Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Referendum w Kielcach - ilu do urn, jakie koszty i terminy

Mateusz Kołodziej
Referendum w Kielcach w sprawie odwołania prezydenta Wojciecha Lubawskiego coraz realniejsze. Organizatorzy referendum zebrali ponad 25 tysięcy podpisów osób, które je popierają. To o prawie 10 tysięcy więcej, niż było wymaganych. Sprawdzamy, co musi się stać, żeby referendum doszło do skutku, jakie są wymagane terminy, ile osób musi pójść do urn i w końcu, ile referendum będzie kosztowało?

Zacznijmy od początku. Inicjatorzy referendum (Kielecki Komitet Referendalny) zbiórkę podpisów popierających referendum rozpoczęli 1 lutego. Mieli na to 60 dni, a więc z podpisami u komisarza wyborczego musieli zgłosić się najpóźniej 1 kwietnia. Ile podpisów musieli zebrać? Na listach przygotowanych przez komitet musiało się podpisać co najmniej 10 procent uprawnionych mieszkańców Kielc na koniec 2015 roku (15 tysięcy 913 osób). Organizatorzy przynieśli w środę 30 marca do kieleckiej delegatury Krajowego Biura Wyborczego dużo więcej, bo prawie 25 tysięcy podpisów. Teraz komisarz wyborczy ma 30 dni na zweryfikowanie podpisów i wydania postanowienia o przeprowadzeniu referendum, lub odrzuceniu wniosku. W ciągu kolejnych 50 dni od wydania postanowienia (jeśli będzie ono pozytywne, a stanie się tak, gdy będzie 15 913 zweryfikowanych podpisów), komisarz powinien wyznaczyć datę referendum.

Co musi się stać, żeby referendum było ważne? Głosowanie będzie wiążące, jeśli udział w głosowaniu weźmie udział co najmniej 3/5 obywateli, którzy wzięli udział w ostatnich wyborach samorządowych. W listopadzie 2014 roku (Wojciech Lubawski wygrał w pierwszej turze) wydano 65 618 kart do głosowania, a więc do urn w ewentualnym referendum musi pójść co najmniej 39 tysięcy 371 osób. Prezydent zostanie odwołany, jeśli tak zagłosuje większość osób biorących udział w referendum.

Już teraz pojawiają się pytania, ile referendum może kosztować i kto za nie zapłaci. Przepisy mówią jasno, że za organizację referendum lokalnego, zdecydowaną większość kosztów pokrywa gmina, w tym przypadku miasto Kielce. Z pieniędzy samorządu trzeba między innymi opłacić koszty ogłoszeń, materiałów wyborczych, wynajmu lokali wyborczych, czy diety członków miejskich i obwodowych komisji wyborczych.

- Bardzo wstępnie szacujemy, że koszt ewentualnego referendum to około 350 tysięcy złotych. Suma ta się może zmienić, bo nie wiemy na przykład, ilu członków zasiądzie w obwodowych komisjach wyborczych - tłumaczy Janusz Koza, sekretarz miasta i jednocześnie urzędnik wyborczy. Niewielką część kosztów ponosi też komisarz wyborczy, który musi ponieść koszty wydruku i dostarczenia kart do lokali wyborczych, w tym także przygotowanie materiałów w okładce brajlowskiej, wykonanej w alfabecie Braille’a dla osób niepełnosprawnych, uprawnionych do głosowania. Oprócz tego komisarz wyborczy poniesie też koszty wydania postanowienia o przeprowadzeniu referendum. – Na tą chwilę nie możemy operować kwotami. Najpierw musimy sprawdzić wszystkie podpisy i wydać postanowienie o przeprowadzeniu referendum, lub odrzuceniu wniosku - tłumaczy Adam Michcik, dyrektor kieleckiej delegatury Krajowego Biura Wyborczego. Wydatki komisarza wyborczego ponoszone są z budżetu państwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie