Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sandomierz: Czas na porządki i liczenie strat po nawałnicy

Małgorzata PŁAZA
Tyle po wtorkowej nawałnicy zostało z kozich schodków.
Tyle po wtorkowej nawałnicy zostało z kozich schodków. Małgorzata Płaza
W Sandomierzu rozpoczęło się sprzątanie po wtorkowej ulewie. Trwa szacowanie strat. Już teraz wiadomo, że będą ogromne.

[galeria_glowna]
W krajobrazie miasta, przede wszystkim jego prawobrzeżnej części, znowu pojawiły się strażackie pompy. Mieszkańcy przypomnieli sobie o koszmarze sprzed roku.

W czwartek, w drugim dniu po ulewie, w Sandomierzu widać było ślady kataklizmu: podtopione podwórka i piwnice, rozlewiska, podmyte, zamulone drogi, budzące strach osuwiska w rejonie Starego Miasta.

Sandomierzanie, również ci, których skutki nawałnicy bezpośrednio nie dotknęły, wciąż o niej mówią. I zgodnie powtarzają, że takiej ulewy nie widzieli.
- To, co się stało, wydaje się po prostu nieprawdopodobne. To była ściana deszczu - relacjonuje mieszkaniec ulicy Krakowskiej.

Choć wiadomo, że opady były rekordowe, nienotowane nigdy wcześniej, sandomierzanie nie mogą uwierzyć, że w ciągu zaledwie trzech, czterech godzin mogło dojść do zniszczeń na taką skalę.

Czytaj więcej w artykule: Ulewa w Sandomierzu. Zalane setki budynków, domy, szkoły, drogi (zdjęcia)

ZMĘCZENI I ZREZYGNOWANI

Najwięcej zalanych posesji jest w prawobrzeżnej części Sandomierza. Ich właściciele podkreślają, że natura jest dla nich wyjątkowo okrutna. Wielu z nich nie uporało się jeszcze ze zniszczeniami po ubiegłorocznej powodzi.
Straty, oczywiście nieporównywalnie mniejsze z tymi, które wyrządziła Wisła, są dotkliwe, szczególnie w wyposażeniu. Zygmunt Białkowski z ulicy Flisaków boi się o stan nowych pieców stojących w zalanej piwnicy, pani Maria z osiedla Vitrum straciła część materiałów budowanych przechowywanych w garażu.

Sandomierzanie mówią nie tylko o zniszczeniach, ale i o tym, że system melioracyjny wciąż jest zaniedbany i że nie wyciągnięto wniosków z ubiegłego roku, pytają także, dlaczego nie było ostrzeżeń przed nawałnicą.
Żalu jest mnóstwo. Wiele osób, zmęczonych i zrezygnowanych, nie chce rozmawiać o kolejnym nieszczęściu.
POMPY PRACUJĄ

W wielu miejscach, tak jak przed rokiem, pracują pompy. Najpoważniejszy problem jest znowu na Vitrum - osiedlu, na którym w czasie powodzi woda stała najdłużej. Podobnie jak wtedy, konieczne okazało się zrobienie przekopu w ulicy Portowej. Przekopem tym poprowadzony zostanie z osiedla do kanału portowego wąż odprowadzający wodę.
Jak poinformował w czwartek Grzegorz Ryski, zastępca komendanta wojewódzkiego Państwowej Straży Pożarnej, mieszkańcom powinny pomóc dwie dodatkowe pompy o zwiększonej wydajności.

Woda wypompowywana jest jeszcze z posesji przy ulicach Trześniowskiej, Wałowej i Flisaków. Podtopione są tam podwórka, piwnice, a nawet pomieszczenia na parterze. Na Flisaków poprawa jest widoczna, woda zeszła już bowiem z ulicy i terenu szkoły.

W czwartek nadal podtopiona była część placu przy ulicy Baczyńskiego, na którym budowane są nowe bloki, pod wodą były także ogródki działkowe i skatepark.

OSUWISKA POD KONTROLĄ

Śladów nawałnicy jest mnóstwo również po drugiej stronie Wisły, szczególnie w rejonie Starówki. Uszkodzona i zamulona jest oddana jesienią spacerowo - rowerowa trasa prowadząca znad Wisły do parku Piszczele, jedno z ulubionych miejsc sandomierzan i turystów. Skutki kataklizmu widać na wielu ulicach, na przykład Tatarskiej, Staromiejskiej i na Podwalu Górnym, na które spłynęła część skarpy.

Ziemia osunęła się również w innych miejscach, między innymi na skarpie zamkowej.

Ulewa odsłoniła fragment fundamentów stojącego na skarpie hotelu Basztowy. Najgorzej jest jednak w rejonie Collegium Gostaominum i Domu Długosza, gdzie ziemia zabrała tak zwane kozie schodki. "Szok" - to słowo pada najczęściej z ust tych, którzy oglądają pozostałości schodów prowadzących z placu Jana Pawła II na Starówkę.

W kontekście tego największego osuwiska padają pytania o bezpieczeństwo. W środę rano zastanawiano się nawet, czy nie trzeba będzie ewakuować mieszkańców niektórych budynków stojących na skarpie.
- Rozpoznajemy wielkość osuwisk i zabezpieczamy je tak, aby ewentualne następne deszcze nie dokonały nowych zniszczeń. Robione są betonowe wałki, które powinny zapobiec osunięciom - informuje Marek Bronkowski, zastępca burmistrza Sandomierza.

Pierwsze rozpoznanie już jest i powinno uspokoić mieszkańców Starówki.
- Komisja złożona ze specjalistów orzekła, że sytuacja jest stabilna, budynki nie są zagrożone - podkreśla Marek Bronkowski.

Wiceburmistrz Ewa Kondek dodaje, że dotyczy to również skarpy od strony Podwala Górnego i hotelu.
- Budynek ma mocne fundamenty, posadowione na dawnych murach obronnych. Nie ma żadnego niebezpieczeństwa - zaznacza Ewa Kondek.

Zobacz także Sandomierz po ulewie. Zamknięte drogi, zalane domy (zdjęcia, nowe fakty)

Wrócić do normalności

W mieście trwa szacowanie strat. Na razie, mówi Marek Bronkowski, trudno je wycenić.
- Działają cztery komisje. Pracują w trudnych warunkach, ponieważ muszą docierać również do miejsc podtopionych. Mamy już pierwszy obraz zniszczeń - dokumentację w formie opisowej i zdjęciowej. Ta wstępna ocena pozwoli określić, jakie będą koszty usunięcia skutków nawałnicy - wyjaśnia wiceburmistrz.

Jak podkreślają przedstawiciele magistratu, wszystkie obiekty miejskie są ubezpieczone.
Wiadomo już, że służby miejskie czeka mnóstwo pracy.
- Mamy listę najpilniejszych prac. To przede wszystkim udrożnienie przejazdów, chociażby na ulicy Staromiejskiej, Podwalu Górnym, Tatarskiej czy Piszczele. Chcemy, aby miasto i jego mieszkańcy jak najszybciej mogli normalnie funkcjonować - mówi zastępca burmistrza.

Porządkowane są chodniki i parkingi. Ruszyły pierwsze remonty, między innymi na ulicach Podwale Górne i Mostowej, zniszczonych przez wodę. Naprawy wymaga także "krajówka", podmyty został fragment miejskiego odcinka drogi numer 79, od węzła Kraków do nadwiślańskiego bulwaru.
Szybko udało się naprawić uszkodzoną część ulicy Trześniowskiej (fragment drogi krajowej numer 77). Tam już w środę po południu przywrócony został normalny ruch.

GMINY LICZĄ STRATY

Porządki trwają także w podsandomierskich gminach dotkniętych skutkami nawałnicy: Samborcu, Dwikozach, Wilczycach i Obrazowie. W teren ruszyły gminne komisje do spraw szacowania strat.
Straty na pewno będą duże. Wielu rolników straciło uprawy.

- Na terenie naszej gminy uszkodzonych zostało także wiele dróg - podkreśla Adam Bodura, wójt Wilczyc.
W Dwikozach i Wilczycach udało się już zlikwidować rozlewiska. Trudna sytuacja jest nadal w gminie Samborzec, zwłaszcza w Andruszkowicach i Strochcicach. W wielu miejscach pracują pompy. Woda wypompowywana jest zarówno z rozlewisk powstałych po ulewie, jak i z budynków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie