Wiewiórki karmione są specjalnym mlekiem. Na razie nie mogą jeść nic innego. Kiedy zostały przywiezione, nie widziały nic, były to ślepe noworodki. W tej chwili zaczynają już patrzeć na oczy.
Wygląda na to, że dalszy los zwierząt będzie związany już na zawsze z Ptasim Azylem. - Wiewiórki w tej chwili lgną do ludzi, jedzą z ręki, maleństwa przytulają się. Kiedy przyzwyczają się do człowieka, istnieje mała szansa, by oswojone wróciły na łono natury. Wiem o tym, bo nie są to pierwsze ssaki tego gatunku, które do mnie przybyły. Jedna z wiewiórek, którą kiedyś przygarnąłem, została już u mnie na stałe i może mieszkać w domu. Na szczęście nie ma z nią zbyt wielu problemów, bo je ona prawie wszystko - orzechy, jabłka, słonecznik - opowiada Tadeusz Ptak.
Łącznie zatem w Ptasim Azylu będzie siedem wiewiórek, bo jeszcze jedna była przywieziona do pana Tadeusza na rehabilitację, gdzie straciła ogon w wypadku samochodowym. Została przywieziona przez kobietę z gminy Bodzentyn.
Młode wiewiórki, kiedy dorosną, podobnie, jak ich starsi pobratymcy, będą mieszkać na dworze. Obecnie przebywają w wygodnie wymoszczonym pudełku w domu Tadeusza Ptaka. Są bardzo delikatne.
- W ubiegłym roku miałem już małe wiewiórki. Proszę sobie wyobrazić, że po podaniu im niewłaściwego mleka, dostały biegunki i zdechły. Dlatego teraz bardzo dbam o odpowiednie preparaty. Muszą też być podawane z odpowiednią częstotliwością. Karmione co trzy godziny. Kiedy pojechałem do szpitala na ważny zabieg, zabrałem wiewiórki ze sobą. Musiałem karmić je w drodze do lecznicy i po zabiegu - wszystko w samochodzie. Udało się dotrzymać harmonogramu, co przypadku młodych ssaków tego gatunku ma kluczowe znaczenie - mówi Tadeusz Ptak.
W Ptasim Azylu mieszka obecnie wiele ciekawych zwierząt. Jest jeż, który trafił do pana Tadeusza z buskiego Parku Zdrojowego. Znaleziono go zziębniętego w grudniu. Był na granicy śmierci. Mieszka tam także czarny bocian ze Stąporkowa. Ten ma amputowane skrzydło, stracił je w wyniku wypadku. Dołączył do pięciu towarzyszy. Czarne bociany będą prawdopodobnie się rozmnażać. Żaden z nich nie będzie już latać, bo mają pouszkadzane skrzydła.
- Trzy z nich trafiły do mnie w przedziwny sposób. Pewnego dnia ktoś podrzucił do mnie pudełko, w którym były te zwierzęta. Oczywiście się nimi zaopiekowałem - opowiada Tadeusz Ptak.
Czuje się trochę rozczarowany, że Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska nie oferuje większej pomocy. - Trochę zaczyna mi już brakować miejsca i sprzętu dla tych wszystkich zwierząt. Mam nadzieję, że przyszłości się to zmieni - prognozuje szef Ptasiego Azylu.
Przypomnijmy, 26 marca w Chrobrzu pan Tadeusz zaaranżował niezwykłe wydarzenie. Ptasi Azyl w Złotej zakończył rehabilitację sześciu ptaków. Pięć z nich udało się tego dnia wypuścić na łono przyrody. Szósty, puszczyk zwyczajny, na wolność jeszcze poczeka, bo na kuracji jadł za dużo i podczas próby wypuszczenia nie był w stanie wzbić się w powietrze. - Będziemy go karmić trochę skromniej i w końcu odleci - mówi Tadeusz Ptak, szef Ptasiego Azylu.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?