. Ze zdjęcia na ścianie w jego gabinecie uśmiecha się ciepło profesor Leopold Koss.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie