Kobieta o znalezisku zawiadomiła straż miejską w Daleszycach. Strażnicy przyjechali po godzinie i zadzwonili po rakarza, ten miał się zjawić do godziny 17. - Ponieważ było to południe nie mogąc patrzeć na męczarnię zwierząt odcięłam te postronki - opowiada kobieta. Przyniosła zwierzętom jedzenie i picie.
Rano następnego dnia psy ciągle były w tym samym miejscu. - Rakarzowi nie udało się ich załapać - wyjaśniał burmistrz Wojciech Furmanek. Obiecał zrobić to nazajutrz, ale jak powiedział nam Marcin Banak, który ma podpisaną z gminą umowę na odławianie bezdomnych zwierząt w piątek psów także nie złapano.
- Pierwszy raz spotkałam się z czymś takim by psy przywiązać do worków - przyznaje Anna Studzińska z Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. A zgłoszeń o psach przywiązanych w lesie i skazanych na śmierć z głodu jest coraz więcej.
Dla osób, które zajmują się bezdomnymi zwierzętami wielce prawdopodobne jest, że zwierzęta wyrzucił inny rakarz. Zleceniodawców płacących tak jak gmina Daleszyce ponad 600 złotych za odłowionego psa nie interesuje co się z nim i dalej dzieje. Za taką kwotę pozbywają się kłopotu. Z takiego zresztą powodu gmina rozwiązała umowę z Ochotniczą Strażą Pożarną w Skarżysku Kamiennej. Tamtejszym strażakom pies złapany w Daleszycach uciekł w trakcie transportu w Łącznej.
- Problem bezdomnych zwierząt nasilił się odkąd zamknięto schronisko w Kielcach - przyznaje burmistrz Furmanek. - My za odławianie psów płacimy i to coraz więcej, ale co się z nimi potem dzieje nie sprawdzam.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
