Radni gminy Szydłów przegłosowali projekt intencyjnej uchwały zmierzającej do likwidacji Szkoły Podstawowej w Potoku. - Bitwę wygraliście, ale to nie koniec - powiedzieli rodzice opuszczając salę po głosowaniu.
Było to już trzecie podejście gminy do likwidacji placówki w Potoku. W poprzednich latach opór społeczności nie pozwolił, aby szkołę rozwiązano. W tym roku sprawa istnienia Szkoły Podstawowej imienia Jana Pawła II wróciła na nowo i w tym samym brzmieniu.
TRZECIE PODEJŚCIE DO LIKWIDACJI
W poprzednich latach z inicjatywą rozwiązania szkoły występował wójt Szydłowa Jan Klamczyński, jednak w tym roku temat podniosła Rada Gminy. Finał na szczeblu gminy miał miejsce na wczorajszej sesji w Szydłowie. O godzinie 12 sala konferencyjna wypełniona była po brzegi, ponieważ na decyzję radnych czekali z niecierpliwością mieszkańcy, rodzice dzieci i nauczyciele z Potoka.
Kwestia likwidacji szkoły w Potoku była najważniejszym punktem obrad i dyskusja na tym punktem trwała niemal półtorej godziny.
- Decyzja dla mnie jest bardzo trudna, ale gmina nie może dokładać stale do szkoły w Potoku. Liczba dzieci uczęszczających do naszych szkół stale się zmniejsza - argumentował Jan Klamczyński wójt Szydłowa apelując do radnych o wzięcie odpowiedzialności za swoją decyzję. Dodał, że w tym roku utrzymanie szkoły będzie kosztować prawie pół miliona złotych.
PRZEWAŻYŁ RACHUNEK MATEMATYCZNY
- Już dawno mówiłem o tym problemie, że liczba uczniów stale się zmniejsza. Proponowałem utworzenie stowarzyszenia, które mogłoby przejąć i powadzić szkołę. Pokazywałem na przykładach, że takie stowarzyszenia z powodzeniem prowadzą małe szkoły w innych gminach. Były nawet zapewnienia, że takie stowarzyszenie zostanie utworzone, ale tak się nie stało. W ciągu pięciu lat do funkcjonowania szkoły gmina dołoży w sumie prawie półtora miliona złotych - mówił wójt Klamczyński.
- Kiedy była mowa o stowarzyszeniu, to uczniów było 73 i był autobus przeznaczony na dowóz wszystkich dzieci do szkoły. Mnie się wydaje, że panu wójtowi nasze dzieci są niepotrzebne. Szkoła w Potoku jest jedyną placówka w obrębie pięciu sołectw. Jeżeli zostanie zlikwidowana wówczas rodzice poślą swoje pociechy do szkół w innych gminach. Tam szkół się nie zamyka, ale zaprasza uczniów - mówi Andrzej Wójcik, mieszkaniec Potoka.
BITWA WYGRANA, ALE TO NIE KONIEC
W stronę wójta posypało się też wiele innych pytań, między innymi takie, ile gmina faktycznie zyska lub straci, jeżeli uczniowie przejdą do Szydłowa a ile, kiedy dzieci nie będą uczyły się na terenie gminy. - W każdym z przypadków około 300 tysięcy złotych rocznie - odpowiedział wójt.
Głosowanie radnych poprzedziła dziesięciominutowa przerwa. Ostatecznie dziewięciu radnych poparło propozycję zlikwidowania szkoły podstawowej w Potoku, trzech zagłosowało przeciw, a kolejne trzy osoby wstrzymały się od głosu. Decyzja radnych nie oznacza definitywnego zakończenia funkcjonowania szkoły. Uchwała ma charakter intencyjny, o tym czy placówka przestanie istnieć zdecyduje świętokrzyski kurator oświaty.
- My dzieci nie damy do Szydłowa, ponieważ w szkole nie ma dla nich miejsca. Bitwa jest wygrana i niech tak będzie, ale szkoły nie damy i już - mówili rozgoryczeni mieszkańcy Potoka.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?