W niedzielę mieliśmy w Busku jubileuszowy 30. Memoriał Andrzeja Imosy. Pan jest jednym z pomysłodawców i organizatorów imprezy - jak to się zaczęło?
Tragiczny w skutkach wypadek Andrzeja miał miejsce 22 marca 1987 roku w okolicach Bałtowa. Stało się to w trakcie treningu młodych zawodników sekcji kolarskiej prowadzonej przez Andrzeja. Andrzej zmarł, nie odzyskawszy przytomności, 6 kwietnia, w krakowskiej klinice traumatologii. Decyzję o organizacji memoriału podjęliśmy jednomyślnie podczas zebrania Kieleckiego Okręgowego Związku Kolarskiego, z inicjatywy ówczesnego prezesa Włodzimierza Reznera.
Znał pan świetnie Andrzeja Imosę. Jakim był człowiekiem?
Andrzeja poznałem w lipcu 1962 roku podczas lokalnego wyścigu w Solcu-Zdroju. Wygrałem ten wyścig, choć... pierwszy przekroczył linię mety Jan Chruśliński, startujący poza konkursem nasz ówczesny trener. Andrzej zajął czwarte miejsce, wyprzedzając kilku zawodników już wcześniej trenujących. Po tym wyścigu zacząłem z Andrzejem trenować. Razem startowaliśmy w wyścigach, prawie codziennie bywałem w jego domu. Andrzej Imosa był wesołym chłopakiem, skorym do żartów - i takim pozostał w dorosłym życiu. Ale wbrew pozorom do obowiązków, jakim był trening, podchodził bardzo serio. Tak samo później traktował rodzinę.
Który z 30 memoriałów zapisał się panu szczególnie w pamięci?
Pierwsze memoriały organizowaliśmy dla czynnych zawodników, a „mastersi” rywalizowali w jednym z rozgrywanych w Busku wyścigów. Były to kryteria, na trasie - ulicami Mickiewicza, Kościuszki, Kopernika, Waryńskiego. Startowali już uznani zawodnicy, jak Zbigniew Piątek, Adam Wolański, a także młodzi - Tomasz Brożyna czy Mariusz Bilewski. Najwięcej, bo 240 uczestników zgromadziły Mistrzostwa Polski Masters w jeździe indywidualnej na czas w 1999 roku.
Jest pan samorządowcem, biznesmenem, ale i... wytrawnym cyklistą. W jakich imprezach kolarskich „masters” zamierza pan startować w 2017 roku?
Cyklistą jestem raczej wytrwałym niż wytrawnym. Z uwagi na dość niski PESEL ograniczam udział w wyścigach, a imprezą docelową będą Mistrzostwa Polski w jeździe na czas, w czerwcu w Sokołowie Podlaskim. Z rowerem jednak się nie rozstaję. Po dwóch dniach bezczynności staję się niespokojny i źle się czuję. Wiatr we włosach, ponidziańskie krajobrazy, swoboda - to ma dla mnie nieustający urok.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?