Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Strażacy: - Trawy rujnują budżet. A przed nami owady

Michał Nosal nosal@echodnia
Strażacy oszczędzają po kosztownych wiosennych akcjach walki z ogniem na polach. A przed nimi walka z owadami…

Starszy brygadier Grzegorz Ryski, zastępca komendanta wojewódzkiego państwowej straży pożarnej w Kielcach:

Starszy brygadier Grzegorz Ryski, zastępca komendanta wojewódzkiego państwowej straży pożarnej w Kielcach:

- Rozumiemy, że jeśli w mieszkaniu jest dziecko czy osoba niepełnosprawna, potrzebna jest nasza pomoc. Zdarzają się jednak przypadki, gdy właściciel domu wzywa nas, a kiedy orientuje się, że do usunięcia gniazda konieczne jest rozebranie części dachu, dziękuje strażakom i deklaruje, że załatwi sprawę we własnym zakresie.

Wyjazdy do płonących traw poważnie nadszarpnęły budżet świętokrzyskich strażaków. Ratownicy szukają oszczędności. Szczególnie przyjrzą się wyjazdom do usuwania rojów owadów i ich gniazd. Pojadą, ale jeśli dopatrzą się, że wezwano ich niezasadnie, poinformują policję.

Ten rok jest dla świętokrzyskich strażaków rekordowy, jeśli chodzi o wyjazdy do płonących traw. W roku 2011 takich interwencji odnotowali niespełna cztery tysiące. W tym roku do wczorajszego ranka było ich już blisko 5200.

MOŻE ZABRAKNĄĆ NA PALIWO

- Nasz budżet jest poważnie nadszarpnięty. Nie możemy szafować publicznymi pieniędzmi, bo może się zdarzyć, że pod koniec roku zabraknie nam na paliwo - mówi Grzegorz Ryski, zastępca komendanta wojewódzkiego świętokrzyskiej straży.

W związku z taką sytuacją, ratownicy informują, że bacznie będą się przyglądać wezwaniom o usunięcie rojów owadów czy ich gniazd.

- W ubiegłym roku mieliśmy 1304 takie interwencje. Wyjazd sześciu strażaków w wozie z pełnym wyposażeniem, kosztuje przeciętnie około tysiąca złotych. Ludzie wzywają nas do spraw, które sami przy odrobinie chęci i dobrej woli mogliby załatwić telefonem do firmy zajmującej się usuwaniem owadów. Taka usługa kosztuje do 150 złotych. Strażacy jadą, a przez to nie mogą być na czas tam, gdzie są naprawdę potrzebni - mówi Grzegorz Ryski.

Na gałęzi

Na gałęzi

Świętokrzyscy strażacy kilkadziesiąt razy do roku wzywani są do ścigania kotów z drzew. Zapowiadają, że zasadności tych wezwań także będę się przyglądać. Przypominają, iż obowiązek opieki nad zwierzakiem ma jego właściciel.

MOŻE BYĆ KARA ZA NIEZASADNE

Ratownicy nie przestaną wyjeżdżać do takich wezwań, zastrzegają jednak, że będą one potem szczegółowo analizowane i jeśli okaże się, że wezwanie nie było zasadne, poinformują o tym organa ścigania.

- Kiedyś ludzie wezwali nas, by usunąć pszczoły z wychodka znajdującego się z dala od domu, w rogu podwórka. Telefonowali, bo byli na grillu i przeszkadzały im latające owady - wspomina jeden z kieleckich strażaków.

Ratownicy zapowiadają, że wezwani do usunięcia roju czy gniazda, niekoniecznie muszą go usuwać. Zgodnie z prawem mogą przeprowadzić ewakuację osób ze strefy zagrożenia i wydać właścicielowi czy administratorowi budynku polecenie zażegnania zagrożenia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie