MKTG SR - pasek na kartach artykułów

- Tam chore dzieci traktuje się jak przedmioty - mówi emerytowany profesor z Kielc

Iwona ROJEK [email protected]
Profesor Możdżeń opiekujący się synem uważa, że w skarżyskim ośrodku panuje wielkie niedbalstwo i nikt nie przejmuje się podopiecznymi.
Profesor Możdżeń opiekujący się synem uważa, że w skarżyskim ośrodku panuje wielkie niedbalstwo i nikt nie przejmuje się podopiecznymi. I. Rojek
Stefan Możdżeń, emerytowany profesor historii Uniwersytetu w Kielcach jest zbulwersowany tym jak zajmują się wychowankami, w tym jego 19-letnim synem Mirkiem, cierpiącym na zespół Downa w skarżyskim Ośrodku Szkolno Wychowawczym numer 2 przy ulicy Spacerowej.

Dyrekcja ośrodka uważa, że wszystko jest w porządku i stara się odpierać zarzuty.

ZDANIEM OJCA

- Wcześniej syn uczęszczał przez lata do placówki przy ulicy Kryształowej w Kielcach, ale byłem zmuszony przenieść go w marcu do Skarżyska, bo tam jest ośrodek z całotygodniowym internatem, a ja musiałem iść do szpitala na operację - mówi profesor. - Choruję na nadciśnienie i nigdy nie wiem co mi się przydarzy w weekend, dlatego chciałem mieć pewność, że syn nie zostanie w domu sam bez opieki.

Sytuacja życiowa profesora Możdżenia jest wyjątkowo trudna, bo pięć lat temu zmarła na raka jego żona i teraz zajmuje się niepełnosprawnym synem sam. Pobyt w ośrodku był w jego stanie zdrowia jedynym wyjściem i oddał tam swego syna z pełnym zaufaniem.

PANUJE NIEDBALSTWO I NIECHLUJSTWO

- Wielkie było moje zdziwienie, gdy pojechałem na zakończenie roku i okazało się, że po pierwsze nie ma już jego wychowawczyni, gdzieś wyjechała i nawet nie pożegnała się ze swoimi podopiecznymi, po drugie oddano mi cudzą torbę podróżną tylko z częścią Mirka rzeczy, bo reszta ubrań należała do innych dzieci, więc je oddałem. Przepadło dwadzieścia par skarpet, trzy piżamy, bluzy i inne ubrania.

Wyjaśniono mi, że prawdopodobnie są zamknięte w jakiejś szafce, ale nie ma do niej klucza, mogę zgłosić się po nie pod koniec sierpnia, wtedy wróci z wakacji ta osoba, która zabrała klucz. Nie wierzę w zwrot tych rzeczy, skoro tam wrzuca się wszystko do jednego wora i nie wiadomo co jest czyje. Zaginęło też 20 pamiątkowych kaset, na którym były nagrania nieżyjącej mamy Mirka, wspólne rozmowy, bajki, które mu opowiadała, bardzo często ich słuchał. Był to jakby zastępczy i jedyny jego kontakt ze zmarłą mamą. W ośrodku tłumaczono, że syn prawdopodobnie je zniszczył, dla mnie to skandal, że nikt nie widział jak uszkadza taśmy. To niedbalstwo i niechlujstwo, ale tam oprócz jednego pana wychowawcy Marka Pochwały nikt się dziećmi nie przejmował. Mam wrażenie ,że tam traktuje się chore dzieci jak przedmioty - opowiada profesor Możdżeń.

Zastrzeżenia profesora Możdżenia dotyczą też innych spraw związanych ze zdrowiem i higieną syna. - Mirek ma dokuczliwy trądzik, zostawiłem lekarstwo prosząc, żeby go nim przynajmniej raz dziennie smarowano, pod koniec roku oddano mi nietkniętą, nie otwieraną buteleczkę, a krosty na jego twarzy były coraz większe - denerwuje się. - Nie przestrzegano też diety bezglutenowej, mimo, że zawoziłem do ośrodka wszystkie produkty. Ciągle narzekano, że syn się zanieczyszcza, a dzieje się tak tylko wtedy, gdy dostaje produkty z glutenem. Pewnie nikomu nie chciało się tym zajmować. Podobnie jak z goleniem syna, co tydzień zabierałem go do domu zarośniętego, a ostatecznie maszynka elektryczna do golenia też zaginęła. O podejściu do podopiecznych i całkowitej znieczulicy świadczy też to, że jakiś czas temu zawiozłem do ośrodka ubrania w dobrym stanie po Mirku, które są już za małe, prosząc, żeby je przekazano biedniejszym dzieciom. Zdziwiłem się, gdy w obcej torbie, którą mi oddano były te rzeczy, które przekazałem dzieciakom - kontynuuje profesor.

ZDANIEM DYREKCJI

Hanna Poznańska, zastępca dyrektora Ośrodka Szkolno-Wychowawczego numer 2 w Skarżysku Kamiennej tłumaczy, że wszystkie pretensje są całkowicie niesłuszne. - Część rzeczy oddajemy do pralni i nie zdążyły wrócić do końca roku, ale obiecaliśmy temu panu, że jak otrzymamy je pod koniec sierpnia, to zaraz je odeślemy - tłumaczy wicedyrektor. - Golarkę już wysłaliśmy. Wychowawczyni nie było na zakończenie roku, bo go u nas nie organizujemy, rodzice w różnych terminach odbierają swoje dzieci. Poza tym uważam, że to wychowanek powinien podziękować za opiekę i pożegnać się z wychowawcą, a nie na odwrót. Zastępca dyrektora oburza się, że inne zarzuty, to bzdury wyssane z palca.

- Chłopiec był golony i smarowany lekarstwem, a diety bezglutenowej również ściśle przestrzegano - wyjaśnia. - Zanieczyszczanie wynika często z uporu, że komuś nie chce się iść do ubikacji, a nie ze złego żywienia. Natomiast taśmy magnetofonowe, na którym była muzyka, bo nie słyszałam głosu matki podopieczny sam zniszczył. Mamy 50 wychowanków i trudno wszystkiego dopilnować, ale opiekujemy się nimi troskliwie. Nie przypominam sobie, żebyśmy zwrócili jakieś rzeczy przekazane innym dzieciom.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie