W Bodzentynie naprawdę sądu nie ma, ale cóż to za problem dla miejscowego Teatru Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży. Tym bardziej, że w nocy ktoś rozbił Marcie Lipkowej cenny dzban.
Poszkodowana wdowa szuka sprawiedliwości u sędziego Adama, który od trzydziestu lat wydaje wyroki w sprawach mieszkańców miasteczka. Wydaje wyroki, albo raczej sądzi po swojemu. Do czasu. Na kontrolę przybywa właśnie do bodzentyńskiego sądu radca sądowy i odtąd nic już nie będzie takie, jak się wszystkim na początku wydawało.
- Akcję komedii Heinricha von Klesita przenieśliśmy do Bodzentyna, dodaliśmy trochę współczesnych miejscowych akcentów, mam nadzieję, że mieszkańcy się nie obrażą - mówi ksiądz Marek Blady, reżyser spektaklu.
"Rozbity dzban" to piąta premiera, którą amatorski teatr, składający się z uczniów miejscowego gimnazjum i liceum przygotował w ciągu czterech lat swojego istnienia (w tym roku wiosną wystawili też "Żonę piekarza" Pagnola). - Zespół jest wytrenowany, są w nim osoby, które grały już w czterech przedstawieniach, więc rozumiemy się bez słów - wyjaśnia ksiądz Marek.
Teatr w życiu
Pracowali nad sztuką dwa miesiące, jak zwykle sami zadbali o wszystko począwszy od scenografii po muzykę i reklamę. - Teatr to nasze życie - mówi Magda Gryz, studentka V roku pedagogiki wczesno szkolnej. - Uczymy się w nim życia i wykorzystujemy go w życiu, ja na przykład ucząc w szkole odgrywam przed dziećmi różne postaci i scenki, żeby łatwiej do nich dotrzeć.
Małgosia Świetlik, uczennica I klasy liceum w Bodzentynie, gra czwarty sezon. Każda rola czegoś ją uczy, oprócz przełamywania własnej nieśmiałości. - Teraz jako Ewa, córka głównej bohaterki, zaplątałam się w kłamstwach próbując dopomóc mojemu narzeczonemu. Wynika z tego, że w miłości trzeba sprawy stawiać jasno - mówi.
Dla licealistek Kasi Krzyszkowskiej i Żanety Wilczkowskiej tutejszy teatr to przede wszystkim spotkania z fajnymi ludźmi: - I zatrzymanie się w codziennym biegu, odreagowanie różnych spraw, chwila refleksji. To lepsze niż facebook, tu jest prawdziwe życie - mówią.
Naprawdę warto
Czy warto w małym miasteczku robić amatorski teatr? - Pewnie, że tak! Dla wielu ludzi to lepsza rozrywka niż siedzenie przed telewizorem. Bo na spektakl trzeba się jakoś przygotować, ubrać odświętnie, wyjść z domu. To okazja, żeby zobaczyć znajomych. Starszych osób często nie stać, żeby jechać na spektakl do Kielc, a tu mają teatr, prawie prawdziwy - tłumaczą licealistki z Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży.
Nikt z aktorów tego teatru nie wybiera się na studia aktorskie. - Po co? Ten teatr to odskocznia od życia, nie trampolina do sukcesu - uważają.
Na spektaklach są zawsze komplety. Przychodzi rodzina, znajomi, i coraz częściej goście z spoza miasteczka. - Staramy się reklamować, żeby praca młodzieży nie poszła na marne i jak najwięcej widzów mogło ją docenić, bo to najbardziej cieszy moich aktorów. Oni naprawdę bardzo się angażują w te przedstawienia - zauważa ksiądz Marek.
Jak sobie poradzili z "Rozbitym dzbanem" - zobaczymy w sobotę. Jedno jest pewne: w miałkości propozycji dla młodzieży z małych miejscowości teatr z Bodzentyna błyszczy jak światło w tunelu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?