O chorobie swojej ośmioletniej suczki Azy opowiada drżącym głosem. - Jakieś trzy miesiące temu zauważyłyśmy z córką, że ma pod brzuchem górkę. Narośl bardzo szybko się powiększała, teraz wygląda dramatycznie - opowiada pani Emilia.
POMOC ZBYT DROGA
Kobieta ze łzami podkreśla, że nie ma pieniędzy, aby zapłacić za leczenie psa. - Usunięcie narośli ma kosztować około sto sześćdziesiąt złotych, do tego dojdą leki czy naświetlenia, bo lekarz stwierdził nowotwór gruczołu mlekowego - tłumaczy pani Emilia. Tymczasem kobieta kilka lat temu miała udar mózgu, od tamtej pory wraz z córką utrzymuje się z renty i zapomogi z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Kielcach. - To bardzo uczciwa kobieta. Ona sama na chleb nie ma, w domu jest bardzo biednie, dlatego nie może pomóc suczce - zapewnia sąsiadka pani Emilii, Janina Michalczyk.
Suczka z bólu gryzie narośl, zrobiła się rana. - Nie można na to patrzeć, ścięgna czy mięśnie wystają z tego guza. Na pewno psina bardzo cierpi, może jakiś lekarz się zmiłuje i pomoże - ma nadzieję poruszona pani Janina. Obawia się także o bezpieczeństwo pani Emilii i jej córki. - Jeżeli nie pomoże się suczce, może przecież z bólu stać się agresywna - uważa sąsiadka.
Lekarz weterynarii Łukasz Litwinek jest zdania, że z operacją w podobnych przypadkach, nie powinno się czekać, bo narośl będzie rosła. - Kobieta otrzymała od nas numer do Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, może uda jej się otrzymać dofinansowanie zabiegu. My w tak trudnych przypadkach możemy rozłożyć należność na raty - tłumaczy Litwinek.
JEST NADZIEJA
Jeden z kieleckich lekarzy weterynarii przyznaje, że zdarzało mu się wykonywać zabiegi nawet za darmo, ale jeżeli chodzi o zwierzęta bezdomne. - My nie mamy kasy chorych, nikt nie zwraca za lekarstwa, sami musimy zarobić na pensje pracowników. Kiedy wykonujemy bezpłatny zabieg, my ponosimy jego koszty - tłumaczy lekarz weterynarii, który woli pozostać anonimowy. Dodaje, że problem zwierząt, których właściciel nie ma pieniędzy na leczenie ich, jest bardzo bolesny i trudny do rozwiązania.
Anna Studzińska, prezes Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Kielcach, tłumaczy, że pieniędzy na pomoc zwierzętom nie ma. - Być może udałoby się dogadać z lekarzami i obniżyć cenę leczenia tej suczki. Właścicielka może się też zwrócić do fundacji Nadzieja na Życie - mówi prezes Studzińska.
Skontaktowaliśmy się z przedstawicielką fundacji Nadzieja na Życie w Kielcach. - Ta pani powinna do mnie zadzwonić. Wówczas będziemy mogli zebrać pieniądze na tego konkretnego psa. Mamy też zniżki u lekarzy weterynarii, ktoś z fundacji udałby się z tą panią - informuje Ilona Musiał.
Przekazaliśmy pani Emilii kontakt do przedstawicielki w Kielcach fundacji Nadzieja na Życie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?