MKTG SR - pasek na kartach artykułów

„Rzeczne” drużyny na remis. Po remisie z Wierną Małogoszcz pińczowska Nida wreszcie zwycięży przed swoją publicznością?

Bartłomiej Bitner
Bartłomiej Bitner
Piłkarze Nidy Pińczów (w białych koszulkach) zremisowali w ostatnim ligowym meczu z Wierną w Małogoszczu 1:1.
Piłkarze Nidy Pińczów (w białych koszulkach) zremisowali w ostatnim ligowym meczu z Wierną w Małogoszczu 1:1. Dawid Łukasik
- To bardziej była strata dwóch punktów niż zysk jednego – tak o ostatnim ligowym meczu mówi trener Towarzystwa Sportowego 1946 Nidy Pińczów Paweł Wijas. Jego podopieczni zremisowali 1:1 z Wierną Małogoszcz. W niedzielę, 6 maja, podejmą u siebie Moravię Morawica. Liczą na przełamanie przed własną publicznością.

Nida przystąpiła do potyczki z Wierną po dwóch z rzędu porażkach. Najpierw, w 24 kolejce, przegrała z Olimpią Pogonią Staszów 0:2, a następnie 1:2 z Alitem Ożarów. To spowodowało, że jej zawodnicy byli nieco przybici. Nie mają bowiem na tyle pokaźnej punktowej zaliczki, by mogli sobie pozwolić na luksus i beztroskie granie. Dla nich każdy mecz to walka na całego, bo kiedy po 25 kolejkach ma się 24 punkty i balansuje na granicy spadku i utrzymania, inaczej po prostu być nie może. Tymczasem pińczowianie walczą tak, że to przeciwnicy punktują. Dlatego postanowili po tych przegranych wziąć się w garść.

W Małogoszczu jednak Nida nie zaczęła meczu dobrze. Mimo że nasi piłkarze wyszli na boisko bojowo nastawieni zapowiadając walkę o pełną pulę, to na początku dominowała Wierna. Jej gracze kilkukrotnie zagrozili Bartłomiejowi Majcherczykowi, aż w końcu w 15 minucie pokonał go Mateusz Fryc. Napastnik gospodarzy strzelając gola doznał kontuzji i chwilę później musiał opuścić plac gry. Po kilku minutach z powodu urazu zszedł z boiska kolejny kluczowy zawodnik małogoskiej ekipy – środkowy obrońca Michał Bała. W efekcie gra Wiernej „siadła” i pińczowianie zwietrzyli swoją szansę.

Nida ruszyła do śmielszych ataków i jeszcze przed przerwą zdołała wyrównać. W 43 minucie po rzucie rożnym Marcin Szafraniec strącił głową piłkę, a ta trafiła do Dominika Sobczyka. Nasz pomocnik bez zastanowienia z kilku metrów silnie uderzył i nie dał szans golkiperowi gospodarzy.

Po przerwie przeważali już pińczowianie. Nie była to oczywiście dominacja, jaką serwuje powiedzmy Real Madryt w starciu z Malagą czy inną Gironą w La Liga, ale dało się zauważyć, iż to Wierna bardziej koncentruje się na obronie. Niestety, znów zabrakło naszym graczom skuteczności w decydujących momentach.

- Sytuacje były, ale chłopaki znów nie zachowali zimnej krwi w sytuacjach podbramkowych. Pokazaliśmy za mało jakości w ofensywie, co martwi mnie, bo jeśli chce się wygrywać, to piłka do bramki przeciwnika musi wpadać i to raczej częściej niż tylko raz w trakcie meczu – mówi Paweł Wijas. – Dlatego szkoda spotkania z Wierną. Po zejściu Fryca i Bały pojawiły się wręcz idealne okoliczności do wygrania z tą drużyną. Niestety, nie wykorzystaliśmy ich. Dlatego 1:1 oceniam bardziej w kategorii straty dwóch punktów niż zyskaniu jednego, choć oczywiście każdy punkt szanuję – zaznacza szkoleniowiec.

Przed jego graczami teraz pojedynek z Moravią Morawica. Przed własną publicznością, której mają coś do udowodnienia. Chodzi o zwycięstwa, którymi pińczowianie swoich fanów w Pińczowie częstują dosyć rzadko. Ostatnią wygraną u siebie zanotowali 11 marca, kiedy pokonali 2:1 Naprzód Jędrzejów.

Ale łatwo nasi piłkarze nie będą mieli. W IV lidze z Moravią jeszcze nie wygrali. W zeszłym sezonie zanotowali wyniki 0:2 i 0:0, a w rundzie jesiennej obecnego zremisowali 1:1. I choć drużyna z Morawicy teraz zajmuje 15 miejsce z dorobkiem 23 punktów po 25 meczach, a więc o jedno niżej od Nidy (25 „oczek” po 26 spotkaniach), to znów jawi się jako bardzo niewygodny rywal.

- Moravia nie jest łatwym zespołem. Na pewno czeka nas ciężka przeprawa. Tym bardziej, ze w obecnej sytuacji w tabeli szykuje się mecz o sześć punktów. Niemniej liczę na to, że wreszcie przełamiemy złą passę meczów u siebie. Musimy wreszcie zgarnąć trzy „oczka”, bo również sytuacja w trzeciej lidze nie jest dla nas korzystna. Spartakus Daleszyce i Wisła Sandomierz są zagrożone spadkiem i gdyby zleciały do IV ligi, to do okręgówki spadałoby aż pięciu czwartoligowców – mówi Paweł Wijas.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie