Skarżyscy radni nie przyszli na sesję Rady Miejskiej na znak protestu przeciwko poczynaniom prezydenta Skarżyska Romana Wojcieszka. On sam i koalicyjni samorządowcy nie kryją oburzenia. Ich zdaniem taka obstrukcja może być fatalna w skutkach.
W skarżyskim samorządzie nie dzieje się dobrze. Gmina znalazła się w finansowej zapaści. Zadłużenie wynosi około 112 milionów złotych, czyli 95 procent rocznego budżetu. A nie powinno przekraczać 60 procent. Poczynaniom władz miasta bacznie przygląda się Regionalna Izba Obrachunkowa, która ma zastrzeżenia do prowadzenia polityki finansowej w gminie.
Samorządowcy z opozycji obwiniają za tę sytuację prezydenta Romana Wojcieszka, wytykając mu między innymi zbędne ich zdaniem inwestycje. Zdaniem lewicy nie powinien on pełnić swojej funkcji. Kolejne zmiany w budżecie nie zyskały akceptacji rady. Następne miały zostać uchwalone na specjalnej sesji w ostatnią środę. Tymczasem w sali obrad więcej było dziennikarzy, niż radnych.
CO TO MA ZNACZYĆ?
Przewodniczący rady Andrzej Dąbrowski pytał: - Co to ma znaczyć?! Musiał odwołać sesję, bo pojawiło się zaledwie ośmiu z 21 radnych i nie można było podejmować żadnych decyzji. Dąbrowski postępowanie tych, którzy się nie pojawili, skwitował jako "piaskownica, babeczki i laleczki", po czym odczytał rotę ślubowania, w której jest mowa o godnym i rzetelnym sprawowaniu mandatu radnego.
- Jestem w radzie szóstą kadencję i czegoś podobnego nigdy nie było - oburzał się Adolf Walkowiak. W podobnym tonie wypowiadali się Piotr Gadecki, Ireneusz Warchałowski i Tomasz Sekuła, który stwierdził, że wstyd mu, że radni biorą publiczne pieniądze. - Może powinniśmy zrezygnować z diet - rzucił pomysł Ireneusz Warchałowski.
NIECH PRZEPROSI
Prezydent Roman Wojcieszek pytał - czy ci radni chcą zrobić na złość prezydentowi, czy kilkudziesięciu osobom, które stracą możliwość aktywizacji zawodowej lub pracę? Wyjaśnił, że na sesji miała zapaść decyzja w sprawie programu dla Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, na który gmina miała zdobyć blisko półtora miliona złotych.
- Na skutek dzisiejszego bojkotu nie tylko może przepaść unijna dotacja, gmina prawdopodobnie straci możliwość ubiegania się o pieniądze z Europejskiego Funduszu Społecznego na trzy lata - mówił prezydent. Dodał, że dzień przed sesją spotkał się z szefami wszystkich klubów w radzie i wyjaśniał, o co chodzi. Nic nie wskazywało, by opozycja miała zamiar nie przyjść na obrady.
Konrad Kronig, opozycyjny radny, przyznaje, że doszło do celowego bojkotu. - Prezydent przedstawia nam te same projekty uchwał, a my się nie godzimy na fikcyjną księgowość. Chciał je przeforsować fortelem, wiedząc, że część członków opozycji nie będzie w stanie dotrzeć na sesję. Niech Roman Wojcieszek przeprosi mieszkańców za to, do jakiego stanu doprowadził miasto i przedstawi realny plan naprawczy, zamiast dalej je zadłużać. Wówczas przyjdziemy na sesję i będziemy głosować.
Sprawdzałem w Regionalnej Izbie Obrachunkowej. Pieniądze unijne nie przepadną, stosowną uchwałę podejmiemy w najbliższym czasie - powiedział nam Konrad Kronig.
Prezydent zaprzecza. Twierdzi, że uchwały, jakie miał przedstawić radnym na sesji, zawierają istotne zmiany w stosunku do tych, które ostatnio samorządowcy odrzucili.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?