Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stracili mieszkanie i pracę, nie mają gdzie się udać, a ich syn jest nieuleczalnie chory. Kto im pomoże?

Iwona ROJEK
Agnieszka, Arkadiusz i mały Maksio mieszkają od kilku tygodni w kieleckim Szpitalu Dziecięcym. Nie mają gdzie pójść...
Agnieszka, Arkadiusz i mały Maksio mieszkają od kilku tygodni w kieleckim Szpitalu Dziecięcym. Nie mają gdzie pójść... A. Piekarski
Agnieszka i Arkadiusz Sztalingierowie ze Starachowic, którzy przebywają aktualnie z nieuleczalnie chorym 4-letnim synkiem w Szpitalu Dziecięcym w Kielcach znaleźli się w dramatycznej sytuacji. Stracili mieszkanie i pracę, nie mają gdzie się udać. Lekarze przetrzymują ich szpitalu, bo przecież nie wyślą malucha na ulicę.

Rodzice przebywają z synkiem w boksie Wojewódzkiego Szpitala Dziecięcego w Kielcach przy ul. Langiewicza ponad siedem tygodni. Są tam nie tylko, dlatego że opiekują się chłopcem, ale również z tego powodu, że nie mają własnego kąta.

LISTA CHORÓB

Doktor Elżbieta Kołodziej, ordynator oddziału pulmonologicznego, która od samego początku zajmuje się chłopcem, chorującym na czterokończynowe porażenie mózgowe, a ostatnio dostał ciężkiego zapalenia płuc, pojawiła się niewydolność oddechowa, ma padaczkę, ubytki w mózgu, podejrzenie cytomegalii, bardzo prosi o pomoc dla tej rodziny.

- To jest wyjątkowa sytuacja, chciałabym, żeby tym młodym ludziom ktoś pomógł, sami sobie nie poradzą - mówi dr. Kołodziej. - Z trudem uratowaliśmy Maksiowi życie, teraz jest karmiony przez sondę, nadal ciężko oddycha, trzeba o niego bardzo dbać. Moglibyśmy tego małego pacjenta już wypisać, ale rodzina nie ma mieszkania. Potrzebny jest też koncentrator tlenu i pulsoksymetr, żeby mógł przebywać bezpiecznie w domu i w razie potrzeby, gdyby się dusił został podłączony do tlenu. Ale na razie nie ma niczego, może ktoś byłby w stanie takie urządzenia wypożyczyć. Lekarka mówi, że bardzo szkoda jest jej tego dziecka i jego rodziców, bo z tego co się dowiedziała, nie mają na kogo liczyć.

DZIECKO MUSI MIEĆ DOM

Rodzina do tej pory mieszkała w wynajmowanym mieszkaniu w Starachowicach. Ale powiedzenie "nieszczęścia chodzą parami" dokładnie się na nich sprawdziło. - We wrześniu Maks zaczął się nagle dusić, wezwałam pogotowie, zabrano go do szpitala - opowiada 24-letnia Agnieszka Sztalingier. - Trzy dni przebywał w placówce w Starachowicach, ale było z nim coraz gorzej, dosłownie gasł w oczach i przetransportowano go do Kielc. Tu zatrzymało się krążenie, w ostatniej chwili go uratowano. Jesteśmy bardzo wdzięczni lekarzom i pielęgniarkom. - Ale na drugi dzień, gdy trafiliśmy do szpitala zwolnili mnie z pracy - denerwuje się 32-letni Arek, ojciec chłopca.

- Pracowałem w firmie zajmującej się montowaniem okien, dawałem z siebie wszystko, siedziałem w pracy do wieczora jak było potrzeba. Szef wykorzystał to, że wziąłem dzień wolnego, bo musiałem pojechać do szpitala. Podobno zwolniono mnie z przyczyn ekonomicznych, ale na drugi dzień przyjęto nowego pracownika. Załamałem się tym, ale jakby tego było mało wypowiedziano nam jednopokojowe mieszkanie, które wynajmowaliśmy. A na naszych rodziców nie mamy co liczyć, w ogóle się nami nie interesują. - W niewielkim domku moich rodziców na wsi pod Starachowicami mieszka 9 osób - mówi Agnieszka. - U moich też wszyscy są na kupie, do tego dochodzą inne problemy, nikt się nami nie przejmuje - żali się Arek. - Z zawodu jestem budowlańcem, mógłbym podjąć każdą pracę, ale najbardziej lubię wstawianie okien- dodaje.

URZĘDNICY IM NIE POMOGĄ

- Choroba Maksymiliana jest nieuleczalna, nie wstaje, nie mówi, trzeba go karmić przecieranymi pokarmami, na poprawę nie ma co liczyć, trzeba o niego dbać godzina po godzinie, mama nie może pójść do pracy - informuje lekarz. - Dziecko w tak ciężkim stanie musi mieć dobre warunki do życia.
Robert Pióro, rzecznik prasowy Urzędu Miejskiego w Starchowicach informuje, że kilka dni temu ojciec chorego chłopca był u nich w urzędzie i powiadomił o tej sytuacji.

- Wystosowaliśmy do tej rodziny pismo, w którym wyjaśniliśmy, że mieszkań socjalnych brakuje, nie otrzymali je nawet ludzie, którym przysługiwały w 2007 roku - wyjaśnia rzecznik - Ta rodzina zaczęła się starać o lokal dopiero w maju tego roku, są ostatni na liście. W najbliższym czasie zbierze się komisja, która zastanowi się czy w tej wyjątkowej sytuacji dałoby się jakoś im pomóc. Ale mieszkań wolnych nie mamy, nie ma jakiejś bazy lokalowej, żeby mieszkania czekały na ludzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie