O stanie wojennym w Sandomierzu
Na spotkanie z opozycjonistą uczniów szkół podstawowych i średnich zaprosił burmistrz Marcin Marzec i zastępca Janusz Stasiak, którzy towarzyszyli w spotkaniu.
- To dla mnie bardzo ważne, że dziś, w 40. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego w Polsce, mogę stanąć przed młodymi ludźmi i wrócić wspomnieniami do tamtych czasów - przyznał Kazimierz Plachimowicz podczas spotkania.
Kazimierz Plachimowicz w 1981 roku, w chwili ogłoszenia stanu wojennego był przewodniczącym Komisji Zakładowej „Solidarność” w Spółdzielni Transportu Wiejskiego w Sandomierzu oraz członkiem Zarządu Regionu „Solidarność” Ziemia Sandomierska w Stalowej Woli.
Na spotkaniu z młodzieżą opozycjonista przyznał, że dzień 13 grudnia 1981 roku i wprowadzenie stanu wojennego przyniosło ogromne zaskoczenie. - Nie mieliśmy zielonego pojęcia, że ówczesną władzę i komunistów będzie stać na to, by wypowiedzieć wojnę narodowi polskiemu - mówił Kazimierz Plachimowicz. - Byliśmy całkowicie zaskoczeni. Jak został ogłoszony stan wojenny to była noc. W niedzielę, miałem iść do pracy. Był siarczysty mróz i śnieg. W kościołach biły dzwony. Były msze i płacz ludzi. Pytano co będzie dalej?
Kazimierz Plachimowicz zgłosił się do pracy na dyżur. - W następnych dniach dyrektor wezwał mnie i zapytał. Panie Kazimierzu jak zachowa się związek Solidarność? - pytał. - Powiedziałem, że jeśli ktoś wypowiada wojnę narodowi, to musi się liczyć z konsekwencjami.
Opozycjonista przyznał, że nie był internowany. - Ale byłem inwigilowany, cały czas były wizyty odpowiednich służb w zakładzie pracy, pytali co robię, gdzie jestem - wspominał. - Myślę, że nie pomieściliby wszystkich gdyby chcieli 10 milionów ludzi zamknąć. Brakło by więzień. W Sandomierzu internowano kilkanaście osób.
Co po 40 latach zostało z tamtych czasów? - Myślę, że możemy być dumni, bo mimo tych wszystkich trudności zachowaliśmy się wówczas jak trzeba - dodał opozycjonista. - Zdawaliśmy sobie później sprawę, że to nie idzie tak, jak powinno. Musieliśmy przejść przez jeszcze gorsze próby. Przed nami były potężne braki po stanie wojennym w latach 80-tych, gdzie praktycznie niemal dekada została zmarnowana. Myśmy wtedy byli gotowi na wyrzeczenia, wierzyliśmy, że ta Polska wymaga tego, żeby coś od siebie dać. Nie pytaliśmy o nic. Stan wojenny doprowadził do jeszcze większej ruiny. Została satysfakcja, bo wiele rzeczy zrobiono, ale wiele rzeczy wymaga poprawy.
Zakaz krzyży w warszawskim urzędzie. Trzaskowski wydał rozporządzenie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?