Skandaliczna sesja w Brodach. Radni tak zajęci, że nie... dojechali

Jerzy Stąporek, przewodniczący rady:

Jerzy Stąporek, przewodniczący rady:

- To zdarzyło się po raz pierwszy w mojej kilkunastoletniej karierze radnego gminnego. Będę osobiście rozmawiał z każdym z nieobecnych radnych. Ci, którzy nie usprawiedliwią nieobecności, poniosą konsekwencje przewidziane statutem i regulaminem pracy Rady Gminy. Jedną z kar jest potrącenie diety. Sądzę, że większą karą powinna być dla radnych krytyczna opinia wyborców.

Jak ustaliliśmy, nie był to żaden bojkot obrad, ale zwykłe niedbalstwo. Wszyscy nieobecni radni, pytani przez nas, twierdzili, że mieli bardzo poważne powody, by nie uczestniczyć w piątkowej sesji.
- Nasz Klub Radnych Niezależnych praktycznie nie działa, nie jest to żaden zbiorowy bojkot sesji. Dziś mam bardzo poważne sprawy zawodowe, związane z podpisaniem ważnych umów, dlatego nie mogłem być na sesji. Jest mi przykro, że inni koledzy też nie dojechali - powiedział nam Stanisław Wrona, jeden z solidniejszych radnych, ze Stykowa.

W terminie sesji o 9.30 na sali było sześcioro z 15 radnych, a potrzebne było co najmniej ośmioro, by rozpocząć obrady. Po kilku telefonach przewodniczącego i wiceprzewodniczacych rady, po około godzinie dotarli radni Tadeusz Bernaciak oraz Tadeusz Kępa i sesja ruszyła.

Ostatecznie na sesji było ośmioro radnych. Nie dotarli na sesję: Janusz Adamus - radny Krynek, Rajmund Dróżdż - Lubienia, Bogusława Gbura - Staw Kunowski, Krzysztof Gbura - Brody, Marek Jedlińsk i-Jabłonna, Krystyna Lęcka - Krynki, Stanisław Wrona- Styków.

Na sesji w komplecie byli sołtysi gminy Brody, chociaż ich obecność nie jest tak konieczna, tak jak radych.