Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szymon Szmigiel dwunasty raz idzie z pielgrzymką z Wiślicy do Częstochowy

Adam Ligiecki
FOT. ADAM LIGIECKI
O trudach pielgrzymowania rozmawiamy z Szymonem Szmiglem, dla którego marsz z Wiślicy na Jasną Górę jest doroczną oczywistością.

ZOBACZ TEŻ: Wielkie gwiazdy na Kadzielni. Darmowy koncert na pożegnanie lata już 19 sierpnia

Szymon, jesteś bardzo młodym człowiekiem, a pielgrzymujesz na Jasną Górę... już po raz dwunasty. Jak to możliwe?
Byłem wtedy małym chłopcem i prawdę mówiąc, za wiele nie pamiętam. Na pewno do udziału w pielgrzymce namówiły mnie mama i babcia, na początku szedłem do Częstochowy pod ich opieką. I tak się wciągnąłem, że... stałem się prawdziwym pielgrzymem (śmiech). Dzisiaj nie wyobrażam sobie, by 6 sierpnia nie wyruszyć z Wiślicy na Jasną Górę. To niemożliwe.

Kiedy rozmawialiśmy podczas zeszłorocznej pielgrzymki, byłeś świeżo upieczonym maturzystą. Mówiłeś, że idąc do Częstochowy modlisz się o to, by dostać się na wymarzone studia - na medycynę. Udało się?
Tak, dzięki Bogu jestem już po pierwszym roku studiów na Śląskiej Akademii Medycznej. Dostałem się na wymarzoną uczelnię, sesja była bardzo udana - wszystkie egzaminy zdałem w pierwszym terminie, średnia 4,6. Jestem zadowolony. Modlitwa bardzo mi pomogła, także na tym etapie mojego życia.

Rozmawiamy na pierwszym dłuższym postoju w Busku. Taka przerwa w wędrowaniu, zwłaszcza na początku, kiedy pielgrzymi mają w sobie dużo entuzjazmu - jest potrzebna, czy wybija z tempa marszu?
Myślę, że jest potrzebna. Każdy musi trochę odpocząć. Lubię pielgrzymować przez Busko, jak zawsze przyjmują nas tutaj bardzo serdecznie. Do tego msza święta z biskupem, dobre i mądre kazanie. Cieszymy się, że teraz, na
pierwszym odcinku mieliśmy dobrą pogodę, nie było upału. To gorsze niż deszcz. Zresztą, deszczyk przez 15-20 minut to sama przyjemność, gasi zmęczenie. Gorzej jeśli zacznie się ulewa (śmiech), dla pielgrzyma to duży problem.

Skoro mówimy o trudach pielgrzymowania - kiedy tak naprawdę zaczynają się kłopoty na trasie, duży kryzys?
Cóż, na początku zawsze jest entuzjazm, radość pielgrzymowania. Nie czuje się zmęczenia, człowiek idzie na
świeżości. Problemy pojawiają się pod koniec pielgrzymki. Z własnego doświadczenia wiem, że najtrudniejsze są
dwa, trzy dni przed Częstochową. 10 sierpnia etap z Zajączkowa oraz 11 sierpnia z Włoszczowy. To takie specyficzne, długie odcinki. Dla mnie są najgorsze. Ale nie ma obawy, skoro pokonywałem je już jedenaście razy, więc zrobię to także teraz. Zresztą, jak by to wyglądało - zrezygnować tuż przed metą? Mając Częstochowę w zasięgu ręki? Wiem, że i tym razem dojdę na Jasną Górę. Mogę to obiecać, na pewno!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie